• Link został skopiowany

Droga na mundial. Chile nie tęskni za Bielsą

Kiedy Marcelo Bielsa osierocił reprezentację Chile, kibice nie tylko w tym kraju martwili się, co stanie się z jedną z najpiękniej grających na świecie drużyn. Ale Chile już nie musi tęsknić za Bielsą. Znalazło jego godnego następcę, Jorge Sampaolego.
Alexis Sanchez
GETTY IMAGES/Stuart Franklin

Tekst powstał w ramach "Tygodnia Amerykańskiego" projektu "Continental - Droga na Mundial"?

- Moja decyzja jest nieodwołalna. Nie chcę brać udziału w tej szopce, która dzieje się w chilijskiej federacji - oświadczył Marcelo Bielsa na początku 2011 roku. Argentyński szkoleniowiec, który uczynił z Chile jedną z najefektowniej grających reprezentacji świata, nie mógł porozumieć się z szefami związku. Najpierw z Jorge Segovią, wybranym na prezydenta federacji, potem - po anulowaniu wyniku wyborów - z jego następcą Sergio Jaude. Temu ostatniemu zarzucił podawanie fałszywych informacji mediom i opinii publicznej, stwierdził też, że nie jest w stanie funkcjonować w chilijskim futbolu.

- Nie wiadomo, kto nim rządzi. Prezydent federacji, największe kluby, a może wszystkie 32 ekipy pierwszej i drugiej ligi? - pytał.

17 mln gniewnych ludzi

W Chile Bielsa był uwielbiany. Dość powiedzieć, że kiedy skonfliktowany z Bielsą Segovia wygrał wybory, kibice w kraju zaprotestowali z całą mocą. Powstała strona internetowa "17 milionów gniewnych ludzi" (tylu jest mniej więcej Chilijczyków), gdzie zbierano wirtualne podpisy pod petycją, by Bielsa pozostał na stanowisku.

Nie chciał. Następcą "El Loco" - "Szalonego" - mianowano jego rodaka, Claudio Borghiego. Bielsa wpoił Chilijczykom futbol na wskroś ofensywny, oparty na pressingu, szybkości, wymianie podań z pierwszej piłki, grze z wykorzystaniem skrzydłowych. Borghi miał kontynuować jego idee, ale przesadził. Eliminacje mistrzostw świata 2014 roku drużyna zaczęła w Buenos Aires. I Borghi wystawił pięciu bardzo ofensywnych graczy, w tym dwóch rozgrywających: Mati Fernandeza i Jorge Valdivię - coś, na co Bielsa odważył się jedynie dwukrotnie w ciągu niemal czterech lat pracy w Chile. Trójkę obrońców wspierał z linii pomocy jedynie Carlos Carmona. Efekt? Gładka porażka 1:4.

Cztery dni później Chilijczykom poszło już znacznie lepiej. Pokonali u siebie Peru 4:2, a fanom szczególnie podobała się pierwsza połowa, w której drużyna grała jak za czasów Bielsy i strzeliła rywalom dwa gole.

Miesiąc później przyszła klęska z Urugwajem 0:4. Wprawdzie Chile wygrało trzy kolejne mecze eliminacyjne, ale po trzech kolejnych przegranych (u siebie z Kolumbią i Argentyną i na wyjeździe z Ekwadorem) posada Borghiego zawisła na włosku.

Poleciał w listopadzie 2012 roku, po przegranym towarzyskim meczu z Serbią, piątej porażce z rzędu. Jak sam powiedział, poproszono go, by zrezygnował zaledwie kilka minut po ostatnim gwizdku sędziego. Swoje zrobiła seria porażek (Chile spadło na szóste miejsce w tabeli eliminacji MŚ) i konflikt z niektórymi piłkarzami - ponoć Borghi często słyszał od nich, że nigdy nie będzie jak Bielsa.

 

Trener na drzewie

Jorge Sampaoli, który zastąpił Borghiego, być Bielsą nawet by się nie odważył. Bo Bielsa to jego idol i trenerski guru. A choć Bielsę nazywają "Szalonym", a Sampaoli dorobił się jedynie przydomka "Mańkut" (jest lewonożny, jak sam mówił, prawa noga służyła mu wyłącznie do chodzenia), to panowie są do siebie podobni także mentalnie.

Sampaoli urodził się w Casildzie, kilkadziesiąt kilometrów od Rosario, gdzie na świat przyszedł Bielsa. Był obiecującym piłkarzem Newell's Old Boys, ale karierę przerwała mu poważna kontuzja kolana. Miał zaledwie 19 lat.

Zdecydował się pozostać w futbolu jako trener. Pracował w amatorskich Aprendices Casildenses, potem w Belgrano de Arequito. Właśnie wtedy świat po raz pierwszy usłyszał o Jorge Sampaolim.

