- Tobiasz i Jędrzejczyk pojechali w przerwie do szpitala. Kacper został zszyty, założono mu kilka szwów. Co do "Jędzy", musiał być przewieziony, bo już na boisku stracił przytomność. Miał badanie tomografii, czeka na wyniki - przekazał na konferencji prasowej po niedzielnym meczu ze Śląskiem Wrocław trener Legii Goncalo Feio. Choć pierwotnie sytuacja wyglądała groźnie, to właśnie uspokojono fanów.
"Zderzenie miało swoje konsekwencje, ale wszystko wskazuje na to, że nic groźnego się nie stało" - napisał po północy portal Legia.Net. I teraz tę informację potwierdził sam klub w mediach społecznościowych. "Pierwsze badania Kacpra Tobiasza i Artura Jędrzejczyka nie wykazały poważnych urazów głowy. Zawodnicy mają założone szwy na rany" - przekazano w oficjalnym komunikacie.
Dodano, że cały zespół do późnych godzin nocnych czekał na obu zawodników, z którymi ostatecznie udało się w poniedziałek rano wrócić do Legia Training Center. Piłkarze będą w najbliższych dniach pod stałą obserwacją sztabu medycznego, by jak najszybciej wrócić do gry. "Bardzo dziękujemy za tak wiele pytań i troskę o zdrowie Kacpra i Artura. Wszyscy ich wspieramy" - oznajmiono.
Szkoleniowiec Legii nie krył zdenerwowania, kiedy został zapytany o ten incydent. - Do tej sytuacji nigdy nie powinno dojść, ale nie chcę powiedzieć nic więcej na ten temat - stwierdził Feio. Najprawdopodobniej chodziło mu o to, że tuż przed nieszczęśliwym zdarzeniem Blaz Kramer był faulowany, a Szymon Marciniak puścił wówczas grę. 34-latek mógł też nawiązywać do czasu, ponieważ sytuacja miała miejsce w ósmej minucie doliczonego czasu. Sędzia doliczył za to jedynie siedem minut.
Kontuzjowanych Jędrzejczyka oraz Tobiasza zastąpili w przerwie Radovan Pankov oraz Gabriel Kobylak. Ostatecznie mecz zakończył się remisem 1:1. Legia nie utrzymała zatem pozycji lidera ekstraklasy i spadła na trzecią lokatę w tabeli ekstraklasy.