Bundesliga. Marek Leśniak: Robert Lewandowski znów będzie królem strzelców, a Dietmar Hamann celowo przygotował bombę

- Jest trochę prawdy w tym, co powiedział Hamann - mówi Marek Leśniak, komentując burzę, jaką wywołał Dietmar Hamann, oceniając postawę Roberta Lewandowskiego. - Ale wydźwięk całości jest zupełnie nietrafiony. Jeśli Hamann uważa, że Robert staje się problemem Bayernu, to niech wskaże rozwiązanie.
Zobacz wideo

Łukasz Jachimiak: „Podtrzymuję absolutnie to, co powiedziałem” – mówi Dietmar Hamann po meczu Bayernu z Schalke, nadal twierdząc, że „Robert Lewandowski staje się problemem Bayernu Monachium”. W Niemczech o wypowiedziach eksperta telewizji Sky Sports jest głośno czy my w Polsce po prostu wychwytujemy wszystko? 

Marek Leśniak: Temat jest głośny. Zwłaszcza po tym jak za Robertem wstawił się dyrektor sportowy Bayernu Hasan Salihamidzic. Bardzo dobrze, że Robert nie wbija szpilek Hamannowi. On pokazuje się jako zawodowiec, który takimi rzeczami się nie zajmuje. W meczu z Schalke dał odpowiedź, udowodnił, że Hamann trochę przesadził. 

Trochę czy całkowicie?  

- Jest trochę prawdy w tym, co powiedział Hamann, ale wydźwięk całości jest zupełnie nietrafiony, niesprawiedliwy. Robert nie gra dla drużyny, tylko dla siebie? Po prostu nieprawda. Wiadomo, że każdy napastnik chce strzelać bramki, być na topie, być na ustach kibiców za to, że to on zdobywa gole. Robert musi taki być. Ale myśli o sobie tyle, ile musi. Ma bardzo dobre podejście, robi swoje, dlatego cały czas jest o nim głośno. A o Hamannie długo nie było nic słychać. Może musiał się wypowiedzieć w ten sposób, żeby o sobie przypomnieć? 

A może nieprzypadkowo uderzył w Lewandowskiego krótko przed dwumeczem Bayernu z Liverpoolem w Lidze Mistrzów? Hamann grał w Bayernie, ale to w Liverpooolu spędził więcej czasu i odniósł jeszcze większe sukcesy. 

- Jest Niemcem, wydaje mi się, że jednak bardziej będzie trzymał kciuki za Monachium. Ale może mi się wydaje, może jednak Liverpool jest mu bliższy. W każdym razie zupełnie nietrafione i niesprawiedliwe jest stwierdzenie, że Robert gra na siebie, że jest samotnikiem, że nie pracuje dla zespołu. Nigdy nie zauważyłem, żeby Robert grał tylko dla siebie. A oglądałem, jak strzelał bramki nie tylko dla Bayernu, ale też dla Borussii Dortmund i dla reprezentacji Polski. Oczywiście i w Polsce nie wszyscy są zawsze zadowoleni z gry Roberta. I oczywiście, że to on dostaje po głowie, kiedy kadrze nie idzie. Tak już jest, że obrywają najlepsi. W Bayernie też Robert musi to przeżywać, jemu nie wolno mieć meczu czy dwóch bez gola, liczą mu tu każdą zmarnowaną sytuację i łatwo mówią, że przegrali, czy odpadli przez Lewandowskiego.

Ciągnie się za nim przegrany dwumecz z Realem w ćwierćfinale Ligi Mistrzów w poprzednim sezonie? Tam nie strzelił gola, krytykowali go m.in. Stefan Effenberg i Oliver Kahn, a pracownicy Bayernu wtedy Polaka nie bronili. 

- Na pewno tamte słabsze mecze Robertowi pamiętają. Ale mogli do mnie zadzwonić przed dwumeczem z Realem, to powiedziałbym im, że nie mają wielkich szans, ha, ha. Niestety, Real miał dużo większą siłę. 

Cristiano Ronaldo też nie strzelał, ale wyręczył go Karim Benzema. 

- I właśnie to była różnica między Realem a Bayernem. Niemcy liczyli na Lewandowskiego i nie mieli innej opcji. Real poza opcją najlepszą miał też inne i jedna z nich dała mu awans. Dobrze, Robert czasami sprawia wrażenie człowieka, któremu się przez chwilę nie chce. Bywa, że machnie ręką, że się zdenerwuje. Ale to robi każdy piłkarz. Jeśli Hamann uważa, że Robert staje się problemem Bayernu, to niech wskaże rozwiązanie. Kogo Monachium miałoby zatrudnić w miejsce Polaka? Gdzie Bayern znajdzie lepszego napastnika? W Niemczech lepszego nie ma. A jeśli chcieliby ściągnąć kogoś dobrego z innej ligi, to musieliby zapłacić przynajmniej 100 milionów euro. Hamann dobrze wie, że tyle Bayern na nikogo nie wyda. 

