Bartosz Rzemiński: Pamiętasz, w jakim miejscu byłeś o podobnej porze trzy lata temu?
Damian Szymański: - Kończyłem proces rehabilitacji po poważnej kontuzji. Miałem zerwane ścięgno Achillesa, przez co długo nie grałem. To był dla mnie ciężki okres.
Pojawiały się czarne myśli?
- Nie, nie było żadnych. Nie zastanawiałem się nawet nad tym czy w ogóle będę miał problemy z powrotem na boisko. Chciałem po prostu zrobić to jak najszybciej.
Bardzo się od tamtej pory zmieniłeś?
- Tak. Ogólnie zmieniło się dużo, i zmieniłem się ja. Ciężko wtedy trenowałem, co przyniosło efekty. Tamta praca wpłynęła na mnie całościowo, na moje podejście do treningów, na dbanie o zdrowie. Teraz przykładam do tego większą wagę.
Patrząc na pozycję Jagiellonii w tabeli, nie jest ci trochę żal, że już nie jesteś jej zawodnikiem?
- Nie. Nie zastanawiam się nad tym, co wydarzyłoby się, gdybym został w Białymstoku. Jestem zadowolony z tego, jak to wszystko się potoczyło. Przejście do Wisły Płock było bardzo dobrą decyzją. Gram regularnie, dostałem szansę i ją wykorzystałem. Czuję się tutaj znakomicie. Wszyscy są bardzo pomocni. W zespole panuje bardzo dobra atmosfera.
Ale jakiś sentyment do Jagiellonii pozostał?
- Wiadomo, że śledzę jej wyniki, zdaję sobie sprawę z jej pozycji w tabeli, ale nie myślę o tym, że teraz w Białymstoku mógłbym walczyć o mistrzostwo. Skupiam się wyłącznie na celach, które chcę zrealizować z Wisłą.
Co jest największym atutem Wisły Płock?
- Jesteśmy młodą drużyną. To cechuje Wisłę, która w tej chwili jest mieszanką młodości i doświadczenia. Trener daje szanse młodym, którym pomagają piłkarze z doświadczeniem, tacy jak Semir Stilić.
Masz więc jakiegoś mentora?
- Nie mam mentora, jeżeli weźmiemy pod uwagę zawodników, kolegów z boiska. Ale biorąc pod uwagę sztab szkoleniowy, mogę powiedzieć, że w tej chwili to trener jest dla mnie najważniejszą osobą, nauczycielem od którego mogę się uczyć.
Do trzeciego miejsca w tabeli tracicie zaledwie 4 punkty. Można powiedzieć, że to wynik ponad stan? Czy ta ścisła czołówka była waszym celem?
- Naszym głównym celem i zamysłem jest utrzymanie, później miejsce w pierwszej ósemce, żeby już po fazie zasadniczej być spokojnym o przyszły sezon. Patrząc jednak z perspektywy czasu na naszą formę, wyniki i zawodników, których mamy w kadrze, uważam, że nasze aktualne miejsce jest w pełni zasłużone i sądzę, że 'utrzemy nosa' jeszcze niejednej drużynie z grona tych walczących o mistrzostwo Polski.
Wytrzymacie tempo do końca sezonu?
- Każdy z nas ma swoje indywidualne cele i ambicje, miejsce w czołówce na koniec sezonu byłoby ich spełnieniem. Chcemy wygrywać każdy mecz. Mamy potencjał, żeby to zrobić. Z drugiej strony musimy do tego wszystkiego podchodzić spokojnie, w pojedynkach z rywalami z górnej części tabeli nie jesteśmy faworytem, więc porażki mogą, i będą się przytrafiać. Ale, jak wcześniej wspomniałem, jesteśmy młodym zespołem, który dopiero się uczy i nabiera doświadczenia.
Pojawiają się myśli o możliwości zakwalifikowania się do europejskich pucharów?
