Kamiński dla Sport.pl: Nie wszystko jest winą Pazdana! Zamiast krytykować, wspierajmy go

Nie przyjechałem na zgrupowanie kadry by być statystą i siedzieć na trybunach czy ławce rezerwowych. Chcę dostać szansę, ale czekam spokojnie. Jeśli przyjdzie ten dzień, będę przygotowany - mówi w rozmowie ze Sport.pl reprezentant Polski Marcin Kamiński.

Sebastian Staszewski: Lot z Kopenhagi do Warszawy trwał dłużej, niż zazwyczaj?

Marcin Kamiński: Niestety... Zawsze tak jest, bo porażki, jak ta z Danią, bardzo poruszają. Nie ma odpornych na emocje, złość, frustrację. Po takich meczach człowiek marzy, aby szybko wrócić do domu. A zegar nagle spowalnia…

Był pan zdziwiony tym, jak zagrali Duńczycy?

Nie.

A tym, jak potoczył się mecz?

Tak i to bardzo. Byliśmy przygotowani na to, co mogą pokazać piłkarze z Danii. Wiedzieliśmy, jaki preferują styl – wyspiarski, prosty, polegający na długich podaniach. Spotkanie potoczyło się jednak zaskakująco. To wkurzający paradoks, że Duńczycy strzelili bramki po akcjach, jakie analizowaliśmy. Im wyszedł bardzo dobry mecz, nam – bardzo słaby. Oni mieli swój dzień, a my nie. I efektem była ta wysoka przegrana.

Po powrocie do Polski niemal wszyscy piłkarze stawili czoła mediom, nikt nie chował się w hotelowych pokojach. Świadczy to o waszej pewności siebie?

Przecież porażki to część futbolu. Trzeba się po nich otrząsnąć, odpowiedzieć na trudne pytania, wytłumaczyć się. Każdy z nas czuje, że nie zasłużyliśmy na tak wysoki wynik. I każdy chciał o tym głośno powiedzieć. Znaliśmy siłę Danii, to nie są amatorzy, potrafią grać. Nikt jednak nie przewidywał aż czterech straconych bramek. Ale zamiast apatii, pojawiła się w nas sportowa złość. Taka pozytywna. Jesteśmy mocni, zwarci i gotowi!

Czyli mobilizacja pełną parą?

Tak, jest olbrzymia. Każdy chce się zrehabilitować. Pokażemy znów na co nas stać.

Kazachstan to dobry rywal na zapomnienie o Danii?

Dobry, jak każdy inny. Bo co to za różnica? Gramy kolejny mecz eliminacji mistrzostw świata i znów musimy udowodnić, że zasługujemy na Mundial.

W Astanie zremisowaliśmy 2:2.

Ale nie możemy się obawiać Kazachstanu. Bo dlaczego mielibyśmy? Poznaliśmy ich silne i słabe strony. Wiemy, że musimy uważać przy stałych fragmentach gry w ofensywie, ale mamy również świadomość, że nasze stałe fragmenty sprawią im kłopot. Na pewno nie będziemy jednak czekać na ich ruch. Jesteśmy gospodarzem i musimy wygrać!

Mateusz Borek powiedział w rozmowie ze Sport.pl, że nie zdziwiłoby go postawienie przez trenera Nawałkę na Kamińskiego, bo reprezentacja potrzebuje dziś lewonożnego stopera umiejącego rozegrać piłkę. Dodatkowo na Michała Pazdana spadła ogromna fala krytyki…

Czasem przychodzi okres, że wszystko się wali. Nie ma ludzi, którzy przez całe życie nie popełniają błędów. A na pewno nie ma takich w futbolu. Złe rzeczy, które dzieją się w Legii Warszawa, nie są winą Michała. Tak samo w kadrze. Nie zrzucajmy wszystkiego na niego. To zamieszanie jest bardzo duże, ale kompletnie niepotrzebne. Powinniśmy raczej go wspierać.

Ale słabsza dyspozycja Pazdana może być dla pana szansą.

Nie przyjechałem na zgrupowanie by być statystą i siedzieć na trybunach czy ławce rezerwowych. Chcę dostać szansę, ale czekam spokojnie. Jeśli przyjdzie ten dzień, będę przygotowany.

Tym dniem może być 4 września 2017 roku?

Jestem na to gotowy. Ale decyzję podejmie selekcjoner. Istotniejsze natomiast od tego, kto dziś zagra, jest to, czy i jak wysoko wygramy z Kazachstanem.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.