Na sprowadzenie Sergio Aguero czy Luisa Saureza raczej szans nie ma, a chyba tylko gracze tej klasy dawaliby względny spokój, że Bayern na zmianie głównego napastnika nie straci? 

- Gwarancji też by nie było. Wszyscy są przyzwyczajeni, że Robert strzela bramki jak maszyna, że biega jak maszyna, że walczy jak maszyna. A przecież są nie mecze, a tygodnie, że napastnikowi nie idzie. Każdy ma kryzysy formy. A na tych Roberta, krótkich, bardzo rzadko się pojawiających, niemieccy eksperci lubią się koncentrować. Tak sobie myślę, że może jednak faktycznie jest tak, że Hamann chce podrażnić „Lewego” i Bayern przed walką z Liverpoolem. Przecież nawet ci, którzy w zeszłym sezonie Roberta chętnie krytykowali, teraz tego nie robią. Wszyscy widzą, że nie ma za co. Mnie się wydaje, że Robert skończy karierę w Monachium. Ma już 30 lat, szansa na przejście do Realu już mu uciekła, a odchodzić do zespołu niekoniecznie lepszego niż Bayern nie ma sensu. Nie mam interesu w tym, żeby o Robercie mówić dobrze, żeby tworzyć dla niego laurki, ale on gwarantuje jeszcze kilka sezonów gry na bardzo wysokim poziomie. Zresztą, wystarczy zobaczyć statystyki. 

W tym sezonie Lewandowski zagrał dla Bayernu 29 razy, strzelił 25 bramek i zaliczył 10 asyst. W żadnym z czterech poprzednich sezonów nie miał takich liczb na tym etapie. Warto też dodać, że z zawodników najlepszych lig europejskich więcej goli od Lewandowskiego strzela dla swojej drużyny tylko Lionel Messi. 

- Fakt, Cristiano Ronaldo we Włoszech przekonuje się, że tam się ciężej strzela bramki. Dlatego szczególnie dziwi łatwość, z jaką w Serie A strzela Krzysztof Piątek. Ale muszę panu szczerze powiedzieć, że ciągle nie jestem na sto procent przekonany do tego chłopaka. Trudno, może ludzie w Polsce będą się ze mnie śmiać, ale trochę się boję, że przestanie mu iść. 

Nie widzi Pan w jego grze wystarczającej jakości? Obawia się Pan, że w Milanie nie będzie miał zbyt wielu okazji strzeleckich, co podkreślają znawcy ligi włoskiej, dostrzegający duże problemy w linii pomocy klubu z San Siro? 

- Jak zobaczyłem jego drugiego gola w meczu Milan – Napoli w Pucharze Włoch, to zaniemówiłem. Pięknie strzelił. Ma umiejętności. Ma też fazę, strzela bez przerwy. Ale to jest takie prawo serii. Idzie, jest świetnie, każdy kolejny gol go napędza. Obawiam się czy będzie umiał zareagować gdy przyjdzie gorszy czas. Mam wątpliwości czy w następnym sezonie, za dwa i za trzy lata też będzie strzelał. Boję się po prostu czy on dalej będzie umiał tak lekko na bok wszystko odsuwać i mówić, że interesuje go tylko strzelanie, kiedy strzelać nie będzie, kiedy się zatnie. To na pewno przyjdzie. I wtedy będzie trudno. 

Myśli Pan, że - zachowując proporcje – z Piątkiem może być jak z Łukaszem Teodoryczkiem, który miał jeden świetny sezon w Anderlechcie, ale w kolejnym strzelał już dużo rzadziej, a teraz po przejściu do Udinese nie strzela i nawet mało gra? 

- Teodorczyk faktycznie miał taki czas, że wszystko mu wchodziło. Bardzo życzę Piątkowi, żeby nie zatrzymał się na jednym takim sezonie. Życzę mu, żeby kiedyś był następcą Roberta Lewandowskiego. Bardzo się cieszę, że ten chłopak tak wyskoczył i życzę mu wszystkiego najlepszego, ale mówię szczerze, że nie jestem do końca do niego przekonany. Chciałbym za rok czy dwa powiedzieć, że się myliłem. 

Wracając do Roberta – dlaczego nikt z klubu nie wziął go w obronę, gdy po odpadnięciu z Ligi Mistrzów z Realem krytykowali go byli zawodnicy Bayernu? Szefostwo uznało, że zasłużył na niepochlebne opinie, a teraz uważa inaczej? Czy może ważne było to, że wtedy Lewandowski bardzo chciał odejść, a teraz wygląda na człowieka, który zamierza jeszcze długo grać dla Bayernu? 

