- Nie jesteśmy Brazylią, ale zawsze mieliśmy niesamowitą wolę walki. Dziękuję Bogu, że mogę przeżywać takie piękne chwile - mówił po meczu Karagounis, który z Rosją zagrał w kadrze po raz 120. i wyrównał rekord Theodorosa Zagorakisa. Żeby go przeskoczyć, zespół musiałby zagrać w półfinale, bo w ćwierćfinale kapitan Greków nie wystąpi z powodu żółtych kartek. Grecy chcą się odwoływać od decyzji sędziego, który ukarał piłkarza za próbę wymuszenia rzutu karnego. Karagounis zaklina się, że był podcinany w polu karnym (telewizyjne powtórki nie są rozstrzygające). Kilkakrotnie przeżegnał się i żywo gestykulował nawet gdy kilka minut później trener Fernando Santos zdjął go z boiska. Piłkarz, który większość kariery spędził w Panathinaikosie, ale grał też w Interze i Benfice, jest znany z podań i umiejętnego wykorzystywania rzutów wolnych i rożnych, ale przede wszystkim z ogromnego serca do gry i emocji pokazywanych na boisku.
Przez następne minuty mecz oglądał na stojąco, a po ostatnim gwizdku pierwszy z wyciągniętymi w górę rękami wbiegł na murawę. Sam przyczynił się do fety, jaka rozegrała się na murawie po ostatnim gwizdku, bo tuż przed przerwą wykorzystał fatalny błąd Siergieja Ignaszewicza, wbiegł w pole karne i pokonał rosyjskiego bramkarza. To był jeden z dwóch celnych i pięciu strzałów w ogóle oddanych przez Greków w spotkaniu. Rosjanie próbowali pokonać Michalisa Sifakisa aż 25 razy.
Piłkarze trenera Santosa przypominali zespół, który osiem lat temu triumfował na Euro 2004. Tamta drużyna potrafiła bronić się przez 90 minut i wykorzystać jedyną okazję do strzelenia gola. Z faworyzowaną Rosją Grecy zagrali bezbłędnie w obronie. "Rosjanie mogli mieć piłkę, kontrolować środek boiska, ale poza okazją Arszawina w 10. minucie nie wdarli się w nasze pole karne" - pisze reporter dziennika "Ta Nea". "W przerwie Santos dał piłkarzom proste zadanie: nie stracić bramki niezależnie od ceny" - pisze "Kathimerini".
Karagounis jest jednym z trzech piłkarzy obecnej kadry, który pamięta triumf sprzed ośmiu lat. W meczu otwarcia strzelił wtedy fenomenalnego gola Portugalii. Tym razem ani jemu, ani drużynie turniej się nie układał. W meczu z Polską Grecy musieli odrabiać straty, grając w dziesiątkę. Mimo to byli bliscy wygranej, ale Karagounis zmarnował rzut karny. Z Czechami stracili dwa gole w pierwszych sześciu minutach. Kapitan zagrał wtedy słabo, ale w sobotę poprowadził zespół do zwycięstwa. - Obiecaliśmy, że jeszcze nie wracamy do domu. Dotrzymaliśmy słowa - mówił.
Greccy kibice wyszli w sobotni wieczór na ulice Aten. Na Omonii - jednym z centralnych placów - świętowały tysiące. Dla pogrążonej w kryzysie Grecji dzień przed wyborami parlamentarnymi awans do ćwierćfinału był ogromną niespodzianką i okazją do oderwania się od polityki. Ale tylko na moment. "Dajcie nam Niemców!" - krzyczał tłum. Niemiecka kanclerz Angela Merkel jest jednym z najbardziej znienawidzonych polityków w Grecji, obwinianym za pogłębienie kryzysu. Grecy jako drugi zespół grupy A mogli trafić w ćwierćfinale na zespół Joahima Löwa.
Francuska "L'Equipe" zatytułowała relację z meczu "Grecy pozostają w strefie Euro".
Komentarze (0)
Euro 2012. Karagounis utrzymał Grecję w strefie Euro
Nie ma jeszcze żadnych komentarzy - napisz pierwszy z nich!