Adam Waczyński: Podoba mi się to, ktoś był bardzo kreatywny. Cieszę się, że mogę być kojarzony z rzutami za trzy, bo ostatnio dużo nad tym elementem pracowałem.
- Nie umiem opisać słowami uczucia, którego doświadczasz, gdy jeden celny rzut uruchamia całą serię. Tak było w meczach z Rosją i Francją. Koledzy powtarzają mi, że jak mam pozycję, to mam rzucać, bo jestem w gazie.
- W Hiszpanii nauczyłem się, jak utrudniać sobie treningowe rzuty. Analizuję zagrywki i sytuacje, w których będę oddawał rzuty, ustawiam krzesła, które muszę ominąć, i biegam między nimi na maksymalnej szybkości. Oddaję po pięć rzutów z każdej pozycji, potem zmieniam się z Karolem Gruszeckim, z którym trenujemy tak samo. Jeden podaje piłki drugiemu, można trochę odpocząć.
- Ważniejsze jest to, że te punkty prowadziły do zwycięstw. Wygraliśmy dwa mecze, byliśmy blisko Francji, walczymy o drugie miejsce w grupie.
- Skupiamy się przede wszystkim na najbliższym meczu, czyli na Izraelu. Środowe zwycięstwo ustawiłoby nas w bardzo komfortowej sytuacji, mielibyśmy sporą szansę na tę drugą pozycję. To byłby sukces, w 1/8 finału prawdopodobnie uniknęlibyśmy starcia z Hiszpanią lub Serbią, zagralibyśmy z kimś z trójki Turcja, Niemcy, Włochy. Ale teraz liczy się tylko Izrael. Do Francji przyjechaliśmy walczyć, nie odpuszczamy żadnego meczu, nawet z gospodarzami. Teoretycznie mogliśmy podejść do spotkania z nimi inaczej, uznać, że to faworyt, że sobie odpoczniemy. My jednak nie przyjechaliśmy tu odpoczywać, w każdym meczu bijemy się o zwycięstwo, chcemy sprawiać niespodzianki.
- Zdaję sobie sprawę, jakim zawodnikiem jest Casspi. Jego ulubiona gra to wbieganie pod kosz po linii końcowej za plecami obrońców, którzy chcą odciąć go od podania. Ja go odcinał nie będę. Niech dostanie piłkę, będziemy walczyć jeden na jednego. Dalej od kosza Casspi może nie być tak groźny.
- To było niesamowite doświadczenie, grać przeciwko takiemu graczowi - wyższemu, z większym zasięgiem ramion. Batum jest typowym skrzydłowym, ja bardziej rzucającym, ale wymieniam się na tych pozycjach z Mateuszem, Karolem czy Przemkiem Zamojskim. Batum gra twardo, bardzo twardo. Ale widziałem, że zdenerwował się dwoma faulami, które popełnił na mnie w pierwszej kwarcie, po których musiał zejść na ławkę. W kolejnych fragmentach meczu bronił jeszcze mocniej.
- Założenie było takie, że A.J. ma atakować z boku boiska do końcowej linii, a ja mam dostać dwie zasłony od wysokich i wyjść na pozycję do rzutu w jego kierunku. Na treningach graliśmy tę zagrywkę raz czy dwa razy, pod wpływem zmęczenia w końcówce meczu totalnie wypadła nam ona z głowy i wyszło, jak wyszło. Ale tak myślę, że nawet, gdybym dostał te dwie zasłony, to i tak by z tego nic nie wyszło, bo Batum wiedział, co się kroi. Stał w takim miejscu, że z tych zasłon nie mógłbym skorzystać.
- Jestem pewny, że teraz, jak tylko podniosę piłkę do góry, to wszyscy obrońcy będą się nabierać na mój zwód.
- Właśnie. Ja będę starał się z tego korzystać i kreować pozycje dla kolegów. Bo jak obrońca podskoczy, a ja pójdę krok do przodu, to ktoś podejdzie do mnie i zostawi swojego gracza. Wtedy ja mogę podać - do Aarona Cela, Damiana Kuliga, Mateusza, A.J. też dobrze rzuca za trzy. Rozmawialiśmy już o tym z trenerem, zdaję sobie z tego sprawę, wiem, że jestem w stanie pomóc drużynie w inny sposób niż rzutem. I ten sposób znajdę.
- Poprawiłem rzut z biegu, kiedy wychodzę na pozycję i dostaję piłkę. Jestem też lepszy w obronie indywidualnej, która była moją słabszą stroną. Potrafię już odczytać grę atakującego, po kilku akcjach, po ruchu ciała, po ruchu samych oczu, jestem w stanie stwierdzić, co może zrobić.
- Nie chcę tego oceniać, to trener miał wizję budowy zespołu od początku do końca, my po prostu wykonujemy jego polecenia. Mamy znakomity zespół, każdy, kto wchodzi z ławki, daje z siebie maksimum. Tego może nie widać w punktach, zbiórkach czy asystach, ale chłopaki naprawdę ciężko pracują. To jest najważniejsze - każdy zna swoją rolę w zespole, wszyscy zostawiamy serce na parkiecie.
- Ale tak nie jest, nie jesteśmy od Marcina uzależnieni. Nasz system gry jest bardzo, bardzo rozbudowany. Wszystkich kilkudziesięciu zagrywek podczas jednego meczu oczywiście nie gramy, selekcjonujemy je przed każdym spotkaniem w zależności od tego, z kim gramy. Mamy wiele zagrywek na Marcina, w których on ma grać tyłem do kosza, ale są też takie, w których ma stawiać zasłony i po nich wbiegać pod kosz. I po tych drugich akcjach wykonał już w tym turnieju kilka wsadów. Na pewno nasza gra jest bardziej urozmaicona niż dwa lata temu w Słowenii.
- Cieszę się, że tak to wygląda. Mateusz znakomicie gra z piłką, ja sprawdzam się w tym, nad czym pracowałem przez ostatni rok. Ale warto zauważyć, jak dobre zasłony stawiają mi koledzy, często mogę przez to wyjść na czystą pozycję.
- Pewność. Spokojne przeprowadzenie piłki przez połowę. Umiejętność gry z piłką po zasłonie - albo znajduje sobie pozycję do rzutu, albo podaje piłkę do Marcina pod kosz lub do nas na obwód. Dostarcza piłkę tam, gdzie potrzeba, gdzie jest nasza przewaga.
- Trener wszystko opiera na wielkiej, wielkiej motywacji. Na tym, byśmy zdali sobie sprawę z naszej wartości. Przypomina nam, że gwiazdy, wielcy gracze, nie byli wielcy od razu. Że do czołówki się przebijali. Wpaja nam do głowy, że my jesteśmy na tym etapie. Oczywiście, Marcin gra w NBA, A.J. w Eurolidze, Mateusz wyróżniał się w Belgii, Damian Kulig idzie do ligi tureckiej, a ja gram w Hiszpanii i nasze doświadczenia są już niemałe. Nasza podstawowa piątka jest ograna, zdajemy sobie sprawę z własnej wartości. Ale trener potrafi nas zmotywować dodatkowo. I walczymy.