- Za Ulim Hoenessem się nie trafi, to człowiek bardzo wyrachowany. Wydaje mi się, że nie myli się pan, myśląc, że decydujące jest to, że wtedy Lewandowski chciał odejść, a teraz już nie chce. Robert zrozumiał, że większy klub już go nie kupi, bo taki klub nie wyda wielkich pieniędzy na zawodnika po 30. roku życia. Myślę, że jeśli „Lewy” dalej będzie grał i strzelał bramki dla Bayernu, to zawsze będzie broniony przez władze klubu. Chociaż Uli Hoeness od Roberta wymaga bardzo dużo, po meczu z Schalke powiedział, że poza golem i asystą Lewandowski powinien strzelić jeszcze dwa, a może nawet trzy gole. Ale to nieważne. Na pewno minął czas, w którym Robert naciskał na odejście do Realu i na pewno napięcie między nim a Bayernem minęło. On jest w bardzo dobrym miejscu, a Bayern trafił w „dziesiątkę”, biorąc Lewandowskiego z Dortmundu. Bo tam Polak grał super, a w Monachium jest jeszcze lepszy.  Robert z Borussii mógł pójść do Realu, ale wcześniej dał słowo Bayernowi i tego słowa dotrzymał. Moim zdaniem generalnie nie ma na co narzekać. Wkrótce znów zostanie królem strzelców ligi niemieckiej, staje się coraz większą legendą tych rozgrywek. A że czasami machnie ręką z niezadowolenia? Ronaldo też macha, do tego zawsze kłóci się z sędziami, a ludzie się przyzwyczaili i już nie mają pretensji. Do Roberta też nie mają, bo i na bieżąco widzą i pamiętają, ile ważnych bramek dla Bayernu strzelił. Dziwi tylko, że Hamann zapomniał. Okej, zdarzyło się, że zawiódł w meczach z Realem. Ale czy jest taki napastnik, o którym można powiedzieć, że błyszczy w starciach z dwójką Sergio RamosRaphael Varane? A jeśli ktoś Ramosa pognębił, to przede wszystkim Robert, gdy w jednym półfinałowym meczu Champions League strzelił Realowi cztery gole. Lewandowski strzelał Realowi, Barcelonie, Juventusowi, Arsenalowi – trafiał w Lidze Mistrzów praktycznie przeciw każdemu rywalowi, ale oczywiście są ludzie, którzy chcą twierdzić, że strzela gole tylko słabym. W reprezentacji widzimy to samo. Ludzie już tacy są, że jeśli komuś idzie aż za dobrze, to zawsze coś znajdą, żeby się przyczepić. Hamannem nikt się w Niemczech nie interesuje, a teraz się nim zainteresowali wszyscy. Myślę, że on czuł, że tak będzie, że on tę bombę przygotował, że samo to nie wybuchło. 

Twierdzi Pan, że Lewandowski znów - już po raz czwarty - zostanie królem strzelców Bundesligi, ale na razie w klasyfikacji strzelców prowadzi Luka Jović. Nie utrzyma tempa, nie wygra wyścigu z Polakiem? 

- Oczywiście, że nie. To i nie ta klasa piłkarza, i nie ten zespół. Eintracht gra dobrze, przeciw niemu jest ciężko każdej drużynie, bo to ekipa bardzo wybiegana, dobra fizycznie. Ale Jović ma 14 goli, a Robert 13, czyli przewaga jest praktycznie żadna, natomiast widać, że Serb nie jest tak równy i że Eintracht też nie ma już tak dobrej passy, jak wcześniej. Tyle samo bramek co Lewandowski zdobył Marco Reus, ale właśnie złapał kontuzję, na pewno jeden mecz go ominie, a zobaczymy co będzie dalej. On jest na fali, to jeden z najlepszych zawodników w Europie na swojej pozycji. Ale i tak jestem spokojny, że Robert znów będzie królem strzelców. 

Dziwi się Pan, że Jovicia ma kupić Barcelona? 

- Chłopak ma 21 lat, to pewnie ma być inwestycja na przyszłość. Nie sądzę, że on od razu będzie grał w pierwszym składzie, raczej jeszcze trochę będzie się uczył od Luisa Suareza i może za trzy-cztery lata zostanie jego następcą. Nie zdziwię się też, jeśli Barcelona kupi jeszcze innego napastnika, takiego, który mógłby od razu strzelać dla niej sporo bramek. Wtedy Suareza mogliby w wyjściowym składzie zastępować częściej, a Jović poszedłby na jakieś wypożyczenie, będąc już ściągniętym z rynku, żeby inny klub go nie kupił. To jest dobry piłkarz, ale do Lewandowskiego jeszcze wiele mu brakuje. 

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.