Robert Lewandowski wybornie rozpoczął sezon w barwach FC Barcelony. Cztery mecze, cztery gole i jedna asysta - tak wyglądały dotąd jego statystyki. Sam zainteresowany miał zapewne ogromną motywację, by poprawić je w niedzielnym meczu z Gironą. Był to przecież jego 100. występ w barwach katalońskiego klubu.
Reprezentant Polski w każdym meczu od początku sezonu zachwycał, ale tym razem bohater mógł być tylko jeden - Lamine Yamal. Ten nie dość, że dosłownie bawił się obrońcami Girony, to dwukrotnie trafił do bramki. Na początku drugiej odsłony perfekcyjnie dograł również futbolówkę do Lewandowskiego, ale ten będąc sam na sam z bramkarzem - niezbyt dokładnie próbował ją nad nim przerzucić.
Niedługo później Flick podjął niespodziewaną decyzję i postanowił zdjąć go z murawy, a na jego miejsce posłać Ferrana Torresa. Tuż po opuszczeniu placu gry przez Lewandowskiego fani boleśnie przejechali się po Polaku. "Zmarnował jedną z najlepszych akcji drużynowych ostatnich miesięcy", "przechodzi obecnie jakiś kryzys wieku średniego, to jedyne wytłumaczenie", "Flick wreszcie go ściągnął, kocham go", "przestępca, który zrujnował akcję sezonu", "on ewidentnie ma jakieś problemy" - pisali w komentarzach.
Portal Sofascore ocenił 36-latka na 6,9, co było drugą najgorszą notą w zespole po Cubarsim 6,7. Nasz napastnik miał zaledwie 24 kontakty z piłką, trzykrotnie tracił posiadanie, a ponadto wygrał tylko jeden pojedynek. Wskaźnik xG (oczekiwanych goli) zatrzymał się na 0,26. Dziennik "Marca" wystawił mu za to "szóstkę". "Nie był w stanie uczcić święta bramką" - podsumowano.
FC Barcelona ma zatem po pięciu kolejkach na koncie komplet punktów. Lewandowski pozostaje liderem klasyfikacji strzelców, mając bramkę przewagi nad klubowym kolegami - Laminem Yamalem oraz Raphinhą. Kolejną szansę na poprawę wyniku będzie miał w niedzielę 22 września, kiedy Barcelona zmierzy się na wyjeździe z Villarrealem.