Jakub Szymański był w swoim eliminacyjnym biegu siódmy na 110 m przez płotki przedostatni. Z bardzo słabym czasem 13,75 s. Czyli gorszym od rekordu Polski aż o pół sekundy. Ten rekord – 13,25 s – należy do niego i do Czykiera. Ten drugi w Paryżu zaczął starty jeszcze gorzej – z czasem 13,99 s był ostatni w swojej serii. Ostatni w swoim biegu był również Krzysztof Kiljan (13,67 s).
Szymański mówił później, że nie wie, co się stało, że w pewnym momencie odcięło mu prąd i że musi to wszystko przemyśleć. - Jestem zadowolony, że są repasaże – mówił z kolei dziennikarzom Kiljan. A najstarszy z grona naszych na razie przegranych płotkarzy powiedział wprost: „Nie ma co się nastawiać, że one coś uratują".
- Uraz powodował, że nie mogłem robić na maksa treningów. I dlatego tak to wygląda. Czy był sens tu jechać? Powiem tak: jeszcze w Spale robiłem niezłe treningi. Niezłe. I naprawdę wierzyliśmy, że jeszcze się uda. Ale po przylocie tutaj włączył się stres, że tej formy docelowej nie ma i to oraz kontuzja spowodowało, że jest słabo – mówił Czykier.
On dwa tygodnie temu naderwał mięsień dwugłowy. - Ja jak jestem w formie, jak jestem zdrowy, to rozwalam wszystkich, a nie przejmuję się jakąś wrzawą – odpowiadał na sugestię, że może 80 tysięcy widzów na Stade de France go trochę sparaliżowało. - Jedyny problem jest taki, że nie udało mi się przywieźć życiowej formy. Gdyby można było cofnąć czas o dwa tygodnie i nie zrobić jednego treningu, który był pechowy… - usłyszeliśmy.
W tamtym momencie uznałem, że cofnę czas. O dwa lata. I przypomniałem Damianowi, jak po czwartym miejscu na MŚ w Eugene przyszedł do nas, polskich dziennikarzy, i powiedział, że teraz się zacznie, że jeszcze nie jest stary (rocznik 1992) i że najbliższe lata będą jego.
- Damian, dlaczego jednak nie są? – zapytałem.
– Są i nie są. Jednak pobiegłem w tym roku 13,27 s, a w mistrzostwach Europy byłem w finale – odpowiedział.
- Ale zapowiadałeś więcej, mówiłeś o medalach – przypomniałem.
- No mówiłem, no i celowałem w ten medal na mistrzostwach Europy. Było blisko, w zasięgu ręki, ale czegoś znowu zabrakło (finału Damian nie ukończył).
Czy najbardziej Czykierowi brakuje zdrowia? - Tak, trochę mnie ono męczy. Dwugłowy to moja pięta achillesowa, naderwałem go trzy czy cztery razy w życiu, ciągle mnie boli – żalił się nasz płotkarz.
Szkoda, że to tak wygląda. W przygotowaniach do tych igrzysk Czykier i Szymański połączyli siły. Mają tych samych trenerów – Mikołaja Justyńskiego i współpracującego z Igą Świątek Macieja Ryszczuka. Przez jakiś czas mieli nawet wspólny apartament, stworzyli grupkę.
- To był bardzo mocna grupa. Pobiegliśmy w tym roku odpowiednio 13,25 i 13,27, to są dobre wyniki. Zabrakło tylko szczęścia, żeby to dobrze dowieźć do igrzysk – mówił Czykier. – Mieliśmy razem apartament, to był projekt do igrzysk, a teraz już się rozejdziemy każdy w swoją stronę – usłyszeliśmy.
A co z tymi repasażami? Skoro nie ma wiary, to może ostatnią deską ratunku jest poproszenie Ryszczuka, żeby ściągnął na trybuny Igę? Może Iga by was mogła uskrzydlić? – zapytałem. – No, może tak. Z Igą mam dobry kontakt, to fajna dziewczyna, super jej idzie kariera. I mam nadzieję, że moja i Kuby jeszcze też rozkwitnie – zakończył Czykier.
Komentarze (8)
To był blamaż. Polskich płotkarzy może uratować chyba tylko Iga Świątek
Osobowa grupa sportowców pojechała pozwiedzać , na zakupy , podupczyc i dla
Lansu. Niezbędne jest zaoranie tego wszystkiego , z betonowymi pontonami związkowymi aby cokolwiek normalnego stworzyć