Ul. 6 Sierpnia 71 - to tam stał stary stadion żużlowy Orła Łódź. Przestarzały obiekt postanowiono zburzyć i wybudować w jego miejsce nowy. Teoretycznie nową arenę postawiono w tym samym miejscu, ale wzdłuż łódzkiej Al. Włókniarzy. Moto Arena Łódź została zrealizowana w ramach projektu budowy trzech dużych stadionów dla stolicy województwa łódzkiego. Jej budowa zamiast rok trwała dwa lata i kosztowała 49,8 milionów złotych (chociaż zakładano, że koszty zamkną się w 44 milionach złotych).
Na oficjalnej stronie klubu czytamy, że Moto Arena Łódź to najnowocześniejszy obiekt żużlowy w Polsce. Pod względem nowinek technicznych wyprzedza inne obiekty. Arena posiada sześcioprocentowe nachylenie na łukach i trzyprocentowe nachylenie na prostych. Umożliwia to kapitalne ściganie i rozwijanie ogromnych prędkości. Ponadto wzdłuż całego krawężnika zainstalowano odwodnienia, co miało pozwalać na rozgrywanie meczów nawet po deszczu. Obiekt miał być bodźcem dla zespołu, by ten wywalczył awans do Ekstraligi.
I tu zaczyna się problem. Bo choć to perła wśród stadionów żużlowych, to świeci pustkami, a Orzeł Łódź od sezonów prezentuje się poniżej oczekiwań. W sezonie 2022 mecze żużlowe oglądało łącznie 22 300 kibiców, co daje średnią 3 186 widzów w siedmiu spotkaniach ligowych. Obiekt o pojemności 10 350 miejsc zapełniał się w zaledwie 32 procentach.
Często kibice nie chcą przychodzić na stadiony z powodu wysokich cen biletów. Tu taka sytuacja nie występuje. Za najtańszą wejściówkę osoba dorosła musi zapłacić jedynie 35 złotych, co nie wydaje się wygórowaną ceną. Zwłaszcza że jest kogo oglądać, bo w Orle jeżdżą Tomasz Gapiński, Timo Lahti, Niels-Kristian Iversen i Jakub Jamróg. Każdy dobrze znany polskim kibicom.
Nowy sezonie nie przyniósł zmian. Orzeł rozegrał dwa mecze domowe, a ten z Landshut Devils obejrzało jedynie 3500 widzów. - Szkoda, że przyszło tak mało kibiców. Uważam, że przy tych cenach biletów i przy warunkach jakie mamy, powinno być chociaż z 5-6 tysięcy osób. Jeśli kibice chcą marzyć o wyższej klasie rozgrywkowej w Łodzi muszą pokazać, że jest dla kogo organizować tak poważne przedsięwzięcie - mówił po tym starciu honorowy prezes i sponsor klubu Witold Skrzydlewski.
Z Landshut Devils łodzianie wygrali 50:40, ale w zaległbym meczu drugiej kolejki niespodziewanie ulegli Zdunek Wybrzeżu Gdańsk 43:47. Kibice znów nie zapełnili nawet połowy obiektu, a właściciel był wściekły. Tym razem na zawodników.
- Przyjechała do nas drużyna, która w mojej ocenie kosztowała jej właściciela nawet nie połowę tego, co trzeba było zapłacić za nasz zespół. To dobry moment, by zadać pytanie, co panowie żużlowcy zrobili ze środkami, które dostali na sprzęt. Fakty są takie, że musimy walczyć wszystkimi sposobami o utrzymanie w tej lidze. Szkoda, bo tym meczem zawodnicy wygonili kibiców ze stadionu, a było już ich nieco więcej - mówił Skrzydlewski w rozmowie z WP SportoweFakty.
Według danych z ubiegłego tygodnia najwyższa frekwencja w I lidze jest w Zielonej Górze. Na pierwszy mecz domowy Falubazu przyszło 11 tysięcy widzów. W Bydgoszczy średnio 6,5 tysięcy osób (dwa mecze), a Arged Malesa Ostrów przyciągnęła sześć tysięcy fanów. Gorzej od Orła wypadają jedynie Trans MF Landshut Devils i ebebe PSŻ Poznań.
Więcej podobnych treści znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl.
Piękny stadion i duże pieniądze dla zawodników w Orle Łódź nie idą w parze z wynikami sportowymi. Drużyna z potencjałem na awans do Ekstraligi prawdopodobnie znów zostanie w I lidze. Obecnie jest to jej 12. sezon na tym poziomie, a kolejny może być 13. Na razie żużlowcy z Moto Areny zajmują drugie miejsce w ligowej tabeli, mając na koncie sześć punktów. O dwa mniej niż pierwszy Falubaz Zielona Góra, który jest murowanym kandydatem do awansu. Do PGE Ekstraligi wejdzie tylko jeden zespół.
Komentarze (94)
Najnowocześniejszy stadion w Polsce straszy pustkami. Marazm. Właściciel klubu mówi dość