- To oczywiste, sędziowie chcą mnie powstrzymać - stwierdził Lewis Hamilton, w wywiadzie dla telewizji Sky. Naprawdę tak myślisz? - dopytywała go dziennikarka Nathalie Pinkham. - Oczywiście - wypalił. - Ale nie ma problemu. Po prostu muszę się skupić na swojej pracy i zobaczymy co się wydarzy - zakończył rozmowę.
Sędziowie wzięli pod lupę incydent z okrążeń rozgrzewkowych, kilkadziesiąt minut przed wyścigiem. Każdy kierowca ma wtedy prawo przejechać okrążenie toru, pod warunkiem, że zjedzie na końcu do alei serwisowej. Okrążeń może być nawet kilka, kierowca może też zmienić opony, dokonać korekty ustawień przedniego skrzydła oraz przećwiczyć procedurę startu. Wszystkie szczegóły dotyczące próbnych startów są opisane w specjalnych notatkach, jakie dyrektor wyścigu Michael Masi wysyła przy okazji każdego weekendu wyścigowego. I tu zaczął się problem.
Jedyne takie miejsce wyznaczono przy wyjeździe z alei serwisowej, za światłami, obok tak zwanej “szybkiej linii”, gdzie kierowcy nabierają dużej prędkości. Ponieważ jednak wszyscy ćwiczą starty w tym samym miejscu, asfalt staje się bardzo nagumowany, co nie do końca oddaje realizm pól startowych. Lewis Hamilton zapytał więc inżyniera wyścigowego, Petera Bonnigtona, czy może taki start wykonać nieco dalej. - Potwierdzam, ustaw się tylko tak, żeby nikomu nie przeszkadzać - odpowiedział Bono. Hamilton przećwiczył w ten sposób start na dwóch, kolejnych okrążeniach. A to nie spodobało się sędziom.
Już po rozpoczęciu wyścigu, po siedmiu okrążeniach, ukarali Hamiltona karą 5 sekund za każdy start, czyli w sumie 10 sekundami, które musiał odstać podczas pit stopu. To zrujnowało mu wyścig i szansę na walkę o zwycięstwo. Jakby tego było mało, nałożyli na niego dwa punkty karne. Zebranie 12 takich punktów, w ciągu roku kalendarzowego, oznacza automatyczne zawieszenie na jeden wyścig. Tymczasem Brytyjczyk nazbierał wcześniej już 8 punktów. Najbliższe dwa kasują mu się dopiero 11 listopada, więc w czterech kolejnych wyścigach (Niemcy, Portugalia, Włochy, Turcja), musiałby jechać z duszą na ramieniu. Wciąż ma przewagę 44 punktów nad Valtterim Bottasem, ale ewentualne zawieszenie na jeden wyścig, mogłoby tę różnicę radykalnie zmniejszyć.
Hamiltona wziął w obronę Max Verstappen - Nie rozumiem tej kary. Jest zbyt surowa - stwierdził na konferencji prasowej. - Rozumiem, że punkty karne dotyczą sytuacji zagrożenia na torze, ale tam nie było żadnego zagrożenia. W Brazylii ćwiczymy starty w podobnym miejscu i nikt nie ma z tym problemu - złościł się Lewis. To nie koniec historii. Po kilku godzinach narady, sędziowie ostatecznie skasowali mu karne punkty za incydent z Rosji, wystawiając swój autorytet na poważną próbę. W oficjalnym uzasadnieniu napisali, że wzięli pod uwagę komunikację z inżynierem i fakt, że to zespół podjął złą decyzję (2 punkty zamienili na 25 tysięcy euro kary dla Mercedesa). Tyle, że o tej komunikacji wiedzieli przecież od początku.
Jakby tego było mało, wyszło na jaw, że informacje o karze dla Hamiltona pojawiły się w fińskiej telewizji, jeszcze przed startem wyścigu. Podejrzewany o wyciek jest były fiński kierowca, współpracujący z sędziami, Mika Salo. FIA na razie nie odniosła się do tej sprawy, ale na pewno ją zbada. W tej całej sytuacji zacierają ręce producenci trzeciego sezonu serialu “Jazda o życia”, którzy mieli nadzieję na wyrównanie przez Hamiltona rekordu Michaela Schumachera i dlatego przez cały weekend skupili się na nagraniach w garażu Mercedesa (na co dostali zgodę od tego zespołu). Co prawda rekord nie został wyrównany, ale wygląda na to, że zebrali całkiem ciekawy materiał.
Masz ciekawy temat związany ze sportem? Wiesz o czymś, co warto nagłośnić? Chcesz zwrócić uwagę na jakiś problem? Napisz do nas: sport.kontakt@agora.pl