• Link został skopiowany

Polska na Euro 2012. Nietypowy polski trener

"Fornalik - zanim jeszcze objął kadrę - stał się zakładnikiem swojej "niemedialności". To, że nie zarzuca dziennikarzy bon motami, nie był bohaterem żadnego skandalu i nikt nie pamięta jego kontrowersyjnej wypowiedzi, nie oznacza, że zabraknie mu autorytetu u gwiazdek reprezentacji" - pisze w felietonie dziennikarz Sport.pl i "Gazety Wyborczej" Przemysław Iwańczyk.

Ledwie kilka dni temu wielu szacownych ekspertów wzywało, by nie zastanawiać się, co by było, gdyby udało się wbić Grekom dwa gole, z Rosjanami nie stracić żadnego, a trener Franciszek Smuda nastawił Polaków na nieco bardziej ofensywnym styl podczas zakończonego dla nas Euro. Słysząc i czytając, z jaką łatwością ci sami podważają teraz kandydaturę Waldemara Fornalika na nowego selekcjonera, nieśmiało zaapeluję, byśmy zawczasu nie uznawali go za zahukanego, pozbawionego europejskich doświadczeń prowincjusza, który z kadrą na pewno sobie nie poradzi.

Nie pójdę w osławioną retorykę PZPN-owej wierchuszki, która przy wyborze każdego selekcjonera wybrzmiewa "nie będzie obcy pluł nam w twarz". Wierzę za to na słowo Zbigniewowi Bońkowi, że żaden zagraniczny szkoleniowiec nie przyjdzie nam uzdrawiać futbolu, tylko zgarnąć sowity kontrakt.

Drugie to czas. Jest go mniej niż mało. Do jedynego towarzyskiego spotkania z Estonią przed walką o mistrzostwa świata zostało niewiele ponad miesiąc. Nowy, zagraniczny szkoleniowiec będzie mógł oczywiście liczyć na wsparcie współpracującego ze Smudą Jacka Zielińskiego, ale jeśli olśni go własna, ryzykowna wizja, po jesiennych meczach z Czarnogórą, Mołdawią i Anglią może być już po wszystkim.

Oczywiście możemy łudzić się, że odkryjemy nową, zagraniczną trenerską perełkę, która błyskiem znajdzie lekarstwo na nasze piłkarskie bolączki i śpiewająco przeprowadzi nas przez mundialowe eliminacje. Ale to moim zdaniem jeszcze bardziej ryzykowne niż postawienie na kogoś, kto wejdzie do reprezentacyjnego futbolu z przaśnej ligowej rzeczywistości.

Grzegorz Lato w imieniu PZPN ogłosił wczoraj, że w walce o selekcjonerski stołek zostali już tylko Fornalik i 66-letni Berti Vogts, ostatni trener, z którym Niemcy wygrały wielką imprezę (Euro 1996). Nie wierzę, że władze związku biorą kandydaturę tego drugiego na poważnie. Powiedziały o nim, bo jego menedżer przysłał ofertę współpracy, podobnie zresztą jak nieustająco starający się o angaż Hiszpan Javier Clemente. PZPN sam zagranicznego trenera nie szuka, nie ma nawet na niego pieniędzy, więc tego, że następcą Smudy zostanie nasz rodak, jestem więcej niż pewien.

Jeśli tak, czy kadrę oddalibyście w ręce nikomu nieznanego w trenerce Piotrowi Nowakowi? Były reprezentant poparcie wśród kibiców ma spore, ale bardziej przypomina ubiegającego się z czarną teczką o prezydenturę Stana Tymińskiego niż wizjonera, który po podboju Ameryki ma pomysł na polski futbol. A może Maciej Skorża, który dokonał cudu nad Wisłą, nie zdobywając z Legią pewnego mistrzostwa Polski, a wcześniej wystawiając na pośmiewisko Wisłę Kraków, która przerżnęła eliminacje Ligi Mistrzów z Lewadią Tallin?

Nie mówmy zresztą o innych, zastanówmy się nad Fornalikiem. Oczywiście nie mam pewności, że nie przyjdzie mu do głowy wojować z Anglikami swoimi ludźmi - stoperem Piotrem Stawarczykiem czy ofensywnym Maciejem Jankowskim (wymieniam ich akurat, bo grają na pozycjach, których mamy największy deficyt dobrych graczy), ale oskarżanie go a prori o selekcjonerską indolencję, jest tak samo uzasadnione, jak przewidywanie, że kierowca z Przasnysza po wjeździe do stolicy na pewno spowoduje śmiertelny wypadek.

Nie jest winą Fornalika, że nie dostał szansy w Legii, Wiśle, czy Lechu. Pracując w trudnych warunkach dociągnął Ruch do wicemistrzostwa kraju i finału Pucharu Polski, od trzech lat pracuje w tym samym miejscu, co jest w Polsce godnym odnotowania ewenementem. To on, nie mając piłkarskich artystów, ustawił taktycznie ligowy zespół na tyle, że miał on własny styl, piłkarze nie dawali się zabiegać rywalowi, samemu będąc skutecznym przede wszystkim w dopracowanych w szczegółach stałych fragmentach gry.

Mam wrażenie, że Fornalik - zanim jeszcze objął kadrę - stał się zakładnikiem swojej "niemedialności". To, że nie zarzuca dziennikarzy bon motami, nie był bohaterem żadnego skandalu i nikt nie pamięta jego kontrowersyjnej wypowiedzi, nie oznacza, że zabraknie mu autorytetu u gwiazdek reprezentacji. Spróbujmy choć uwierzyć, że Fornalik po wejściu do renomowanej restauracji będzie wiedział, jak posługiwać się sztućcami i nie pozwoli sobie, by siedzący razem z nim pluli mu do talerza.

Waldemarze, Polskę zbaw! - czy Fornalik będzie następcą Smudy? 

Więcej o:

WynikiTabela
Dodawanie komentarzy zostało wyłączone na czas ciszy wyborczej