Bohaterem największego transferu wychodzącego z ekstraklasy w letnim oknie transferowym był Michał Skóraś. Polski skrzydłowy za 6 milionów euro zamienił Lecha Poznań na Club Brugge. Po oficjalnym debiucie w nowych barwach, który miał miejsce kilka dni temu w eliminacjach europejskich pucharów, przyszedł czas na pierwszy występ w krajowej ekstraklasie.
W miniony weekend inauguracje miała belgijska Jupiler League. W pierwszej kolejce Club Brugge mierzył się na własnym boisku z KV Mechelen. Michał Skóraś spotkanie rozpoczął na ławce rezerwowych, więc raczej nie spodziewał się, że szansę na zameldowanie się na boisku otrzyma jeszcze w pierwszej połowie.
Stało się tak w 31. minucie na skutek kontuzji Andreasa Skov Olsena, prawoskrzydłowego ekipy Ronny'ego Deila. Na razie nie wiadomo jak poważny jest to uraz i jak szeroko otworzony on Skórasiowi drzwi do pierwszego składu ekipie z Brugii, która już w czwartek zagra rewanżowy mecz w eliminacjach Ligi Konferencji Europy z Aarhus. W pierwszym starciu padł wynik 3:0 dla Belgów.
23-letni wychowanek Lecha Poznań zagrał pozostałą część spotkania, mimo czerwonej kartki dla zawodnika jego zespołu Maxima De Cuypera na kwadrans przed jego zakończeniem. Natomiast Club Brugge niespodziewanie tylko zremisowało 1:1 i to po wyrównującej bramce z rzutu karnego w 64. minucie w wykonaniu Igora Thiago. Goście na prowadzenie wyszli przed przerwą za sprawą trafienia Roba Schoofsa. Był to więc średnio udany debiut dla Michała Skórasia w belgijskiej lidze, zwłaszcza że sam Polak zaprezentował się dość przeciętnie.
Kibice Club Brugge w mediach społecznościowych podkreślają jednak, że z minuty na minutę Polak spisywał się lepiej, a jego pewność siebie rosła. Musi przyzwyczaić się do warunków panujących na tamtejszych boiskach. W dodatku wszedł na pozycję prawoskrzydłowego, gdy lepiej spisuje się i czuje na przeciwległej flance. Później pełnił nawet rolę w centrum boiska.