Przyszłość Thomasa Tuchela była niewiadomą, odkąd tylko po nieudanym sezonie rozstał się on z Bayernem Monachium. Bawarczycy mieli co prawda w pewnym momencie nawet namawiać go na zostanie w klubie, po tym jak odmówiło im kilku trenerów, ale wtedy było już za późno (ostatecznie zatrudnili Vincenta Kompany'ego).
Już w lipcu angielskie media łączyły go z potencjalnym objęciem roli selekcjonera tamtejszej kadry, jako że po przegranym finale Euro 2024 z posady zrezygnował Gareth Southgate. Jednak temat się wówczas nie rozwinął. Niedawno z kolei Niemiec był postrzegany jako potencjalny następca Erika Ten Haga w Manchestrze United, który pod wodzą Holendra zdecydowanie bardziej się zwijał, niż rozwijał. Ponownie jednak nic z tego nie wyszło.
Tym samym i Tuchel pozostawał bez pracy, i Anglia bez selekcjonera na stałe, bo Lee Carsley od początku był jedynie opcją tymczasową. Poradził sobie przeciętnie, bo jego zespół wygrał co prawda trzy z czterech meczów, ale z nikim naprawdę poważnym też nie grał (Irlandia, Finlandia i Grecja), a i tak poniósł sensacyjną porażkę na Wembley z Grecją (1:2). To był sygnał dla Anglików, że trzeba przyspieszyć tempo poszukiwań. No więc przyspieszyli i to bardzo.
Dziennik "The Times" poinformował, że tamtejsza federacja doszła wreszcie do porozumienia z Thomasem Tuchelem. Niemiec ma zacząć pracę już od listopadowej przerwy reprezentacyjnej. Z czasem informację zaczęły potwierdzać też kolejne źródła, w tym Fabrizio Romano, który napisał na portalu X swoje słynne "here we go". Z kolei telewizja "Sky Sports" podaje, że oficjalna konferencja prasowa i potwierdzenie objęcia przez Tuchela posady, ma się odbyć w środę 16 października o godzinie 14:30 (czasu polskiego).
Thomas Tuchel będzie pierwszym Niemcem na tym stanowisku w historii, a ogólnie trzecim zagranicznym trenerem po Szwedzie Svenie-Goranie Erikssonie (2001-2006) oraz Włochu Fabio Capello (2007-2012). Lub czwartym jeśli liczyć tymczasowego Carsleya, który jest Irlandczykiem.