• Link został skopiowany

Polska - Grecja na Euro 2012. Remis Polski z Grecją na inaugurację. Dwie czerwone kartki, obroniony rzut karny

Z nieba do piekła i z powrotem. Ależ inauguracja Euro z Grecją!!! Mogli wygrać, mogli przegrać. Zremisowali - relacjonuje ze Stadionu Narodowego Robert Błoński.

Czytaj relację z meczu na Z Czuba.pl ?

W 70. minucie Stadion Narodowy eksplodował. Po raz kolejny tego popołudnia w tym niesamowicie emocjonującym, pasjonującym thrillerze, który rozpoczął mistrzostwa. Przemysław Tytoń właśnie obronił rzut karny wykonywany przez Karagounisa. Gdyby kapitan Greków trafił, byłoby 2:1 dla mistrzów Europy sprzed ośmiu lat. Ale rezerwowy Tytoń spisał się doskonale, wyczuł gdzie będzie posłana piłka i właśnie tam się rzucił. Bramkarz PSV był na boisku, bo chwilę wcześniej Wojciech Szczęsny sfaulował w polu karnym rezerwowego Salpingidisa i sędzia wyrzucił go z boiska. Siły się wyrównały, bo tuż przed przerwą wyleciał obrońca Papastathopoulos. Przynajmniej jedna z dwóch żółtych kartek, które dostał była kontrowersyjna.

Polaków dzieliły od porażki dosłownie centymetry. Po pierwszej połowie taki scenariusz wydawał się niemożliwy, wręcz nieprawdopodobny. Zespół Franciszka Smudy grał jak natchniony. Meczów jego zespołu nie da się oglądać bez emocji.

W 17. minucie Jakub Błaszczykowski dośrodkował daleko w pole karne. Na bliższy słupek wbiegał Maciej Rybus, obok niego był jeden tylko grecki stoper, a najdalej ze wszystkich Robert Lewandowski. Piłka przeleciała nad głowami dwóch piłkarzy, zatrzymała się na trzeciej. Tej najważniejszej, Polskiej. Lewandowskiego.

Dwumetrowy bramkarz Kostas Chalkias rzucił się rozpaczliwie, ale nie miał żadnych szans. Tak padł historyczny gol dla Polaków. Pierwszy na Stadionie Narodowym. Pierwszy zdobyty przez nasz zespół w pierwszym meczu wielkiego turnieju od 1974 roku, kiedy na MŚ w RFN pokonaliśmy Argentynę 3:2.

Nie byłoby tej podniosłej i wzruszającej chwili, gdyby nie Ludovic Obraniak. Pomocnik Bordeaux odebrał Grekom piłkę jeszcze na ich połowie, a potem zagrał do Błaszczykowskiego. W ten sposób Polakom udało się zaskoczyć Greków, którzy nie zdążyli się ustawić i zorganizować we własnym polu karnym. Tego właśnie, natychmiastowej próby odbioru piłki po stracie, wymaga selekcjoner i na to zwracał uwagę podczas każdego treningu. Smuda - jak sam mawia - "piłował" ten element z zawodnikami do znudzenia. Krzyczał "press, press" i "bliżej, bliżej" tysiące razy. Opłaciło się w najważniejszym momencie.

Polacy grali świetnie, ale do przerwy. Totalnie zdominowali Greków, kontrolowali mecz. Bramka powinna paść parę chwil wcześniej, ale po dośrodkowaniu Piszczka piłka o parę centymetrów minęła głowę Lewandowskiego. Urodzony w Warszawie 24-letni napastnik spełnił oczekiwania, zniósł presję. Wreszcie na wielkim turnieju nie zawiedli ci najważniejsi. Piszczek potwierdził klasę światową, wspierał go Jakub Błaszczykowski. Po kwadransie legendarny angielski napastnik Michael Owen pytał na Twitterze, czy w reprezentacji Grecji jest jakiś lewy obrońca.

Tercet z Borussii szalał jak w Dortmundzie. Wspomagali ich bohaterowie drugiego planu - niedoceniany wcześniej Rafał Murawski rządził w środku, wspierał go Eugen Polański. Ciężko było wskazać słaby punkt, bo Grecy nie istnieli na boisku. Zespół Smudy nie pozwolił na nic. Polacy zagrali dokładnie tak, jak wszyscy oczekiwali i się spodziewali. Grecy wiedzieli, skąd nadciągnie największa nawałnica, ale nie byli w stanie jej powstrzymać.

Niestety, ale wiedzieli również, że najłatwiej pod polską bramkę dostać się lewą stroną, gdzie broni Sebastian Boenisch wspomagany przez Rybusa, który był najgorszy na boisku. Siedem minut po przerwie to właśnie skrzydłowy Tereka Grozny nie zdążył zablokować dośrodkowania prawego obrońcy Torossidisa, Wasilewski zderzył się ze Szczęsnym, a rezerwowy Salpingidis wyrównał. Z Rybusa nie było pożytku ani w defensywie, ani w ataku - oddał jeden niecelny strzał po dośrodkowaniu Boenischa. Później zmienił go Tytoń.

Przy wyniku 1:1 mecz stał się taki, jakiego wszyscy spodziewali się od pierwszej minuty. Nudny i wolny. Schowani przed własnym polem karnym Grecy kontratakowali. Polacy nie umieli złapać rytmu sprzed przerwy, gol jakby ich sparaliżował. Gdyby nie fantastyczna interwencja Tytonia przegraliby spotkanie, w którym zasłużyli przynajmniej na remis. Gdyby nie było tej jedenastki, do wejścia na boisko był przygotowany skrzydłowy Kamil Grosicki.

Grecy nie pokazali w tym meczu niczego wielkiego. Wystarczyło, żeby nie przegrać z Polską. We wtorek zespół Smudy gra z uważaną za faworyta grupy Rosją. Na pewno zagra w nim Tytoń.

GALERIA z meczu Polska - Grecja

Więcej o:

WynikiTabela
Dodawanie komentarzy zostało wyłączone na czas ciszy wyborczej