Walki w taxi. Kto to wymyślił? Nie wiadomo. Czy celem była w pełni sportowa klasa i walka? Nie. Czy za to mieliśmy otrzymać mnóstwo chaosu? Jak najbardziej. Jakie były zasady? Trzyminutowa walka w samochodzie bez dachu. Obaj zawodnicy zaczynali zapięci w pasy bezpieczeństwa, a potem nastąpiła chaotyczna wymiana ciosów. Musieli jednak uważać, by nie wypaść z auta, bo to skutkowało... restartem walki. Jednak nikt nie miał wątpliwości, że na tak krótkim dystansie, w takim chaosie, nie było szans, żeby to potrwało pełny limit czasowy.
Półfinałowe walki, odbyte w początkowej fazie gali, na swoją korzyść rozstrzygnęli Michał "Zwykły Chłopak" Skudlarek i Bartłomiej "Komar" Wójcik. Obydwaj bardzo szybko (mniej niż minuta) rozbili przeciwników ciosami i awansowali do wielkiego finału. Tam nie obowiązywał już limit czasowy. Walczyć mieli, aż któryś padnie lub będzie mieć dość.
Długo to nie potrwało. Obaj zawodnicy ekspresowo wypięli się z pasów, ale minimalnie szybciej zareagował Skudlarek. To on znalazł się w dosiadzie i początkowo starał się zapiąć duszenie, ale szybko zrezygnował. Przerzucił się na masakrowanie rywala ciosami. Robił to niezwykle skutecznie i po kilkunastu sekundach sędziowie przerwali walkę.
Skudlarek wygrał prawdopodobnie najdziwniejszy turniej w historii polskich freakfightów. Czy walki w samochodzie na stałe zagoszczą w Clout MMA? Nie sposób przewidzieć. Tak samo jak nieprzewidywalne i chaotyczne są tego typu pojedynki. Choć pewnej efektowności odmówić im nie sposób.
Komentarze (0)
Na Clout MMA zadebiutowały walki w taksówce. Było brutalnie
Nie ma jeszcze żadnych komentarzy - napisz pierwszy z nich!