"Dałem grze wszystko, co miałem. Dałem grze 18 lat mojego życia, każdego dnia, bez wymówek. Chociaż moje ciało jest gotowe na kolejne wyzwania, to serce już nie. Czuję, że teraz nadszedł czas, aby poświęcić całą moją uwagę mojej rodzinie" - napisał pod koniec sierpnia Wojciech Szczęsny na Instagramie, czym zszokował opinię publiczną. W taki właśnie sposób zakończył karierę piłkarską, mimo zaledwie 34 lat na karku.
Już we wrześniu pytano Michała Probierza o ewentualny mecz pożegnalny dla golkipera, ale ten studził emocje, twierdząc, że jego zdaniem rodak wróci jeszcze do gry. I selekcjoner się nie pomylił. Już w poniedziałek Szczęsny zostanie zawodnikiem FC Barcelony, o czym donoszą hiszpańskie media. Wtedy to ma podpisać kontrakt i zastąpić między słupkami kontuzjowanego Marca-Andre ter Stegena. Dziennikarze donosili, że Polak postawił jeden warunek i Katalończycy zgodzili się go spełnić. Jednak niektórzy mają poważne wątpliwości, czy uda się wywiązać z obietnicy, przynajmniej na początku współpracy.
- Z tego, co rozumiem, rozmowa Roberta Lewandowskiego ze Szczęsnym się odbyła. W jej trakcie golkiper przekazał koledze, że jest zadowolony z tego, jak teraz mu się żyje, więc albo będzie numerem jeden w bramce, albo nie przyjdzie do klubu - ujawnił Jofre Mateu z Cadena SER. Tak właśnie miała brzmieć rozmowa Polaków na temat dołączenia golkipera do Barcelony. Jak widać, Szczęsny zażądał miejsca w podstawowym składzie.
Jednak poważne wątpliwości co do spełnienia prośby, ma Wojciech Kowalczyk. Ba, zdaniem byłego reprezentanta Polski taki scenariusz nie jest możliwy, przynajmniej na początku. - Nie ma takiej opcji - mówił. Powód jest jeden. - Pamiętajmy, że Szczęsny swój ostatni mecz - bardzo słaby - zagrał z Austrią w czerwcu. Bez względu na to, czy jest to Szczęsny, czy Leo Messi, zawodnik musi odbyć okres przygotowawczy. Jeżeli mówimy o jakimkolwiek występie, to najwcześniej po przerwie reprezentacyjnej - podkreślał Kowalczyk w rozmowie z WeszłoTV.
A na tym były piłkarz, a obecnie ekspert nie zakończył. Jego zdaniem Polak nie będzie miał też gwarancji gry od pierwszych minut w każdym kolejnym meczu. - Inaki Pena nie jest wybitnym bramkarzem, ale na dziś Barcelona funkcjonuje idealnie, a to zwiększa presję dla każdego nowego bramkarza. Na pewno Szczęsny nie zagra wszystkich meczów do końca roku - dodawał Kowalczyk.
Jego zdaniem szkoleniowiec Barcelony nie wybierze oczywistego numeru jeden w bramce. - Podejrzewam, że gra będzie dzielona na dwóch bramkarzy. (...) Może być tak, że jeden będzie bronił w Lidze Mistrzów, a drugi w lidze hiszpańskiej - ocenił. Kowalczyk dodał też, że jego zdaniem Szczęsny nie będzie miał zbyt wielu okazji w La Liga, a trener postawi na niego w europejskich pucharach. Tam będą grać z najpotężniejszymi rywalami jak Bayern Monachium czy Borussia Dortmund.
O tym, czy ostatecznie tak się stanie, przekonamy się w kolejnych tygodniach. Rotacja raczej nie byłaby satysfakcjonująca dla Szczęsnego, który jasno powiedział, że nie interesuje go ławka rezerwowych. A zgodnie z teorią Kowalczyka w wielu meczach na tej ławce musiałby zasiąść. Już w piątek Szczęsny przejdzie testy medyczne i jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, to trzy dni później podpisze umowę.