MŚ Seefeld 2019. Monika Skinder: Jestem rozczarowana. Muszę dobrze przemyśleć to, co powiedziała mi Justyna Kowalczyk

- To moja pierwsza tak duża impreza, nie da się ukryć, że był stres - mówi Monika Skinder po sprincie stylem dowolnym na MŚ w Seefeld. Wicemistrzyni świata juniorek zajęła 55. Miejsce. Utalentowana 17-latka przyjechała do Austrii zmęczona, za nią wiele startów w ważnych imprezach w jej kategorii wiekowej. Ale w niedzielę bardzo chce wystartować w sprincie drużynowym - Pobiec razem z Justyną Kowalczyk to by był dla mnie wielki zaszczyt - mówi.
Zobacz wideo

Łukasz Jachimiak: Jak oceniasz swój debiut w wielkim świecie biegów?

Monika Skinder: Jak widać trochę nie wyszło. Nie jestem do końca zadowolona. Trzeba teraz zobaczyć błędy, postarać się je wyeliminować i przygotować się do kolejnego biegu.

Miałaś dużą tremę?

- Nie da się ukryć, że był stres. To moja pierwsza tak duża impreza i chociaż starałam się o tym nie myśleć, to nie dało się. Atmosfera, aż tylu kibiców – to robi swoje. Było jak było, trzeba się teraz przygotować do kolejnych startów.

Wyglądasz na bardziej rozczarowaną niż mówisz.

- Jestem rozczarowana, bo nie czułam mocy, nie czułam tej dynamiki, którą widziałam u siebie jeszcze na rozgrzewce. No ale nic, trzeba to przeanalizować i się podnieść.

Co na gorąco powiedzieli Ci Justyna Kowalczyk i Aleksander Wierietielny?

- Na razie miałam tylko krótką rozmowę z Justyną. Jak zwykle pocieszyła, powiedziała „głowa do góry” i powiedziała jeszcze, czego brakowało. Jej słowa dużo znaczą. Muszę to bardzo dobrze przemyśleć.

Co usłyszałaś od Justyny?

- To co już powiedziałam – że brakowało dynamiki, mocy. Był jeden ciągły ruch, mój bieg był bardzo monotonny, a tego nie może być w sprintach. Tu musi być dynamika, musi być moment, w którym urwie się sekundy i wyprzedzi rywalki, żeby wejść do „30”.

W tym sezonie startów miałaś już bardzo dobrze. Czujesz się zmęczona?

- Tak, po mistrzostwach świata juniorów przyszło lekkie zmęczenie. Po EYOF-ach [chodzi o Zimowy Olimpijski Festiwal Młodzieży Europy] też. Muszę trochę odpocząć i dalej robić swoje.

Mówisz o zmęczeniu, ale pewnie chciałabyś pobiec w niedzielę w sprincie drużynowym z Justyną Kowalczyk.

- Chciałabym, ale czekam na decyzję trenerów. Wiadomo, że pobiec z Justyną to by był dla mnie wielki zaszczyt, ale – jak mówię – decyzja należy do trenerów.

Dociera do Ciebie to wszystko, co mówią i piszą o Tobie media? Na przykład Norwegowie parę Kowalczyk – Skinder już nazywają fascynującą.

- Akurat tego artykułu nie miałam możliwości przeczytać. Generalnie o tym nie myślę, tylko skupiam się na swojej pracy, żeby wystąpić jak najlepiej. A wynik będzie taki, na jaki zapracowałam. Takie rozmowy i artykuły nie są dla mnie ważne. Liczy się to, co powiedzą trenerzy.

Biegami narciarskimi zainteresowałaś się po jakimś ważnym zwycięstwie Justyny Kowalczyk?

- Akurat u mnie było tak, że zaczynając przygodę z narciarstwem biegowym jeszcze nie znałam osiągnięć Justyny. Pierwsze było pójście na trening, a dopiero później był telewizor i oglądanie Justyny.

Wiesz, w jakim byłaś wieku, kiedy Justyna debiutowała w Pucharze Świata?

- Oj, nie pamiętam.

Miałaś 20 dni. Wasz duet naprawdę byłby ekscytujący.

- O, to naprawdę jest duża różnica wiekowa. Ale każdy wie, jak dużo osiągnęła Justyna i że ona jeszcze jest w stanie pobiec na bardzo dobrym poziomie. Pobiec z nią to by naprawdę był dla mnie zaszczyt.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.