- To był 1995 rok. W jednym z meczów dostałem czerwoną kartkę i w następnym nie mogłem poprowadzić drużyny. Żeby nimi kierować, wspiąłem się na drzewo, które rosło obok stadionu i stamtąd dawałem instrukcje - wspomina.

Zdjęcie siedzącego na drzewie Sampaolego trafiło na pierwsze strony gazet w Rosario. Wtedy prezydent Newell's Old Boys, Eduardo Jose Lopez, zaoferował mu pracę z klubem, którego był właścicielem, trzecioligowym Argentino de Rosario.

Południowoamerykańska Barcelona

W 2002 roku przyszła pierwsza poważna oferta - z peruwiańskiego pierwszoligowego Juan Aurich. W debiucie przyszło mu się zmierzyć z jedną z czołowych ekip kraju, Universitario. Do 88. minuty Juan Aurich prowadził 1:0, ale potem stracił dwa gole. Sampaoli zaś stracił wkrótce pracę, po ośmiu meczach, z których zdołał wygrać tylko jeden.

Miesiąc później pracował już w Sport Boys, gdzie dokończył sezon i odegrał się na Universitario (2:0). Pracował potem z innymi klubami w Peru (Coronel Bolognesi, Sporting Cristal), Chile (Deportivo O'Higgins) i Ekwadorze (Emelec). Wreszcie, w 2011 roku, odnalazł swoją ziemię obiecaną.

W Universidad de Chile wprowadził w życie całą filozofię gry Bielsy. Pressing, futbol ofensywny, płynne przechodzenie z gry czwórką do gry trójką obrońców, grę skrzydłami i rozgrywającego, ustawione za plecami dwójki napastników. "La U" grała fenomenalnie. Zdobyła dwa mistrzostwa kraju z rzędu (triumfując w sezonach otwarcia i zamknięcia, Aperturze i Clausurze), we wspaniałym stylu wygrała Copa Sudamericana (latynoski Puchar UEFA) - 12 meczów bez porażki, bramki 21-2, w Copa Libertadores (odpowiednik Ligi Mistrzów) doszła do półfinału. Klub nie przegrał 36 kolejnych spotkań w lidze, a sezon zamknięcia (Clausurę) rozpoczął od rekordowych dziewięciu zwycięstw z rzędu. Zachwycona brazylijska prasa nazwała klub "południowoamerykańską Barceloną".

- W niektórych meczach intensywnością i rozmachem naszych ataków przewyższaliśmy Barcelonę - opowiadał Sampaoli. - Ale takie porównania i tak nie mają sensu. Barcelona była w stanie robić to przez lata, my - zaledwie rok. Chociaż gdybyśmy mieli takich graczy, jakich mają w Katalonii...

Mańkut - wizjoner

Chile szukało kogoś, kto podjąłby się pracy Heraklesa - zastąpić Bielsę. Sampaoli wydawał się najbliższy ideału.

- Moja relacja z Bielsą jest niemal mityczna. On jest doskonały, i w doskonały sposób wprowadza w życie ideę futbolu ofensywnego, z którą zawsze się identyfikowałem. Ja po prostu jestem subskrybentem jego filozofii - mówił Sampaoli.

Chilijska federacja podpisała z nim kontrakt 3 grudnia 2012 roku. Pierwszy mecz w eliminacjach pod wodzą "Mańkuta" Chile przegrało, ulegając 0:1 Peru. Ale potem na rozkładzie znalazły się kolejno: Urugwaj, Paragwaj, Boliwia, Wenezuela i Ekwador. Był też wyjazdowy remis z fantastyczną Kolumbią, zakończony remisem 3:3, choć Chile prowadziło już 3:0. Obrazu dopełniają remisy z Brazylią i Hiszpanią oraz wygrana z Anglią.

- Wierzę, że kluczem do sukcesu jest zjednoczenie drużyny. Na mundialu tacy będziemy. Jeden za drugiego, ręka w rękę, przeciwko każdemu. Nie zmienimy stylu gry, nie pozwolimy, by zmusili nas do tego przeciwnicy - przekonuje Sampaoli. I dodaje: - Futbol to radość, a nie obowiązek i to staram się wpajać graczom.

Wizjoner z misją. Wprawdzie po losowaniu, które rzuciło Chile do grupy z Hiszpanią, Holandią i Australią, Sampaoli stwierdził, że to nielogiczne stawiać jego drużynę w rzędzie faworytów mundialu, ale faktem jest, że w Chile już nie tęsknią za Bielsą. A uspokojenie "17 milionów gniewnych ludzi" to zadanie równie niełatwe, jak zdobycie medalu mistrzostw świata.

Wszystkie reprezentacje zaprezentowały stroje na mundial - oceń sam!

Więcej o: