Drugi z wielkich hitów 26. kolejki ekstraklasy odbył się pod znakiem ogromnej kontrowersji sędziowskiej. Mecz przy ulicy Bułgarskiej pomiędzy Lechem a Pogonią w dużej mierze miał wyłonić zespół, który będzie miał "pole position" w wyścigu o trzecie miejsce na koniec sezonu i pewną grę w eliminacjach europejskich pucharów. Spory w tym udział miał niestety Paweł Raczkowski, główny sędzia tego pojedynku.
Mający już żółtą kartkę Kostas Triantafyllopoulos sfaulował wychodzącego z kontrą Afonso Sousę. Wydaje się, że była to książkowa żółta kartka, lecz gospodarze utrzymali się przy piłce, do której dopadł Pedro Rebocho. Sędzia Raczkowski przyznał korzyść i nie wyrzucił z boiska gracza Pogoni. John van den Brom był wściekły i dopadł sędziego technicznego. Emocje trzymały go jeszcze po spotkaniu na konferencji prasowej.
- Normalnie nie lubię mówić po meczach o sędziach, ale tym razem muszę zrobić wyjątek. To jest najgorszy sędzia w Polsce, a na pewno dla Lecha Poznań. Sześć razy nam sędziował i ani razu nie wygraliśmy. To był topowy mecz i ona zasługuje na topowe sędziowanie. To nie jest pierwszy raz, ta sytuacja się powtarza - grzmiał holenderski trener Lecha.
- Mógłbym mówić o swoim zespole, ale dla mnie najważniejszym aspektem dzisiejszego meczu była praca arbitra. Niepokazanie drugiej żółtej kartki to wielki błąd. To był oczywisty błąd. Nie tylko ta decyzja, lecz także sposób tłumaczeń sędziego był dla mnie absurdalny. Sposób, w jaki ten sędzia prowadzi mecze Lecha, jest bardzo zły i mam nadzieję, że to ostatni raz, kiedy prowadził nasz mecz. Dla nas to kolejny przypadek, kiedy decyzje tego konkretnego sędziego są przeciwko nam. Kiedy gramy słaby mecz, potrafię się do tego przyznać - podsumował.