Po środowej klęsce w Zabrzu, gdzie Pogoń przegrała z Górnikiem aż 0:9, wydawało się, że w meczu z Wisłą może paść kolejny niechlubny rekord w liczbie bramek straconych przez szczecinian. Do poprzedniej środy rekordowe przegrane Pogoń zanotowała w spotkaniach z Legią i Ruchem, które gromiły ją po 6:0. Górnik dorzucił jeszcze trzy gole. Tego mieli już dość kibice Pogoni, którzy po meczu w Zabrzu na jednej z poświęconych jej stron internetowych zapowiadali przerwanie meczu, by nie doszło do kolejnej kompromitującej porażki. Planowali wkroczyć na murawę w przerwie i nie dopuścić do wznowienia gry. Skończyło się na pogróżkach. Ale ogromna w tym zasługa piłkarzy Pogoni, którzy tym razem zagrali dobrze.
Kibice przecierali oczy ze zdziwienia, bo szczecinianie od początku meczu toczyli niemal wyrównaną walkę z krakowianami. Defensywą Pogoni kierował tym razem doświadczony Rafał Pawlak, którego wspierali Admir Adżem i Marek Walburg. Ten był spokojny i pewny w swoich interwencjach. Jedynie w środku pola brakowało Radosława Bilińskiego, który umie przytrzymać piłkę i uspokoić grę gospodarzy.
Zgodnie z przewidywaniami dominowali piłkarze Wisły, którzy stwarzali sobie sytuacje, ale pudłowali. Wisła powinna prowadzić już od 38. min. Po główce Marcina Kuźby piłka o centymetry minęła słupek bramki Pogoni. W 44. min świetną interwencją popisał się Sławomir Olszewski, który sparował na rzut rożny strzał z sześciu metrów Tomasza Frankowskiego, zupełnie niewidocznego w tym meczu.
W to, co działo się na boisku po przerwie, trudno było uwierzyć. To nie Wisła, ale Pogoń atakowała. W 58 min. strzał z rzutu wolnego Walburga po rykoszecie mija minimalnie bramkę Wisły. Chwilę później strzelał z dystansu Tomasza Radziwon, także minimalnie niecelnie. Najładniejszy strzał meczu padł w 70. min. Maciej Bednarek uderzył z 25 metrów, będąc w pełnym biegu. Piłka zmierzała w okienko krakowskiej bramki, ale na róg wybił ją doskonale interweniujący Adam Piekutowski.
Prezes Wisły Bogdan Basałaj siedzący na trybunach kręcił z niedowierzaniem głową. Za głowę łapał się także Henryk Kasperczak, widząc kolejne fatalne zagrania swoich podopiecznych.
Przed kompromitacją uratował Wisłę Kale Uche. W 83. min. z rzutu rożnego dośrodkował w kierunku pola karnego Grzegorz Pater. Piłkę podbił głową Kuźba, główkował także Uche. Dotknął jej jeszcze Olszewski, ale ta wtoczyła się do bramki.
- Wygraliśmy szczęśliwie. Musimy jednak bardziej mobilizować się na takie mecze - podsumował Jop.
Po meczu tradycyjnie już w klubie pojawił się komornik sądowy, który egzekwuje zadłużenie SSA Pogoń wobec licznych wierzycieli. Jak się nieoficjalnie dowiedzieliśmy, kiedy chciał wejść do klubu, na jego drodze stanął jeden z kibiców. Ostatecznie udało mu się dokonać zajęcia wpływów ze sprzedaży biletów. To suma ok. 23 tys. zł, dług, jaki spółka zaciągnęła za kadencji poprzedniego prezesa Sabriego Bekdasa.
W 42. minucie spotkania kibice w czwartym sektorze okrzykami wzywali pogotowie. Gdy lekarz dobiegał do miejsca zdarzenia, jeden z kibiców już reanimował mężczyznę, który zasłabł, ojca obrońcy Pogoni Marka Walburga. Po chwili karetka odwiozła ojca piłkarza do szpitala, gdzie mimo starań lekarzy zmarł.
- To ogromna tragedia. Jesteśmy wstrząśnięci tą informacją. Marek ma nasze wsparcie, drużyna jest z nim - powiedział po meczu Dariusz Szubert, pełniący pod nieobecność Radosława Bilińskiego funkcję kapitana drużyny.
Strzelec bramki
Wisła: Uche (83. min. po dośrodkowaniu Patera, które przedłużył głową Kuźba)
Widzów 3,5 tys.
Składy
Pogoń: Olszewski - Adżem, Pawlak, Więckowski, Walburg Ż - Radziwon (64. Żebrowski), Kułkiewicz, Szubert, Kotula Ż (57. M. Bednarek), Adamowicz Ż - Kluzek (65. Wydmuszek)
Wisła: Piekutowski - Kuzera Ż, Paszulewicz, Głowacki, Jop - Kosowski (68. Pater), Cantoro, Strąk, Uche - Frankowski (57. Dubicki), Kuźba Ż (85. Moskal)
Bohater meczu
Zespół Pogoni, który nie "położył" się przed Wisłą, tocząc z nią niemal przez cały mecz wyrównaną walkę