Dotychczasowa przygoda Vitora Roque z Barceloną ma niewiele wspólnego z sukcesem. Utalentowany Brazylijczyk zasilił klub zimą bieżącego roku za 40 milionów euro z Athletico Paranaense, ale jego pierwsza runda w nowych barwach nie była udana. Napastnik miał stanowić wartościową alternatywę dla Roberta Lewandowskiego lub ewentualnie grać u boku Polaka.
Zamiast tego nie wykorzystał większości szans, jakie dostał. Wchodził co prawda głównie z ławki, ale nawet gdy zaczynał w wyjściowym składzie, to nie błyszczał. Jak dotąd w szesnastu spotkaniach strzelił dwa gole, a zarząd Barcelony zaczął zastanawiać się co zrobić z Brazylijczykiem. Dać mu od razu kolejną szansę, czy może posłać na wypożyczenie i nieco zaoszczędzić?
Wybrali tę drugą opcję. Długo zanosiło się nawet, że młody gracz może definitywnie opuścić kataloński klub, ofert nie brakowało. Jednak prezydent klubu Joan Laporta nie chciał sprzedawać napastnika, a jedynie go wypożyczyć. Wtedy właśnie na horyzoncie pojawiła się oferta od ligowego rywala Barcelony, czyli Realu Betis. Klub z Sevilli miał zgodzić się na wypożyczenie 19-latka, a jak informował Fabrizio Romano, zaakceptowali nawet brak klauzuli ewentualnego wykupu piłkarza.
Coraz więcej wskazywało na to, że wszystkie strony się dogadają, zwłaszcza że sam zawodnik miał bardzo chcieć tego ruchu. Teraz wreszcie padło słynne "here we go" od Fabrizio Romano, w większości przypadków równoznaczne z oficjalnym potwierdzeniem transferu. Włoski dziennikarz poinformował o tym w trakcie meczu Barcelony z Athletic Bilbao, który Katalończycy wygrali 2:1, a jednego z goli strzelił Robert Lewandowski.
Wedle jego informacji, wypożyczenie ma zawierać "specyficzne klauzule", których jednak jeszcze nie znamy. Cały ruch ma zostać domknięty w przeciągu najbliższych 24 godzin.