ŁKS i PZU Polfie nie udało się przerwać fatalnej passy porażek - łodzianki przegrały dziewiąte, a pabianiczanki trzecie spotkanie z rzędu.
Od pierwszych minut meczu ŁKS - Meblotap Chełm łodzianki sprawiały wrażenie sparaliżowanych wagą spotkania. Wygrana mogła już teraz zapewnić im utrzymanie w lidze. Zaczęło się jednak źle, bowiem początek spotkania należał do chełmianek, które po czterech minutach prowadziły 12:5. Ełkaesianki miały w tym czasie wielkie kłopoty z zatrzymaniem Lauren Bull, która trafiała niemal z każdej pozycji. W pierwszej kwarcie Amerykanka była najskuteczniejsza na boisku. Z dystansu punktowała Natalia Marszanka, a Shaquala Williams nie dała pograć łódzkim rozgrywającym.
W drugiej i trzeciej kwarcie gospodynie zagrały jeszcze gorzej. Podopieczne trenera Witolda Baka miały ogromne kłopoty z trafieniem spod kosza, a udane akcje można było policzyć na palcach jednej ręki.
W 34 min - po rzucie Birute Dominauskaite z dystansu - ŁKS zmniejszył straty do dwóch punktów (50:52), ale na prowadzenie nie pozwoliła mu wyjść Williams, popisując się trzypunktową akcją. Wkrótce jednak Meblotap miał już dziewięć punktów przewagi (65:56) i wiadomo było, że ŁKS nie będzie w stanie wygrać.
Wśród gospodyń walkę z rywalkami podjęła jedynie Dominauskaite, która w całym meczu aż pięć razy trafiła za trzy punkty. Dobrze zaprezentowała się też Agnieszka Golemska, która zdobyła dziewięć punktów (wszystkie w trzeciej kwarcie). Pozostałe ełkaesianki kolejny raz zawiodły: Agnieszka Makowska, zaliczyła aż osiem strat, Magdalena Arażny nie oddała żadnego celnego rzutu z gry, a doświadczona Milena Owczarek zdobyła zaledwie dwa punkty. Niemal wszystkie łodzianie miały kłopoty ze skutecznością, a także dokładnym podaniem piłki nawet do stojącej obok koleżanki.
- Słabo zagrałyśmy też w obronie - stwierdziła po meczu Makowska, która od spotkania z Wisłą Kraków przechodzi wyraźny kryzys formy. - Gdy przychodziłem do ŁKS ostrzegano mnie, że Agnieszka jest zawodniczką, która może wygrać i przegrać mecz. Niestety, tych drugich sytuacji mamy więcej - żalił się trener Bak.
Po przegranej z Meblotapem sytuacja ŁKS w tabeli jest bardzo trudna. Żeby zakończyć rundę zasadniczą w pierwszej ósemce, i tym samym utrzymać się, łodzianki muszą wygrać jedno z pięciu spotkań.
ŁKS - MEBLOTAP CHEŁM 60:70 (17:20, 14:17, 14:10, 15:23)
ŁKS: Dominauskaite 17, Włodarska, Makowska, Golemska po 9, Szymańska 7, Stefańczyk 4, Arażny 3, Owczarek 2.
Meblotap: Williams 18, Marszanka 17, Bull 13, Zdziesińska 12, Pazur 10.
PZU Polfa w Krakowie prowadziła z Wisłą zaledwie dwa razy. Po raz pierwszy 2:0, a po chwili 4:2. Na początku meczu dwa faule złapała Elżbieta Trześniewska i od tego momentu większość czasu spędzała na ławce rezerwowych, co ułatwiło zadanie gospodyniom. Podopiecznym trenera Tadeusza Aleksandrowicza wprawdzie udało się doprowadzić do remisu (12:12), lecz po rzucie Shannon Johnson krakowianki już tylko systematyczne powiększały przewagę. Gospodynie zaskoczyły rywalki mocną obroną, z której do tej pory bardziej znane były pabianiczanki.
Dopiero w 14 min pierwszy raz trafiła Trześniewska, a do końca meczu zdobyła jeszcze tylko dwa punkty. Trener Aleksandrowicz cały czas dokonywał zmian, ale tak naprawdę nie zawodziły tylko Leona Krystofova i Olga Pantelejeva.
Po 20 min Wisła wygrywała 47:33, a po trzech kwartach - 60:42. Na początku ostatniej części - po trafieniu Doroty Gburczyk - Wisła osiągnęła największą przewagę w meczu (67:44).
W sobotę pabianiczanki zdecydowanie ustępowały drużynie z Karkowa. Miały gorszą skuteczność rzutów za dwa punkty (42-56) oraz gorzej zbierały piłki z tablic (24-37), choć miały przewagę wzrostu. Niestety, spotkanie potwierdziło, że pabianiczanki nadal przechodzą kryzys formy.
WISŁA KRAKÓW - PZU POLFA PABIANICE 73:56 (28:21, 19:12, 13:9, 13:14)
Wisła: Smith 18, Johnson 17, Perovanović 11, Gburczyk 9, Czepiec 7, Kress 6, Skerović 5.
PZU Polfa: Pantelejeva 20, Krystofova 18, Perlińska 7, Iwliejewa 5, Trześniewska 4, Jaroszewicz 2 oraz Korzeniewska, Toma.
ws, Kraków