Remis 1:1 z Grecją nie jest wynikiem złym, nie przekreśla szans na awans do ćwierćfinału, ale gra polskiej drużyny - bardzo dobra na początku meczu, słaba w końcówce - stawia pod znakiem zapytania możliwości reprezentacji w turnieju. Kilku podstawowych piłkarzy zagrało słabo, Smuda - poza początkiem meczu - nie dał impulsu drużynie.
Włoska "La Gazzetta dello Sport" ostro krytykuje selekcjonera podkreślając, że "nie jest orłem" i że "zgubił się w labiryncie". "To nieszczęsny trener" - pisze gazeta dodając, że Smuda nie rozumiał tego, co dzieje się na boisku i nic nie robił, kiedy należało reagować i zmienić grę.
Co konkretnie można zarzucić Smudzie?
Selekcjoner dokonał tylko jednej i to z konieczności - w 68. minucie zdjął z boiska Macieja Rybusa, by wprowadzić Przemysława Tytonia po czerwonej kartce Wojciecha Szczęsnego.
- Trener Greków Fernando Santos w przerwie zdecydował się na pokerową zagrywkę, jaką było wprowadzenie Salpingidisa. On strzelił dwa gole i wypracował karnego. Santos miał nosa, że go wprowadził. Smudzie takiego nosa zabrakło - ocenia ekspert Canal+ Maciej Murawski. - Szkoda, że szansy nie dostali Kamil Grosicki, Rafał Wolski czy Artur Sobiech.
- Smuda powinien wprowadzić drugiego napastnika na ostatnie 15 minut - ocenia w "Przeglądzie Sportowym" Waldemar Matysik, brązowy medalista mundialu z 1982 roku. - Powinniśmy wprowadzić jednego zawodnika wyżej, Rafał Wolski idealnie pasowałby do takiej roli. Mógłby zastąpić słabo spisującego się Ludovica Obraniaka - dodaje na łamach gazety Grzegorz Mielcarski.
Co na to Smuda? - A był pan kiedyś trenerem? - żachnął się na konferencji prasowej selekcjoner odpowiadając na pytanie dziennikarza o brak zmian. A potem dodał tylko: - Miał wejść Paweł Brożek, ale strata gola pokrzyżowała nam plany.
Po czerwonej kartce dla Greków Polacy mogli rzucić się na osłabionych rywali, by ich dobić, ale tego nie zrobili. W drugiej połowie nie wykorzystali impulsu, który mogła dać im obrona karnego przez Tytonia.
- W momencie, kiedy Grecy zaczęli grać w dziesiątkę, cofnęliśmy się, zaczęliśmy grać źle. Zabrakło mi zmiany, sygnału od trenera - komentował mecz ekspert Polsatu Sport Tomasz Hajto. - Warto było spróbować coś zrobić, rozruszać zespół, z którego zeszło powietrze i na tle którego rywal się rozkręcał - mówił Maciej Murawski.
- Smuda bał się cokolwiek zmienić. Nie zaufał rezerwowym. Bał się, że zmiany mogą sprawić, że nawet remisu nie utrzymamy. Po prostu - zwyczajnie się przestraszył - ocenia bloger Sport.pl Paweł Czado. - Holenderski dziennikarz zadał mi mocne pytanie: czy wasz trener jest tchórzem? Nie wykonanie podczas meczu żadnej zmiany, to coś nie do pomyślenia - mówił Robert Błoński ze Sport.pl.
- Trener nie potrafił stworzyć drużyny na Euro. Nie ma, kogo wpuścić na boisko, bo powołał takich ludzi, którzy nie są w stanie nic zmienić - stwierdził Wojciech Kowalczyk, ekspert Polsatu Sport.
Pierwszą połowę Polacy wygrali 1:0, kończyli ją z przewagą zawodnika i jako zespół lepszy. A bramkę na 1:1 stracili już w 51. minucie po akcji, w której formacji defensywnej zabrakło koncentracji i komunikacji.
- Nie umiem wytłumaczyć, jak drużyna może przejść tak negatywną metamorfozę w kwadrans - zastanawia się były świetny bramkarz Józef Młynarczyk. - Przecież w pierwszej części nie było jakiegoś zabójczego tempa, nie był to mecz na wysokim poziomie. Całego zdrowia na boisku nie zostawiliśmy, a tu nagle wyszedł jakby inny zespół. On przestał tworzyć kolektyw.
- Trener Franciszek Smuda chyba źle zmotywował piłkarzy w przerwie. Powinni atakować i wykończyć Greków, ale biało-czerwoni zaprezentowali chaos i wielki bałagan - oceniał mistrz olimpijski z 1972 roku Zbigniew Maszczyk.
- Uważam, że w przerwie w naszym zespole popełniono błąd w sferze mentalnej, myśląc, że ten mecz jest wygrany, bo prowadzimy 1:0, jesteśmy wyraźnie lepsi i mamy jednego zawodnika więcej - dodaje Maciej Murawski.
Co na to Smuda? - W przerwie bardzo się motywowaliśmy, ale potem na boisku zaczęliśmy grać w poprzek i Grecy wyczuli, że chodzi nam przede wszystkim o to, by utrzymać wynik. Poszli do przodu i zdobyli gola - mówił selekcjoner.
Polacy rozpoczęli spotkanie w niezłym tempie, a kończyli je tak, jakby nie mieli sił. - To przerażające, że w drugiej połowie z każdą minutą widać było, jak nasi piłkarze gasną. Czy treningi, na które podczas zgrupowania narzekali piłkarze, nie były zbyt ciężkie? Może trener przesadził i na wielkim turnieju znów zabraknie nam sił - zastanawiał się Michał Szadkowski ze Sport.pl.
- Wyglądało to fatalnie. W drugiej połowie piłkarze wyglądali tak, jakby z minuty na minutę był im odcinany tlen - oceniał po meczu Tomasz Hajto. - Pewnie wiele osób uważa teraz, że nie wytrzymaliśmy kondycyjnie, że nasi piłkarze są źle przygotowani. Proszę mi uwierzyć, tak nie jest. Słaba gra w drugiej połowie to efekt złego nastawienia - stwierdził jednak Murawski.
Smuda: - Wydaje mi się, że zespół wytrzymał spotkanie fizycznie. Ten pierwszy mecz wiązał się z ogromnym stresem, ta drużyna na wielkich turniejach nigdy nie grała ,więc brak jej doświadczenia - tłumaczył na konferencji prasowej selekcjoner.
- Nie może być mowy o stresie, skoro przez pierwsze 20-30 minut żadnego stresu nie było widać - zauważył fizjolog Ryszard Szul, który przyczynę słabości fizycznej argumentował zamkniętym dachem Stadionu Narodowego i duchocie. - Na początku Polacy grali świetnie, wyglądali na szybkich. A potem brakło prądu, powietrze na Narodowym stało - dodał Szul.
Drugi mecz Polacy rozegrają we wtorek na Stadionie Narodowym, a rywalem będą Rosjanie, którzy w piątek rozgromili Czechów aż 4:1. - W tej chwili nie chcę mówić o ewentualnych zmianach przed meczem z Rosją - oznajmił po meczu z Grecją Smuda. - Jestem pewien, że z każdym spotkaniem będzie lepiej - dodał selekcjoner.