Z pewnością kibice doskonale pamiętają mistrzostwa świata z 2014 roku, które wygrała reprezentacja Niemiec. Wówczas na brazylijskich stadionach królował jednak jeden piłkarz - James Rodriguez. Wraz z reprezentacją Kolumbii dotarł do ćwierćfinału, gdzie lepsi okazali się gospodarze turnieju (2:1). Mimo to 22-letni wówczas pomocnik dzięki sześciu golom zdobytym w pięciu meczach został królem strzelców mundialu, a jego spektakularne trafienie z meczu 1/8 finału przeciwko Urugwajowi (2:1) zostało wyróżnione nagrodą im. Puskasa.
To otworzyło Jamesowi furtkę do wielkiego transferu. Za 75 milionów euro z AS Monaco wykupił go Real Madryt! Już wcześniej - w 2013 roku - Kolumbijczyk cieszył się ogromnym powodzeniem na rynku. Francuski klub wykupił go wówczas z FC Porto za 45 milionów euro, natomiast do Portugalii zawitał trzy lata wcześniej, odchodząc z argentyńskiego Banfield za nieco ponad siedem milionów euro. Jedno było pewne - James Rodruguez miał papiery na wielkie granie i w pierwszych sezonach w Realu pokazywał namiastkę swojego geniuszu.
Jego przekleństwem okazały się jednak liczne kontuzje. Choć nigdy nie doznał urazu, który wykluczyłby go z gry na np. rok, to regularnie borykał się z mniejszymi lub nieco większymi problemami zdrowotnymi. Łącznie w ciągu trzech sezonów spędzonych w Madrycie opuścił aż 54 spotkania. Rozegrał ich 125, strzelając 37 bramek i notując 42 asysty. Z "Królewskimi" sięgał także po dwa puchary Ligi Mistrzów i tyle samo krajowych mistrzostw. W 2017 roku James został wypożyczony na dwa lata do Bayernu Monachium, gdzie przeżywał wielkie wahania formy. Monachijczyków jego wypożyczenie kosztowało aż 13 milionów euro. Z Bayernem wygrał dwa mistrzostwa Niemiec, po czym w 2020 roku odszedł do Evertonu.
W Premier League Kolumbijczyk nie przypominał samego siebie. Znów opuszczał mnóstwo spotkań przez urazy, a jego forma pozostawiała wiele do życzenia. W końcu zgłosiło się po niego katarskie Al-Rayyan SC, gdzie spędził rok. Jego zjazd był naprawdę spektakularny. W kwiecie piłkarskiego wieku odszedł na niecały sezon do greckiego Olympiakosu, który rozwiązał z nim kontrakt w kwietniu zeszłego roku.
Ostatnie 12 miesięcy spędził w brazylijskim Sao Paulo, które zatrudniło go po trzech miesiącach bezrobocia. Tam czasami trudno było mu załapać się do wyjściowej jedenastki. Zagrał jedynie osiem spotkań, w których zanotował gola i asystę. Wszystko zmieniło się jednak w czerwcu. James błysnął na Copa Amercia, dzięki czemu został MVP całego turnieju, a w mediach znów zrobiło się o nim głośno. Kolumbia z 33-latkiem w składzie dotarła aż do finału, gdzie przegrała 0:1 z Argentyną.
Rodriguez szybko stał się "gorącym kąskiem" na rynku transferowym i podjął decyzję o opuszczeniu Sao Paulo. Pojawiły się doniesienia, że ponownie chce grać w Europie. Ostatecznie padło na hiszpańskie Rayo Vallecano. Dziennikarze rozpisywali się o tej transakcji przez tygodnie, aż w końcu sam klub potwierdził transfer. 106-krotny reprezentant Kolumbii podpisał kontrakt do końca czerwca 2025 roku z opcją rocznego przedłużenia. Tym samym James wróci do Madrytu po niemal czterech latach.
Warto wspomnieć o jego ogólnych statystykach z La Liga, które są całkiem niezłe - zagrał 85 meczów, zdobył 29 goli i zaliczył 28 asyst. Rayo już we wtorek 27 sierpnia o 21:30 zmierzy się u siebie z FC Barceloną. Być może w kadrze meczowej pojawi się już ich nowa gwiazda.