Przed sezonem 2018/2019 Ekstraklasy Michał Probierz zapowiadał, że jego Cracovia będzie walczyć o mistrzostwo Polski. Gdy jesienią drużyna z Kałuży zajmowała ostatnie miejsce w lidze, wielu kibiców i ekspertów kpiło z 46-letniego trenera, przypominając tamtą deklarację. Właściciel klubu Janusz Filipiak wytrzymał jednak (wyjątkowo) ciśnienie i nie zwolnił Probierza. Dziś Cracovia cieszy się z pucharów, bo zajęła 4. miejsce na koniec sezonu. Wszystko dzięki cierpliwości i zaufaniu, jakim obdarzono szkoleniowca. Podobna historia w ostatnich miesiącach ma miejsce w Walencji.
- Nigdy nie boję się zwolnienia. Jeśli władze klubu uznają, że zmiana szkoleniowca przyniesie lepsze wyniki, to niech tak będzie - mówił w styczniu Marcelino Garcia Toral. Hiszpański trener był o włos od utraty stanowiska w Valencii. Na zwolnienie go naciskali kibice, którzy machali mu białymi chusteczkami. Domagali się tego także lokalni dziennikarze. Władze klubu z Mestalla nie uległy jednak naciskom i zdecydowały się dać szansę człowiekowi, który sezon wcześniej przywrócił „Nietoperzom” Ligę Mistrzów.
Reaktywacja Valencii
Dziś wiemy już, że styczniowa decyzja o pozostaniu Marcelino była najlepszą z możliwych. Od tego czasu zespół zaczął piąć się w ligowej tabeli - awansował z 10. miejsca do czołówki. Na kolejkę przed końcem sezonu wskoczył na upragnioną 4. pozycję, którą utrzymał do końca. Dzięki temu zagra znów w Lidze Mistrzów. Do tego ekipa z Mestalla zdobyła w sobotę Puchar Hiszpanii - pierwsze trofeum od 11 lat. Po drodze był też półfinał Ligi Europy (przegrany z Arsenalem Londyn). To wszystko udało się osiągnąć "Nietoperzom" w ciągu ostatnich 3 miesięcy.
Przez większą część sezonu Valencię hamowały remisy. Łącznie uzbierała ich aż 16 w samej lidze hiszpańskiej. Pod koniec sezonu drużyna wróciła jednak na zwycięską ścieżkę. Osiągnęła wyniki, jakich na Mestalla oczekiwano od startu rozgrywek. Zespół wzmocniono latem, ściągając następujących piłkarzy: Daniela Wassa, Kevina Gameiro, Denisa Czeryszewa, Michy Batshuayi, Cristiano Picciniego, Mouctar Diakhaby’ego i Urosa Racicia. Do tego wykupiono wypożyczonych dotąd: z PSG Goncalo Guedesa i z Interu Mediolan Geoffreya Kondogbię. Marcelino z mocniejszą kadrę miał powalczyć o podium w Hiszpanii.
"Projektów nie rozmontowuje się w dwa miesiące"
Rzeczywistość dla Valencii okazała się jednak brutalna. Zespół z wieloma nowymi twarzami nie potrafił nawiązać do formy z poprzedniego sezonu. W Lidze Mistrzów zajął w grupie dopiero trzecie miejsce za Juventusem i Manchesterem United. W lidze remisował jesienią mecz za meczem i wydawało się, że los 53-letniego szkoleniowca jest przesądzony. W 9 na 10 przypadków pewnie tak by było, ale trzeźwość umysłu zachował w trudnej sytuacji dyrektor sportowy Mateu Alemany. To on przekonał właściciela Petera Lima, że należy zaufać Marcelino. To on powiedział słynne już zdanie: „projektów nie rozmontowuje się w dwa miesiące”.
Valencia słynęła dotąd z częstego zwalniania szkoleniowców. Od dwóch lat prowadzi ją były trener Villarreal, ale np. w 2016 roku trenowali ją: Voro (dwa razy), Cesare Prandelli i Pako Ayestaran. W latach 2008-2012 trenerem na Mestalla był Unai Emery. Od końca jego pracy do dziś „Nietoperze” miały 12 opiekunów. Przy takim braku stałości na ławce szkoleniowej ciężko o trwałe sukcesy. W Walencji chyba wreszcie to zrozumieli i dlatego w styczniu wykazali się cierpliwością. Nie zwolnili Marcelino, co sprawiło, że na 100-lecie klub wywalczył pierwsze trofeum od 2008 roku.