W lutym UEFA oświadczyła, że Manchester City zostanie ukarany wykluczeniem z gry w Lidze Mistrzów w nadchodzących dwóch sezonach (2020/2021 i 2021/2022) oraz grzywną w wysokości 30 milionów euro. Surowa kara miała być odpowiedzią na poważne łamanie zasad Finansowego Fair Play przez City w latach 2012-16. Tak drakońska kara mogłaby wstrząsnąć klubem szejka Mansoura, który w 2008 roku kupił City i obiecał kibicom wygranie Ligi Mistrzów. Nie chodziło o 30 milionów kary, a raczej o 200 mln euro, które uciekłyby Manchesterowi sprzed nosa, bo mniej więcej na tyle szacuje się potencjalny zarobek za dwuletnie występy w europejskich pucharach oraz za sprzedane prawa telewizyjne. Dodatkowo klub mógł ucierpieć wizerunkowo, no i największe gwiazdy mogłyby chcieć odejść.
Ale zapewne nie odejdą, bo klub złożył apelacje od tej decyzji do Trybunału Arbitrażowego ds. Sportu w Lozannie. No i kara została zmniejszona. I to znacząco. Manchester City będzie zagrać w dwóch kolejnych edycjach Champions League, a kara finansowa wyniesie nie 30, a zaledwie 10 milionów euro. - Większość przewinień zgłoszonych przez Izbę Orzekającą Klubowego Organu Kontroli Finansowej UEFA (CFCB) nie została ustalona, a także uległa przedawnieniu - czytamy w uzasadnieniu.
- UEFA zauważa, że "Sąd Arbitrażowy ds. Sportu stwierdził, że nie było wystarczających dowodów na poparcie wszystkich wniosków kontroli finansowej w tej sprawie. A wiele domniemanych naruszeń uległo przedawnieniu z powodu pięcioletniego okresu przewidzianego w przepisach UEFA. W ciągu ostatnich kilku lat Finansowe Fair-Play odgrywało kluczową rolę w ochronie klubów i pomagało im w utrzymaniu stabilności finansowej, a UEFA i ECA [Europejskie Stowarzyszenie Klubów] nadal przestrzegają swoich reguł - czytamy w oświadczeniu.
W rozgrywkach 19/20 City wciąż ma szansę na triumf, ale muszą pokonać w rewanżu 1/8 finału Real Madryt, który wygrał pierwszy mecz 2:1. Manchester jeszcze nigdy nie wygrał LM.