Krytykował Probierza. PZPN zwolnił legendę po 12 latach

- Widocznie w związku są takie oczekiwania, żeby Klub Wybitnego Reprezentanta to był Klub Klakierów. Rzeczywiście, słabo nadawałem się do tej roli - w rozmowie z portalem sportowefakty.wp.pl powiedział Dariusz Dziekanowski, który kolejny raz skytykował Polski Związek Piłki Nożnej oraz jego szefa, Cezarego Kuleszę.

20 goli w 63 występach - to bilans Dariusza Dziekanowskiego w reprezentacji Polski. Były zawodnik m.in. Widzewa Łódź, Legii Warszawa czy Celticu Glasgow to jeden z najlepszych napastników, jaki zagrał w naszej drużynie narodowej.

Zobacz wideo

Po zakończeniu kariery piłkarskiej Dziekanowski zajął się polityką. W 2014 r. został radnym sejmiku mazowieckiego V kadencji. Cztery lata później został radnym m.st. Warszawy. W 2015 r. i 2023 r. Dziekanowski bez powodzenia startował w wyborach parlamentarnych.

Od 2012 r. Dziekanowski pełnił też funkcję przewodniczącego Klubu Wybitnego Reprezentanta. To stowarzyszenie zrzeszające piłkarzy, którzy rozegrali co najmniej 80 meczów (od 8 listopada 2013 r.) albo co najmniej 60 meczów (przed 2014 r.) w reprezentacji Polski.

Dziekanowski został odwołany z funkcji przed Euro 2024. Nieoficjalnym powodem decyzji Polskiego Związku Piłki Nożnej były krytyczne słowa Dziekanowskiego na temat kadry Michała Probierza oraz samego związku.

- Tak, potwierdzam: zostałem odwołany za krytykę związku, reprezentacji i selekcjonera Michała Probierza. Z tego co wiem, to taki wniosek złożył członek zarządu PZPN Radosław Michalski, który sam - mimo że był piłkarzem kadry - statusu "wybitnego reprezentanta" nie ma. Widocznie w związku są takie oczekiwania, żeby Klub Wybitnego Reprezentanta to był Klub Klakierów. Rzeczywiście, słabo nadawałem się do tej roli - powiedział Dziekanowski w rozmowie z portalem sportowefakty.wp.pl.

- Sprawowałem tę funkcję przez 12 lat. Pierwszym przewodniczącym był Grzegorz Lato, po nim Władek Żmuda, a po Żmudzie ja. I zawsze ten przewodniczący był wybierany demokratycznie, przez samych członków Klubu. Nikt wcześniej się nam w to nie wtrącał, ani prezes PZPN, ani zarząd. Ale widać czasy i obyczaje się zmieniły - dodał.

Dziekanowski o Kuleszy: Moglibyśmy wszyscy się wstydzić

- Nie wiem, co będzie dalej, może mnie w ogóle wyrzucą z Klubu Wybitnego Reprezentanta. No, ale poważnie mówiąc, to zgrzytało między mną a działaczami już wcześniej. Dziwię się, że w PZPN wolno kneblować krytykę, zamiast słuchać różnych opinii i wyciągać wnioski. Zresztą nikt nawet nie próbował mi w bezpośredniej rozmowie przedstawić argumentów PZPN - kontynuował Dziekanowski.

O co chodziło w problemach na linii Dziekanowski - PZPN? - Generalnie o to, że nas lekceważono. Np. nie było odzewu na nasz pomysł, by piłkarki reprezentacji Polski mogły dołączyć do Klubu Wybitnego Reprezentanta, odebrano nam prawo do wystawiania delegata na Walne Zgromadzenie PZPN, dochodziło też do różnych - że tak powiem - niezręczności - powiedział były zawodnik.

- Proszę sobie wyobrazić, że gdy status wybitnego reprezentanta był nadawany Kazimierzowi Kmiecikowi, to chcieliśmy, żeby przed meczem reprezentacji wręczał mu pamiątkowy dyplom i uhonorował go jego przyjaciel Antoni Szymanowski. Taka była nasza prośba do PZPN. I co się okazało? Że Szymanowskiego na płytę boiska nie zaproszono, bo zastąpili go działacze: Cezary Kulesza i sekretarz generalny związku. I takich albo podobnych historii jest wiele. Myślę, że Kulesza tak się pchał do czynienia tych honorów, gdy wybitnym zostawał Kmiecik, bo to dla prezesa była prosta robota. Trzeba było tylko piłkarzowi podać rękę. A gdyby trzeba było już coś powiedzieć do mikrofonu, mogło być gorzej. Moglibyśmy wszyscy się wstydzić - podsumował.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.