Wisła Kraków znajduje się w fatalnej sytuacji. W piątek miała dostać potwierdzenie przelewu na ponad 12 milionów złotych, które miało sfinalizować przejęcie klubu przez nowych właścicieli. Jednak tego potwierdzenia nie dostała i teraz klub nerwowo wyczekuje do poniedziałku, gdy banki wznowią prace po weekendowej przerwie.
W rozmowie z Interią Zbigniew Boniek zdradził, jak próbował pomóc Wiśle. W ostatnich miesiącach trzy razy dzwonił do prezes Wisły Marzeny Sarapaty. Boniek dziwił się sposobowi, w jaki załatwiana była sprzedaż klubu i niesamowitej szybkości tego procesu. Sarapata jednak dziwiła się nieufności Bońka, na co ten stwierdził, że "uznałem, że pani prezes Sarapata nie chce mi powiedzieć, jak wygląda sprawa, więc zakończyłem rozmowę i na koniec życzyłem powodzenia w zawieraniu tej transakcji, choć wygląda ona na mało poważną".
Prezes PZPN uważa, że "tragedii jeszcze nie ma". - Słyszałem, że w Polsce kilku poważnych ludzi było zainteresowanych rozmowami na temat kupienia Wisły, ale ze stojącymi za nią działaczami nikt nie chciał usiąść do stołu. Mam nadzieję, że ci ludzie Wisłę wezmą, a jeśli nie, to TS będzie musiał szukać innego inwestora. Zadłużenie Wisły jest duże, ale sytuacja nadaje się jeszcze do opanowania. Nawet przy czarnym scenariuszu Wisła zostanie w ekstraklasie. Na razie nic jej nie grozi - przekonuje Boniek i wskazuje na wysoką pozycję klubu w tabeli, przez co nawet w fatalnej sytuacji będzie broniła się przed spadkiem.
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!