- Wiadomo, każdy z nas chce grać jak najlepiej i jak najwyżej. Marzeniem każdego zawodnika jest gra w europejskich pucharach. Musimy jednak to wszystko tonować, nie popadać w hurraoptymizm i zawieszać sobie poprzeczki zbyt wysoko. Nasz cel to utrzymanie, wszystko inne będzie dodatkowym bonusem.
Co wpłynęło na to, że wiosną gracie tak dobrze?
- Tak naprawdę nie tylko wiosną. Już końcówkę poprzedniej rundy mieliśmy udaną, i chyba ogólnie, cały ten sezon można ocenić jako dobry. Wiadomo, że było kilka gorszych momentów, jak ten, kiedy ponieśliśmy cztery porażki z rzędu [z Piastem Gliwice, Jagiellonią Białystok, Lechią Gdańsk i Lechem Poznań - aut.], wtedy przyszła chwila zwątpienia.
- Dobra passa zaczęła się pod koniec 2017 roku. Najpierw wygraliśmy na wyjeździe z Wisłą Kraków, później z Legią Warszawa, zyskaliśmy pewność siebie, która zbudowała nas na kolejne tygodnie.
Twoja dobra gra z pewnością zwróciła uwagę Adama Nawałki. Liczysz na powołanie?
- Wiadomo, że gra w reprezentacji jest moim marzeniem, tak jak każdego piłkarza. Na razie podchodzę do tego ze spokojną głową, robię swoje i spokojnie czekam na swoją szansę.
Myślisz, że długo będziesz czekał?
- Z jednej strony mógłbym powiedzieć, że "wszystko w swoim czasie", ale z drugiej - za chwilę skończę 23 lata, za granicą piłkarze w takim wieku mają już po kilkadziesiąt lub nawet kilkaset meczów rozegranych w najlepszych i najtrudniejszych ligach, i są podstawowymi zawodnikami swoich reprezentacji.
- Jak będę ciężko pracował, dobrze prezentował się na boisku i sprawiał, że drużyna będzie wygrywać, to mogę iść w ich ślady. Mogę spełnić swoje marzenie, zrealizować swój cel, i otrzymać powołanie.
W drugiej linii reprezentacja ma ostatnio trochę problemów. Widzisz w tym swoją szansę?
- Nie chcę się odnosić do obecnej sytuacji innych zawodników. Zdaję sobie sprawę z tego, że kadra, podobnie jak każdy zespół, ma swój trzon - zawodników, z których się nie rezygnuje. Wiem też, kto gra na mojej pozycji w reprezentacji, i jestem w pełni świadom tego, jak ciężko będzie z takimi graczami wygrać rywalizację o miejsce na boisku, czy w ogóle na liście powołanych.
Czym byłoby dla ciebie powołanie na marcowe sparingi [z Nigerią 23 marca i z Koreą Południową 27 marca - aut.] - początkiem walki o wyjazd do Rosji, czy początkiem dłuższej drogi i starań o miejsce w kadrze w przyszłości?
- Z pewnością powołanie byłoby dla mnie ogromnym wyróżnieniem i powodem do radości. Spełnienie wspomnianych marzeń i zrealizowaniem celów. Ciężko jednak określić, czy byłby to tylko epizod, czy początek dłuższej drogi.
Jakie są twoje cele na najbliższe pół roku?
- Kiedyś wybiegałem w przyszłość, myślałem o tym, co będzie za kilka miesięcy, planowałem. Później przekonałem się, że to nie ma żadnego sensu. Nie wiesz, co przyniesie ci los, i gdzie rzuci cię za jakiś czas. Na pewno chcę się rozwijać, uczyć i czerpać jak najwięcej doświadczeń.
Jakiś plan chyba jednak jest?
- Dla mnie liczy się tylko "tu i teraz", najważniejszy jest każdy dzień, każdy kolejny trening i mecz. Zobaczymy, gdzie takie podejście mnie zaprowadzi, sam jestem ciekaw, ale planować nie chcę.
Rozmawiał Bartosz Rzemiński