• Link został skopiowany

EuroBasket 2015. Adam Waczyński: Trójki? W Hiszpanii nauczyłem się, jak utrudniać sobie treningowe rzuty

- Analizuję zagrywki i sytuacje, w których będę oddawał rzuty, ustawiam krzesła, które muszę ominąć, i biegam między nimi na maksymalnej szybkości. Oddaję po pięć rzutów z każdej pozycji, potem podaję koledze i odpoczywam - opisuje swoje treningi rzutowe Adam Waczyński, najlepszy strzelec reprezentacji Polski na EuroBaskecie. Mecz z Izraelem w środę o 17.30. Relacja na żywo w Sport.pl oraz w aplikacji Sport.pl LIVE!
Adam Waczyński
Fot. Andrzej Romański/PZKosz.pl

Łukasz Cegliński: Wiesz, że od kilku dni twoje nazwisko pisane jest jako Watrzyński lub nawet Wa3ński?

Adam Waczyński: Podoba mi się to, ktoś był bardzo kreatywny. Cieszę się, że mogę być kojarzony z rzutami za trzy, bo ostatnio dużo nad tym elementem pracowałem.

W pierwszych trzech spotkaniach trafiłeś 10 z 17 rzutów za trzy, czasem w seriach po trzy, po cztery. To znakomite wyniki.

- Nie umiem opisać słowami uczucia, którego doświadczasz, gdy jeden celny rzut uruchamia całą serię. Tak było w meczach z Rosją i Francją. Koledzy powtarzają mi, że jak mam pozycję, to mam rzucać, bo jestem w gazie.

Koledzy mówią też, że możesz być wzorem, jeśli chodzi o treningi rzutowe.

- W Hiszpanii nauczyłem się, jak utrudniać sobie treningowe rzuty. Analizuję zagrywki i sytuacje, w których będę oddawał rzuty, ustawiam krzesła, które muszę ominąć, i biegam między nimi na maksymalnej szybkości. Oddaję po pięć rzutów z każdej pozycji, potem zmieniam się z Karolem Gruszeckim, z którym trenujemy tak samo. Jeden podaje piłki drugiemu, można trochę odpocząć.

Po trzech meczach ze średnią 18,7 punktu jesteś nie tylko liderem drużyny, ale też całych mistrzostw.

- Ważniejsze jest to, że te punkty prowadziły do zwycięstw. Wygraliśmy dwa mecze, byliśmy blisko Francji, walczymy o drugie miejsce w grupie.

Co możecie osiągnąć na mistrzostwach?

- Skupiamy się przede wszystkim na najbliższym meczu, czyli na Izraelu. Środowe zwycięstwo ustawiłoby nas w bardzo komfortowej sytuacji, mielibyśmy sporą szansę na tę drugą pozycję. To byłby sukces, w 1/8 finału prawdopodobnie uniknęlibyśmy starcia z Hiszpanią lub Serbią, zagralibyśmy z kimś z trójki Turcja, Niemcy, Włochy. Ale teraz liczy się tylko Izrael. Do Francji przyjechaliśmy walczyć, nie odpuszczamy żadnego meczu, nawet z gospodarzami. Teoretycznie mogliśmy podejść do spotkania z nimi inaczej, uznać, że to faworyt, że sobie odpoczniemy. My jednak nie przyjechaliśmy tu odpoczywać, w każdym meczu bijemy się o zwycięstwo, chcemy sprawiać niespodzianki.

W meczu z Izraelem będziesz rywalizował z Omrim Casspim z Sacramento Kings, który na razie jest czołowym strzelcem turnieju.

- Zdaję sobie sprawę, jakim zawodnikiem jest Casspi. Jego ulubiona gra to wbieganie pod kosz po linii końcowej za plecami obrońców, którzy chcą odciąć go od podania. Ja go odcinał nie będę. Niech dostanie piłkę, będziemy walczyć jeden na jednego. Dalej od kosza Casspi może nie być tak groźny.

Co wyciągnąłeś z gry przeciwko Nicolasowi Batumowi?

- To było niesamowite doświadczenie, grać przeciwko takiemu graczowi - wyższemu, z większym zasięgiem ramion. Batum jest typowym skrzydłowym, ja bardziej rzucającym, ale wymieniam się na tych pozycjach z Mateuszem, Karolem czy Przemkiem Zamojskim. Batum gra twardo, bardzo twardo. Ale widziałem, że zdenerwował się dwoma faulami, które popełnił na mnie w pierwszej kwarcie, po których musiał zejść na ławkę. W kolejnych fragmentach meczu bronił jeszcze mocniej.

W ostatniej akcji meczu z Francją to ty miałeś oddać ostatni rzut. Nie udało się, rzucał Gortat. Dlaczego?

- Założenie było takie, że A.J. ma atakować z boku boiska do końcowej linii, a ja mam dostać dwie zasłony od wysokich i wyjść na pozycję do rzutu w jego kierunku. Na treningach graliśmy tę zagrywkę raz czy dwa razy, pod wpływem zmęczenia w końcówce meczu totalnie wypadła nam ona z głowy i wyszło, jak wyszło. Ale tak myślę, że nawet, gdybym dostał te dwie zasłony, to i tak by z tego nic nie wyszło, bo Batum wiedział, co się kroi. Stał w takim miejscu, że z tych zasłon nie mógłbym skorzystać.

