Bundesliga: Boski van Gaal zagrożony

Pokażcie mi, który trener ma lepsze CV niż ja? - pytał niedawno Louis van Gaal. Ale imponujący życiorys nie uratuje mu posady w Bayernie, jeśli monachijczycy będą męczyli się z przeciętniakami Bundesligi tak jak w sobotę

Kiedy na dwie minuty przed końcem meczu z Eintrachtem Frankfurt Daniel Van Buyten trafił po rozpaczliwej akcji do siatki gości, euforia na ławce Bayernu była taka, jakby Bawaria miała za chwilę świętować mistrzostwo. Van Gaal z miną mówiącą "wiedziałem, przecież nie mogło być inaczej" i wskazując palcem na swoją głowę - jakby podkreślając własny geniusz taktyczny - przyjmował gratulacje. Piłkarze ściskali się w amoku. Van Buyten długo nie mógł wyjść spod kilku kolegów, którzy przycisnęli go do murawy niczym w meczu rugby.

Radość wielka, rywal malutki. Bayern znów niemiłosiernie męczył się z zespołem środka tabeli: miał przewagę, Luca Toni marnował strzelecką okazję za okazją, nieskuteczny był też Thomas Mueller. Na pół godziny przed końcem przegrywał. W tym momencie Bayern był kilka kolejnych kroków dalej od mistrzostwa, a van Gaal - prawdopodobnie, to spekulacje mediów - bez pracy.

Prawdopodobnie, oficjalnie nikt nie stawiał mu ultimatum. Atmosfera wokół Bayernu podobnie jak rok temu jest coraz gorsza. Przed sobotnim spotkaniem zespół van Gaala miał dokładnie taki sam bilans, jak Bayern Jürgena Klinsmanna na analogicznym etapie poprzedniego sezonu - a wtedy już mówiono o jego zwolnieniu. Teraz, kiedy pojawiły się pytania, czy Holender to właściwy trener dla monachijczyków, ten odpowiedział: - Nie wiem, jaki trener może porównywać swoje CV z moim. Alex Ferguson? Fabio Capello? Wygrali więcej niż ja, ale nie sądzę, by nagle rzucili swoje posady i przyszli do Bayernu.

Monachijczyków uratował w sobotę odkryty jesienią Mueller - jakby zaprzeczenie strategii trenera, który lekką ręką wydawał przed sezonem miliony euro. Młody Niemiec najpierw podał idealnie do Mario Gomeza, a po strzale tego ostatniego piłkę do pustej bramki piłkę mógł dobić Arjen Robben. Na dwie minuty przed końcem Mueller przedłużył podanie Philipa Lahma i dzięki temu piłkę wbić do siatki mógł Van Buyten.

Dzięki Belgowi Holender prawdopodobnie uratował posadę, choć jego pozycja ciągle jest bardzo słaba - po porażce w Lidze Mistrzów z Bordeaux, horror z Eintrachtem, nawet zwycięski, nie poprawił notowań van Gaala. - Przecież mieliśmy kilka świetnych akcji przeciwko Eintrachtowi, który był skoncentrowany właściwie tylko na tym, by się bronić - mówił trener po meczu.

Ale sytuacja van Gaala zaczyna bić rekordy dziwactwa, jakie przed rokiem cechowało Bayern Klinsmanna. Do mediów przeciekł fragment zaskakującego przemówienia trenera, które wygłosił w szatni przed jednym ze spotkań. - Jestem bogiem! Mam rację we wszystkim - krzyczał zawodnikom Bayernu. Dziś uznawany jest za największego autokratę pracującego w Monachium. Nie słucha jakichkolwiek opinii, nie chce pomocy, nie toleruje rad.

I jest już pierwszy sygnał niezadowolenia - tak jak w przypadku Klinsmanna - ze strony Franza Beckenbauera. - Bayern nie idzie w dobrym kierunku - stwierdził kilka dni temu prezes Bayernu.

500

dni niedawno minęło od czasu, gdy Bayern ostatni raz był liderem Bundesligi

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.