Boavista w sezonie 2000/01 zaskoczyła piłkarską Portugalię, zdobywając mistrzowski tytuł (rok później została wicemistrzem). Było to zwieńczenie najlepszego okresu w historii klubu, grającego wówczas w Lidze Mistrzów, a któremu obecnie grozi sportowa i organizacyjna katastrofa.
Na cztery kolejki przed końcem sezonu zespół z Porto ma 21 pkt i zajmuje 17., czyli przedostatnie miejsce w tabeli. A o skali problemów organizacyjnych najdobitniej świadczy to, że w minioną środę po południu na stadionie Bessa zgasło światło. Z tego powodu zespół musiał trenować na innych obiektach (m.in. w podmiejskim Esmoriz).
Czym było to spowodowane? Problemami finansowymi klubu należącego do Gerarda Lopeza i zarządzanego przez Garrido Pereirę (prezes), a przez to nieopłaceniem rachunków za prąd. Dopiero we wtorek 22 kwietnia, po niemal tygodniu, na klubowych obiektach wszystko wróciło do normy.
"SAD (Rada Nadzorcza - red.) spłaca klubowy dług, a światła wracają na stadion Bessa. Zasilanie obiektu zostało przywrócone dzięki interwencji Fary’ego Faye’a" - przekazał portugalski dziennik "A Bola". Wspomniany Faye to były gracz Boavisty, a obecnie przewodniczący Rady Nadzorczej.
Zobacz też: Fatalne wieści dla Barcelony przed El Clasico. "Nie zagra"
To wszystko dzieje się w przededniu hitowego spotkania ze Sportingiem. "Sprzedaż biletów na mecz z 'Lwami' będzie kontynuowana w środę, ale w zwykłym miejscu, czyli w biurze PR (wcześniej odbywała się w klubowym sklepie, który nie został odcięty od prądu - red.). Drużyna wznowi również pracę na Bessa, już bez żadnych ograniczeń" - przekazano.
Mecz Boavisty ze Sportingiem był zagrożony ze względu na brak prądu, jednak w tej sytuacji powinien zostać rozegrany zgodnie z planem, czyli w niedzielę 27 kwietnia o godz. 21:30 czasu polskiego.