Zbigniew Boniek niedawno zaczął być łączony z objęciem stanowiska dyrektora generalnego Romy. - Sam się nie zaproponowałem, do nikogo nie dzwoniłem i nikogo się nie prosiłem. Poza tym nie wydaje mi się, aby praca jako dyrektor generalny była moim marzeniem - odpowiadał. Ale wygląda na to, że temat ten prędko nie ucichnie.
68-latek zawitał na Stadio Olimpico przy okazji czwartkowego meczu pomiędzy AS Romą i Athletikiem Bilbao w Lidze Europy. Przed stadionem został osaczony przez dziennikarzy, którzy pytali go o jedno - posadę w stołecznym klubie.
- Za każdym razem, gdy pojawia się moje nazwisko, wszyscy myślą, że mnie wzywano, ale ja nic o tym nie wiem. Czy fani mnie chcą? Chciałbym zrobić coś dla Romy, ale to nie zależy ode mnie. Relacje z Friedkinem (Danem, właścicielem Romy - red.)? Skupmy się na meczu - powiedział Boniek. Ostatnie zdanie powtórzył kilkukrotnie, a o tym, że nie chciał odpowiadać na kolejne pytania, świadczył również jego zmieniający się wyraz twarzy - nagle wytrzeszczył oczy w kierunku obiektywów.
Gdy były prezes PZPN zakończył rozmowę z dziennikarzami, niespodziewanie zwrócił się do niego będący tuż obok kibic Romy i wystosował dość stanowczy apel. - Pospiesz się i wracaj, potrzebujemy cię - rzucił. Mimo to Boniek pozostał niewzruszony.