Kolejni rywale będą się na ciebie szykować, wszyscy już wiedzą, że Waczyński to strzelec w dobrej formie. Masz plan B?

- Jestem pewny, że teraz, jak tylko podniosę piłkę do góry, to wszyscy obrońcy będą się nabierać na mój zwód.

Tak, jak francuski środkowy Rudy Gobert.

- Właśnie. Ja będę starał się z tego korzystać i kreować pozycje dla kolegów. Bo jak obrońca podskoczy, a ja pójdę krok do przodu, to ktoś podejdzie do mnie i zostawi swojego gracza. Wtedy ja mogę podać - do Aarona Cela, Damiana Kuliga, Mateusza, A.J. też dobrze rzuca za trzy. Rozmawialiśmy już o tym z trenerem, zdaję sobie z tego sprawę, wiem, że jestem w stanie pomóc drużynie w inny sposób niż rzutem. I ten sposób znajdę.

W minionym sezonie debiutowałeś w najsilniejszej w Europie lidze hiszpańskiej, wypadłeś bardzo dobrze. Które z zagrań, jakie pokazujesz na EuroBaskecie, są efektem rozwoju w minionym roku?

- Poprawiłem rzut z biegu, kiedy wychodzę na pozycję i dostaję piłkę. Jestem też lepszy w obronie indywidualnej, która była moją słabszą stroną. Potrafię już odczytać grę atakującego, po kilku akcjach, po ruchu ciała, po ruchu samych oczu, jestem w stanie stwierdzić, co może zrobić.

Razem z Mateuszem Ponitką i Marcinem Gortatem jesteście liderami reprezentacji. To wasza drużyna?

- Nie chcę tego oceniać, to trener miał wizję budowy zespołu od początku do końca, my po prostu wykonujemy jego polecenia. Mamy znakomity zespół, każdy, kto wchodzi z ławki, daje z siebie maksimum. Tego może nie widać w punktach, zbiórkach czy asystach, ale chłopaki naprawdę ciężko pracują. To jest najważniejsze - każdy zna swoją rolę w zespole, wszyscy zostawiamy serce na parkiecie.

Przed mistrzostwami były obawy, że reprezentacja może być uzależniona od Gortata. Że kiedy on dostanie piłkę, to reszta będzie stała i patrzyła.

- Ale tak nie jest, nie jesteśmy od Marcina uzależnieni. Nasz system gry jest bardzo, bardzo rozbudowany. Wszystkich kilkudziesięciu zagrywek podczas jednego meczu oczywiście nie gramy, selekcjonujemy je przed każdym spotkaniem w zależności od tego, z kim gramy. Mamy wiele zagrywek na Marcina, w których on ma grać tyłem do kosza, ale są też takie, w których ma stawiać zasłony i po nich wbiegać pod kosz. I po tych drugich akcjach wykonał już w tym turnieju kilka wsadów. Na pewno nasza gra jest bardziej urozmaicona niż dwa lata temu w Słowenii.

Wtedy nie udała się gra na dwie wieże pod koszem, teraz mamy dwugłową bestię na obwodzie - Waczyńskiego i Ponitkę na pozycjach rzucającego i skrzydłowego. Zmieniacie się na nich i uzupełniacie - Mateusz świetnie atakuje kosz, ty bardzo dobrze spisujesz się na dystansie.

- Cieszę się, że tak to wygląda. Mateusz znakomicie gra z piłką, ja sprawdzam się w tym, nad czym pracowałem przez ostatni rok. Ale warto zauważyć, jak dobre zasłony stawiają mi koledzy, często mogę przez to wyjść na czystą pozycję.

Naturalizowany A.J. Slaughter nie jest gwiazdą drużyny, nie zdobywa wielu punktów. Co wam daje na boisku?

- Pewność. Spokojne przeprowadzenie piłki przez połowę. Umiejętność gry z piłką po zasłonie - albo znajduje sobie pozycję do rzutu, albo podaje piłkę do Marcina pod kosz lub do nas na obwód. Dostarcza piłkę tam, gdzie potrzeba, gdzie jest nasza przewaga.

A trener Mike Taylor? Jest energiczny, pracowity, ambitny, ma poczucie humoru, ale która jego cecha lub umiejętność jest najważniejsza?

- Trener wszystko opiera na wielkiej, wielkiej motywacji. Na tym, byśmy zdali sobie sprawę z naszej wartości. Przypomina nam, że gwiazdy, wielcy gracze, nie byli wielcy od razu. Że do czołówki się przebijali. Wpaja nam do głowy, że my jesteśmy na tym etapie. Oczywiście, Marcin gra w NBA, A.J. w Eurolidze, Mateusz wyróżniał się w Belgii, Damian Kulig idzie do ligi tureckiej, a ja gram w Hiszpanii i nasze doświadczenia są już niemałe. Nasza podstawowa piątka jest ograna, zdajemy sobie sprawę z własnej wartości. Ale trener potrafi nas zmotywować dodatkowo. I walczymy.

Zobacz wideo

Najlepsze komentarze czytelników Sport.pl [SIERPIEŃ]

Więcej o: