Mecz o Puchar Polski pomiędzy Lechem Poznań i Rakowem Częstochowa przebiegł w świetle skandalu. Przed Stadionem Narodowym znalazło się tysiące kibiców drużyny ze stolicy Wielkopolski, którzy nie zostali wpuszczeni na Stadion Narodowy. Powodem miała być ich oprawa, która nie spełniała postawionych wymogów.
Relację z wydarzeń "okołofinałowych" na kanale Meczyki.pl na YouTube przedstawił Dawid Dobrasz, dziennikarz "Głosu Wielkopolskiego". - Kibice Lecha nie weszli na mecz przez oprawę. Potem dochodziło do jakichś dantejskich scen. Słyszałem o gazowaniu kibiców, karetkach pogotowia pod stadionem, także o wynoszeniu kogoś i o broniach gładkolufowych - powiedział.
Sam Dobrasz przyznał, że absolutnie nie spodziewał się takich obrazków. - Jeszcze po zakończeniu meczu widziałem, że Jesper Karlstroem i Dawid Kownacki mieli spięcie z fotografem, bo chyba ktoś tam za blisko podszedł. Jest bardzo nerwowo. Nie ukrywam, że jestem z Poznania i śledziłem to pod tym kątem. Czegoś takiego nawet w najczarniejszym koszmarze bym nie widział, mam też na myśli wynik tego spotkania - dodał.
Dziennikarz "Głosu Wielkopolskiego" następnie przyznał, że był to "czarny dzień" dla kibiców. - Przed stadionem sytuacja się zaogniła. To są jednak ludzie, którzy przyjechali kibicować, miało być święto dla rodzin i dzieci, a jest czarny dzień dla kibiców. Nigdy nie chciałbym ponownie czegoś takiego widzieć na oczy - opisał.
Dobrasz podsumował również samo spotkanie i docenił postawę Rakowa Częstochowa. - Ciężko coś powiedzieć, ale wydaje się, że po tym dniu ten Lech Poznań, ta społeczność jako klub to już nie będzie ta sama drużyna. "Kolejorz" przegrał zasłużenie, Raków jest lepszym zespołem, pokazał to w całym sezonie w spotkaniach z zespołem Macieja Skorży - zakończył.