Od początku września Juventus nie zaznał jeszcze smaku zwycięstwa. Podopieczni Massimiliano Allegriego po raz ostatni triumfowali 31 sierpnia, gdy pokonali 2:0 Spezię w meczu Serie A. Od tego momentu przegrali w Lidze Mistrzów z PSG (1:2) i Benficą (1:2), a w lidze dzielili się punktami z Fiorentiną (1:1) oraz, w kontrowersyjnych okolicznościach, z Salernitaną (2:2).
Wyjazdowe spotkanie z Monzą wydawało się dobrą okazją do przełamania złej passy. Rywale w dotychczasowych sześciu grach ligowych wywalczyli zaledwie punkt i nadal czekali na pierwsze w 110-letniej historii klubu zwycięstwo w Serie A. W drużynie z Turynu nie mogli zagrać kontuzjowany Wojciech Szczęsny oraz zawieszony za czerwoną kartkę Arkadiusz Milik.
Więcej podobnych treści znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl
Kluczowe wydarzenie pierwszej połowy miało miejsce a pięć minut przed przerwą, gdy goście stracili zawodnika. Bardzo nieodpowiedzialnie zachował się Angel Di Maria, który uderzył łokciem jednego z rywali. Sędzia nie mógł podjąć innej decyzji, niż ukaranie Argentyńczyka czerwoną kartką.
Od początku drugiej połowy gra w osłabieniu dała się we znaki Juventusowi. Monza zdecydowanie przejęła inicjatywę i stwarzała sobie sytuacje do strzelenia gola. Ostatecznie dopięła swego w 74. minucie, gdy najprzytomniej w polu karnym zachował się Christian Gytkjaer, były napastnik Lecha, i strzałem z bliskiej odległości pokonał Mattię Perina. Dla Duńczyka była to premierowa bramka w Serie A.
Pomimo utraty bramki, turyńczycy nie potrafili odważniej zaatakować bramki rywala. Najlepszą okazję do wyrównania miał w 82. minucie Moise Kean, jednak oddał strzał głową w sam środek bramki, gdzie stał Michele Di Gregorio. Ostatecznie wynik nie uległ zmianie i sensacja stała się faktem.
Dla Juventusu była to już druga porażka w tym tygodniu, wcześniej w środę przegrał w Lidze Mistrzów z Benficą. Kolejny mecz turyńczycy zagrają w niedzielę 2 października z Bologną. Tego samego dnia do gry wróci także Monza, która zmierzy się z Sampdorią.