Tak Lechia pożegnała się z trenerem. Żenada to mało powiedziane

Po ostatniej porażce z Pogonią Szczecin (0:3) Lechia Gdańsk nie czekała długo i "zawiesiła" Szymona Grabowskiego. Od początku było jednak jasne, że trener do pracy w Gdańsku już nie wróci. I choć można bronić decyzji o zwolnieniu - Lechia zajmuje 17. miejsce w ekstraklasie - to trudno nie odczuwać zażenowania, gdy czyta się o szczegółach tego rozstania. Trener dostał zakaz zbliżania się do zespołu.

Problemy Lechii Gdańsk zaczynają się jednak nie w osobie dotychczasowego szkoleniowca, a w gabinecie, u rządzącego klubem Paolo Urfera. Lechia notorycznie ma problemy finansowe, sądzi się z byłymi piłkarzami, a jej prezes w mediach jest w zasadzie nieobecny - nie licząc batalii sądowej z Szymonem Jadczakiem. W Gdańsku nie ma sponsorów. Przespano też letnie okno transferowe, najwidoczniej licząc na to, że zespół z I ligi poradzi sobie w ekstraklasie. Konsekwencje są takie, że Lechia zajmuje 17. miejsce w lidze. A gdy do tego dochodzą kontuzje i zawieszenia, to na boisku nie ma komu grać.

Zobacz wideo Żelazny: Kiedyś Stadion Narodowy był twierdzą. Teraz rywale przyjeżdżają jak do siebie

Tak Lechia pożegnała trenera. Żenujące zachowanie prezesa klubu z ekstraklasy

Z Pogonią w ataku zagrał Kacper Sezonienko - to wychowanek, bohater pierwszoligowych derbów trójmiasta, ale też zawodnik, który w ekstraklasie może być co najwyżej rezerwowym wchodzącym na kilka-kilkanaście minut. W 66 meczach na tym poziomie strzelił tylko jednego gola. Gdańszczanie w tym sezonie i tak wyglądają w ofensywie lepiej niż w obronie. Defensorzy mylą się co mecz, czasem popełniając wręcz amatorskie błędy - na ich miejsce również nie ma zmienników. Nie dziwi, że trener Szymon Grabowski - choć oczywiście pewne rzeczy mógł zrobić lepiej - nie jest wskazywany jako główny winowajca aktualnej formy Lechii.

Widać to nawet po pożegnaniu szkoleniowca, który pod wpisem na Twitterze doczekał się licznych podziękowań od kibiców.

"Z dniem dzisiejszym moja praca w Lechii Gdańsk dobiegła końca. To był prawdziwy rollercoaster, ale ewidentnie z przewagą pozytywnych emocji i wspomnień. 52 mecze, w których dumnie reprezentowałem barwy Lechii Gdańsk dały mi dużo dumy, satysfakcji i radości" - napisał Grabowski.

Jego pracy nie potrafił docenić rządzący klubem Paolo Urfer, który przecież zawdzięcza Grabowskiemu błyskawiczny powrót do ekstraklasy - przypomnijmy przy tym, że to nie on ściągał trenera do Gdańska, a jeszcze poprzedni prezes Zbigniew Ziemowit Deptuła. Teraz Błażej Łukaszewski z Canal+ Sport poinformował, że Urfer zabronił trenerowi Lechii zbliżać się do zespołu.

"Grabowski po tym jak został zawieszony, otrzymał ZAKAZ zbliżania się do drużyny, nawet tylko po to, by... zwyczajnie się pożegnać" - czytamy. "Tutaj działa bezwzględna zasada - już Cię nie chcemy, zapomnij, że tutaj byłeś, masz zakaz do zbliżania się do wszystkich i do wszystkiego. Pójdź już sobie. Grabowski spotkał się wczoraj z dyrektorem sportowym, Jakubem Chodorowskim, by rozwiązać kontrakt. Paolo Urfera nie było nawet na miejscu. Były już trener miał podpisać, co trzeba, by odejść na dobre, bez pożegnania z drużyną" - dodaje Łukaszewski.

Piłkarze umieli się zachować. Jest nadzieja dla Lechii?

Wbrew prezesowi zadziałali piłkarze i inni członkowie drużyny - oni umieli się zachować. "Na Grabowskiego po spotkaniu - wbrew zakazowi prezesa - czekała drużyna, pracownicy akademii, pracownicy biurowi etc. Były tam nawet osoby, z którymi nie miał styczności na co dzień. Zabrakło Maksyma Chłania, który w tym czasie miał zobowiązania marketingowe na rzecz klubu. Ukrainiec na własną rękę podjechał potem do byłego trenera, by podarować mu reprezentacyjną koszulkę" - dziennikarz opisuje postawę zawodników.

Są to dwie sprzeczne postawy. Działania prezesa Lechii mogą odbierać kibicom resztki nadziei na utrzymanie. W końcu jeżeli klub w taki sposób żegna postać zasłużoną, to jak tu liczyć na pozostanie w ekstraklasie? W takiej atmosferze odechciewa się pracować - i to nawet gdyby wypłatę otrzymywało się na czas.

Z drugiej strony pokrzepieniem jest postawa zawodników. To w końcu w dużej części piłkarze, którzy wcześniej nie byli związani z Lechią. Szymona Grabowskiego znali co najwyżej Polacy. A jednak potrafili sprzeciwić się absurdalnym żądaniom prezesa klubu i zachować się przyzwoicie. Tylko że nawet najlepsza postawa pozaboiskowa nie zmieni tego, co widzimy na boisku - a na nim zawodnikom z Gdańska po prostu brakuje jakości.

A przecież obecnie jedynie na piłkarzach - takich jak Camilo Mena, Maksym Chłań czy Rifet Kapić - Lechia może opierać swoje nadzieje na utrzymanie. No bo nie w trenerze - tego już nie ma i na razie nie wiadomo kto go zastąpi - i tym bardziej nie w osobach rządzących klubem. Najlepszą recenzją zarządzania Paolo Urfera jest obecna pozycja Lechii w lidze.

Co dalej z Lechią? Po fatalnym początku sezonu sukcesem byłoby utrzymanie w ekstraklasie. Obecnie gdańszczanie mają 11 punktów i przedostatnie miejsce w lidze. Do 15. Radomiaka tracą pięć punktów. Lechia musi wygrać dwa najbliższe mecze - z GKS-em Katowice i Śląskiem Wrocław - jeżeli chce zachować kontakt z miejscami gwarantującymi utrzymanie. W Katowicach Lechię poprowadzą Kevin Blackwell i Radosław Bella. Klub wkrótce ogłosi nazwisko nowego szkoleniowca.

Więcej o: