Piłkarze są bardziej profesjonalni od polityków

- Jak przypomnieć sobie piłkarzy z lat 70., 80., to rzeczywiście jest zmiana, jeżeli chodzi o język, którym się posługiwali. Tamci nieraz dukali, byli pełni kompleksów. Ci dzisiejsi ich nie mają - język naszych futbolistów analizuje dr Artur Czesak, językoznawca z UJ.

Renata Radłowska: Zauważył pan, jak ładnie mówią polscy piłkarze?

Artur Czesak: Zauważyłem. Choć z pewnym zdziwieniem. Ale później tego zdziwienia się zawstydziłem, bo pomyślałem, że niby dlaczego mam oczekiwać od futbolistów kłopotów z językiem i wypowiedzi złożonych z monosylab? To są przecież nasi reprezentanci, więc mówią tak jak średnia społeczeństwa; są tacy jak my, tyle że potrafią fenomenalnie grać w piłkę nożną.

Jakub Błaszczykowski uwielbia słowo "aczkolwiek". Myśli pan, że średnia społeczeństwa tak mówi? On chyba wyrasta ponad średnią.

- Wciąż dominuje "chociaż", a "aczkolwiek" pojawia się, jak i inne słowa z wyższego rejestru literackiej polszczyzny, w sytuacjach oficjalnych. Wtedy, gdy jesteśmy zestresowani, używamy słów typowych dla polszczyzny pisanej. Pełno go na szkoleniach i "treningach" prowadzonych przez nieco snobistycznych marketingowców.

To ma nas odprężyć?

- To uciekanie do stylu urzędowego jak do jakiegoś przytulnego azylu; do języka, który ćwiczyliśmy pod okiem nauczycieli. Słowa, takie jak: "aczkolwiek", "bynajmniej", "poniekąd" przeżywają dziś swoisty renesans. Z punktu widzenia stylistyki możemy się zastanawiać, czy to powrót do złotego wieku polszczyzny, czy też na tle innych wypowiedzi te nazbyt literackie nie wyglądają jak zombie...

Życiorys piłkarza jest przeważnie taki, że pewnym momencie musi zdecydować: sport czy szkoła. I jeszcze pięć lat temu w wypowiedziach polskich piłkarzy było widać, że niewiele w szkole się nauczyli, bo zwyczajnie mieli inne priorytety. Dziś piłkarze są świadomi językowo, po prostu ładnie mówią (przynajmniej większość).

- Nie będę udawał, że jestem świetnym znawcą biografii naszych piłkarzy, ale z pewnością obracanie się w międzynarodowym środowisku, znajomość języków i praktyka wypowiedzi dla mediów to znakomity trening językowy. Może nie tak forsowny jak ten na boisku, ale równie skuteczny. Zmieniła się średnia wykształcenia całego naszego społeczeństwa, a wybór kariery piłkarskiej nie wygląda tak jak w czasach PRL. Wtedy piłka bywała wybawieniem od służby wojskowej czy pracy górnika dołowego. Mamy więcej możliwości i nasi sympatyczni oraz elokwentni (co mówię z podziwem, a nie ze złośliwością) reprezentanci są tego przykładem.

Widział pan parę dni temu wywiad Moniki Olejnik z Robertem Lewandowskim?

- Tak. Pan Lewandowski radził sobie bardzo dobrze. Oczywiście były drobne potknięcia...

Jakie?

- Mamy wspierać naszych, a pani mnie namawia do krytyki... Źle używał imiesłowów kończących się na "ąc", ale to typowe dla bardzo dużej części mówiących po polsku. Imiesłowy te są typowe dla języka pisanego, w wypowiedzi mówionej trudno nieraz utrzymać spójność gramatyczną zdania. Myśl lekko krytyczna mi się pojawiła: nasz napastnik używał zaimka "gdzie" jako uniwersalnego łącznika między zdaniami, które w wersji staranniejszej powinny być łączone słowami "kiedy" albo "jak".

Piłkarze mówią bardzo logicznie. Czasem bardziej logicznie niż politycy.

- Oni są bardziej profesjonalni od polityków, mimo że są krócej w kadrze narodowej niż wielokadencyjni posłowie! Słusznie powiada się, że piłka nożna jest grą dla ludzi inteligentnych. My, zwykli widzowie, potrafimy mówić o pięknie futbolu, o lotności zawodników, porywających akcjach; tymczasem piłkarze pamiętają o strategii, ustawieniach, stałych fragmentach gry, typach zwodów. Przypominają w tym sztabowców, żołnierzy planujących i przeprowadzających ćwiczenia.

A otwartość piłkarzy na media pan zauważył? Dużo ich. Mnie się podoba.

- Jak przypomnieć sobie piłkarzy z lat 70., 80., to rzeczywiście jest zmiana. Tamci nieraz dukali, byli pełni kompleksów. Ci dzisiejsi ich nie mają. Dlaczego? Być może dlatego, że mają więcej okazji do spontanicznych wypowiedzi. Media też się zmieniły - nie wymagają już prób, sztywnego wbijania się w garnitur; nie ma gorsetu cenzury, więc mogą być naturalniejsi.

Jako miłośnika regionalizmów na pewno kusi pana, żeby coś powiedzieć o sekcji śląskiej w naszej reprezentacji.

- Przykre jest to, że wciąż cechy dialektalne śląskie ("jo widzioł w Niemcach") są "dowodami" na niedostateczną polskość naszych piłkarzy. To nie są tradycyjne żartobliwe przytyki. Z forów internetowych wylewa się nienawiść. A przecież dzięki obecności piłkarzy o ciekawych życiorysach nasza kadra jest cudownie pluralistyczna językowo.

Jakiego polskiego powinni się uczyć nasi polscy-zagraniczni piłkarze?

- Z telewizyjnych migawek wynika, że są w rękach specjalistów od nauczania języka polskiego jako obcego. Ale ten język bywa drewniany i nieco sztuczny. Nic nie zastąpi wtopienia się w rzeczywistość językową, czyli swobodnej pogawędki na zgrupowaniu, gdzie mogą pojawić się "zwyczajne" słowa.

Zdaje się, że na boisku więcej jest tych zwyczajnych.

- To naturalne.

Piłkarz Polański, kiedy strzelił bramkę ze spalonego w meczu z Rosją, coś zmiął w ustach. Coś bardzo polskiego. Czyli zwyczajne słowa zna, a przecież jest jednym z tych polskich -zagranicznych zawodników w naszej kadrze.

- Z ruchu warg można czasem odczytać, że w chwili triumfu albo po nieudanej akcji lub faulu nasi zawodnicy wypowiadają trzysylabową frazę, w której ośrodkami sylab są kolejno samogłoski "u-a-a". Jest hipoteza, że frazę tę rozpoczyna spółgłoska "k"...

Więc nie bronić ich przed naszymi wulgaryzmami?

- Gdyby je zaobserwować u zawodników uczących się polskiego, w sytuacjach spontanicznych, byłby to dowód ich integracji językowej. "K..." jest wszak arcypolska.

Więcej o:
Copyright © Agora SA