Igrzyska olimpijskie w Paryżu powoli wchodzą w drugą fazę, a co za tym idzie, rozpoczyna się długo wyczekiwana rywalizacja lekkoatletyczna. W Polsce budziła ona szczególne zainteresowanie nie tylko z powodów czysto sportowych. Bardzo długo trwała walka o to, by TVP przywróciło do komentowania igrzysk Przemysława Babiarza, zawieszonego za porównanie piosenki "Imagine" Johna Lennona do wizji komunizmu. Ostatecznie zakończyła się ona sukcesem i słynny dziennikarz skomentuje lekkoatletyczne zmagania po wielu dyskusjach, perturbacjach oraz wspólnym apelu jego kolegów z redakcji i samych sportowców.
Rzecz jasna lekkoatletyczne transmisje pojawią się także na Eurosporcie i platformie Max. Jednak już podczas pierwszej sesji, czyli porannej czwartkowej, Eurosport zaliczył małą wpadkę. Po zakończeniu jednego z biegów eliminacyjnych na 100 metrów komentujący zawody Marek Rudziński zapowiedział przerwę reklamową. Przy czym na platformie Max jest możliwość oglądania igrzysk bez reklam. Transmisja leci wówczas niezmiennie, a komentatorów nie słychać, dopóki w telewizji nie skończą się reklamy. A przynajmniej tak powinno być w teorii.
Tym razem jednak ktoś zapomniał odłączyć mikrofony Rudzińskiego, a także komentującego wraz z nim Janusza Rozuma, przez co widzowie mogli dokładnie usłyszeć, co obaj panowie w przerwie mówili. Na ich szczęście nie była to powtórka z niesławnej wpadki Karola Stopy podczas igrzysk w Tokio, też w Eurosporcie co ciekawe, który nieświadomy włączonego mikrofonu w bardzo wulgarnych słowach wypowiedział się na temat gry Aryny Sabalenki.
W tym wypadku usłyszeliśmy rozmowę komentatorów z wydawcą. "Ale my cię nie słyszeliśmy w ogóle. Teraz cię słyszę, ale wcześniej nie słyszeliśmy twojego odliczania. Jak ona odlicza reklamy, to nas to nie dotyczy. Może można byłoby to nam jakoś wyłączyć, bo po co my mamy tego słuchać. Dobra będziemy ciebie słuchać, jeżeli będziemy cię słyszeć. Czyli co teraz komentujemy dalej? Nie, weszła reklama" - mówił Rudziński.
W dalszej części przerwy obaj komentatorzy nadal rozmawiali o problemach technicznych z wydawcą, a niedługo później reklamy dobiegły końca i powrócili do normalnego komentarza. Jak widać, tym razem obyło się bez przekleństw lub innych kontrowersyjnych treści, ale Eurosport z pewnością musi bardziej uważać, bo coś takiego przytrafia im się na drugich igrzyskach z rzędu.
Komentarze (6)
Znowu to samo. Komentatorzy myśleli, że ich nie słychać