Julia Putincewa (32. WTA) ostatnimi czasy wzbudza spore kontrowersje. Wszystko przez nieeleganckie zachowanie, jakiego dwukrotnie dopuściła się względem dzieci pomagających na korcie. Tenisistka kompletnie je zlekceważyła i specjalnie nie łapała podawanych przez nie piłek. Już wcześniej znana była z napadów złości i swojej wybuchowej natury. W piątek znów dała o niej znać.
Pogromczyni Igi Świątek z ostatniej edycji Wimbledonu mierzyła się w ćwierćfinale turnieju WTA 500 w chińskim Ningbo. Po drugiej stronie siatki miała Rosjankę Darię Kasatkinę (11. WTA). Putincewa nie była faworytką i potwierdziła to pierwsza partia. Co prawda wygrywała w niej już 1:4, ale straciła rytm, dała dwukrotnie się przełamać i ostatecznie przegrała 4:6. Kolejny set należał już jednak do niej. Rywalce oddała zaledwie jednego gema.
Najbardziej wyrównany okazał się decydujący trzeci set. Panie szły łeb w łeb i potrzebny był tie-break. W nim Putincewa prowadziła już 6:4. Miała dwie piłki meczowe, w tym jedną przy własnym serwisie, ale obie zmarnowała. Kasatkina wykorzystała okazję i sama wyszła na 7:6. Ostatnia akcja okazała się wręcz dramatyczna. Tenisistki stoczyły długą wymianę, by w końcu Kasatkina trafiła w końcową linię, po czym Putincewa nie była w stanie czysto uderzyć i piłka wyleciała na aut.
Kazaszka postanowiła jednak sprawdzić, czy piłka nie znalazła się poza linią jeszcze przed jej odbiciem. System "sokole oko" był jednak bezwzględny. Wykazał, że piłka była w boisku, punkt trafił do Kasatkiny, a to oznaczało koniec meczu i zwycięstwo Rosjanki 6:4, 1:6, 7:6 (7:5). Gdy Putincewa tylko to zobaczyła, potwornie się wściekła. Spoglądała z niedowierzaniem, zaczęła krzyczeć i nerwowo machnęła rakietą.
Na szczęście nie skończyło się na niczym więcej. Putincewa podeszła do siatki i podała rywalce dłoń. Kasatkina może zaś wyczekiwać następnej przeciwniczki. W półfinale zmierzy się z Beatriz Haddad Maią (20. WTA) lub Paulą Badosą (14. WTA).