Czesław Lang o śmierci Bjorga Lambrechta: Zjechał z jezdni i wpadł do fosy

Bjorg Lambrecht zmarł po wypadku na trasie 3. etapu kolarskiego Tour de Pologne. Zarówno lekarz wyścigu jak i Czesław Lang, dyrektor wyścigu, potwierdzili, że Belg nie miał szans na przeżycie zderzenia.
Zobacz wideo

Bjorg Lambrecht po przejechaniu ponad 40 kilometrów wypadł z drogi, po czym uderzył w betonowy przepust. Po trwającej blisko godzinę reanimacji udało się przywrócić jego funkcje życiowe. Po przetransportowaniu karetką do szpitala w Rybniku zawodnik zmarł na stole operacyjnym z powodu rozległych obrażeń ciała.

Informacja o śmierci Lambrechta spłynęła tuż po zakończeniu rywalizacji. Organizatorzy podjęli decyzję o odwołaniu dekoracji najlepszych zawodników. Czesław Lang w rozmowie z dziennikarzami przyznał, że nieznane są powody całego zdarzenia. - 48. kilometr okazał się kilometrem pechowym, gdzie z nawierzchni jezdni, z niewiadomego powodu, zjechał Bjorg Lambrecht. Tak się złożyło, że była tam głęboka fosa, gdzie wpadł i odniósł poważne obrażenia. Były one na tyle poważne, że wezwaliśmy szybko helikopter i pogotowie, które oczywiście jest na miejscu, zabrało go do szpitala. Udało się mu przywrócić akcję serca. Niestety, nie przeżył. Jest nam bardzo, bardzo przykro. Kolarstwo jest sportem, gdzie nie raz podejmuje się ryzyko, choć w tym przypadku to nie był jakiś zjazd, gdzie się zjeżdża 100 km/h. To była po prostu zwykła, szeroka droga - powiedział dyrektor Tour de Pologne.

Tour de Pologne będzie kontynuowany. "Uczcimy pamięć Bjorga Lambrechta"

- Wyścig na pewno będzie jechał dalej. Nie było dzisiaj dekoracji. Razem z zawodnikami postanowiliśmy w ten sposób uczcić jego pamięć. Nie było wesołej atmosfery, nie było happy endu, jaki zawsze tu jest. Będziemy na pewno pamiętać, że był w Polsce taki kolarz. Będziemy pamiętać, że tutaj, na 76. Tour de Pologne skończył swoje życie chłopak, który miał 22 lata. Jest nam bardzo, bardzo przykro - odpowiedział Lang, zapytany o dalsze losy tegorocznego wyścigu.

Z dziennikarzami rozmawiał także lekarz wyścigu, Ryszard Wiśniewski, który brał udział w akcji ratunkowej belgijskiego kolarza. - Lambrecht z dużym impetem zderzył się z betonowym przepustem. Nie tyle głową, co całym tułowiem, klatką piersiową i jamą brzuszną. Poważne obrażenia spowodowały zatrzymanie akcji serca i oddechu. Był reanimowany w karetce, bardzo szybko przybył także śmigłowiec Lotniczego Pogotowia Ratunkowego. Pacjent był wspólnie ratowany przez obydwa zespoły. Staraliśmy się zrobić wszystko, co było w naszej mocy. Nie nadawał się do transportu śmigłowcem, więc przewieziono go naszym ambulansem do szpitala w Rybniku, gdzie został przekazany miejscowym lekarzom, trafił bezpośrednio na blok operacyjny. Tam zmarł z powodu rozległych i ciężkich obrażeń klatki piersiowej, jamy brzusznej. Pojawiło się krwawienie ze śledziony, z wątroby, w ambulansie walczyliśmy także z odmą w klatce piersiowej. Nie udało się go uratować. Jest nam bardzo przykro. Na Tour de Pologne, w którym jeżdżę od lat, takiego zdarzenia nigdy nie mieliśmy - powiedział Wiśniewski.

To nie pierwszy wypadek w Polsce w tym roku

Wypadek Lambrechta przypomina zdarzenie z udziałem Karola Domagalskiego, który w czerwcu również wypadł z drogi. 29-letni kolarz podczas zjeżdżania nagle przewrócił się i wpadł do rowu. Tam uderzył w betonowy przepust. Doznał rozległych obrażeń wewnętrznych i wielu złamań. Bardzo szybko trafił do szpitala w Nowym Targu, gdzie przeszedł dwie operacje.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.