Piątek zaczął się od meczu Qinwen Zheng z Barborą Krejcikovą. Chinka nie miała większych problemów ze swoją rywalką - w pierwszym secie pokonała ją 6:3, w drugim miała mały kryzys, ale sobie z nimi poradziła i wygrała z Czeszką 7:5. Wydarzeniem dnia było jednak kolejne spotkanie.
W nim Aryna Sabalenka - numer jeden rankingu WTA - grała z Coco Gauff. I niespodziewanie przegrała. Amerykanka już w pierwszym secie była lepsza, choć do jego rozstrzygnięcia potrzebny był tie-break. W drugim secie Białorusinka w pewnym momencie przegrywała już 1:4. Ostatecznie zmniejszyła rozmiary porażki, ale Gauff i tak odniosła pewne zwycięstwo 6:3.
W tym roku Gauff grała z Sabalenką już dwa razy. Białorusinka była lepsza w półfinałowych spotkaniach Australian Open oraz turnieju WTA w Wuhan - potem w finałach pokonywała Qinwen Zheng. Teraz w finale WTA Finals znów czeka Chinka, ale tym razem jej rywalką w końcu będzie Amerykanka.
Gauff po meczu nie ukrywała radości. - Jestem zadowolona z tego jak zagrałam. Zawsze gdy grasz z Aryną to wiesz, że to będzie trudny mecz, w końcu jest najlepsza na świecie. Jestem naprawdę szczęśliwa ze swojej dzisiejszej postawy - powiedziała w pomeczowym wywiadzie.
Została też zapytana o Qinwen Zheng, swoją jutrzejszą rywalkę. - Gra świetny tenis. Wydaje mi się, że największą szansę mam, jeżeli zagram z wiarą w siebie. Nie martwię się tym. Już bycie tutaj jest nagrodą samą w sobie za ten sezon, który miałam - przyznała.
Podziękowała też kibicom za wsparcie - szczególnie grupie fanów z amerykańskimi flagami. - Mam nadzieję, że będziecie kibicować mi również jutro - zakończyła.
Finał WTA Finals odbędzie się w sobotę 9 listopada.