Mateusz Bieniek miał ogromnego pecha podczas igrzysk olimpijskich w Paryżu. W ćwierćfinale ze Słowenią (3:1) doznał kontuzji stopy, co wykluczyło go z gry już do końca turnieju (jego miejsce w składzie zajął rezerwowy Bartłomiej Bołądź) i nie mógł pomóc kolegom w walce o złoto. A że nowy sezon PlusLigi startuje już za kilka dni, to wiele osób z pewnością zastanawia się, jaki jest stan zdrowia środkowego.
Sam zawodnik przed olimpijskim finałem mówił o tym następująco: - To podobny uraz jak (w zeszłym roku - red.), ale za półtora miesiąca powinienem być jak nowy - zapewnił w rozmowie z Agnieszką Niedziałek ze Sport.pl. To oznaczało, że będzie gotowy do gry w drugiej połowie września.
Ten sam termin powrotu Bieńka wskazał prezes jego klubu, czyli Warty Zawiercie. - Ma uraz rozcięgna podeszwowego, ale w innej stopie niż ostatnim razem. Jest on też kilkukrotnie słabszy niż ten sprzed roku. Środkowy wrócił już ze specjalistycznych zabiegów z Sewilli. W poniedziałek i wtorek (ma zaplanowane - red.) testy medyczne, a następnie rozpocznie indywidualny trening. Myślę, że za dwa, trzy tygodnie będzie gotowy do grania - powiedział Kryspin Baran w rozmowie z TVP Sport. I zapewnił, że klub nie będzie "poganiał" siatkarza w powrocie do zdrowia, gdyż kadra jest szeroka, a pozostali zawodnicy są zdrowi.
Dojdzie zatem do powtórki z poprzedniego sezonu. Wtedy 30-latek także opuścił początek rozgrywek, wrócił dopiero na początku listopada. Wówczas jego uraz był znacznie poważniejszy - doznał go w lipcowym finale Ligi Narodów ze Stanami Zjednoczonymi (3:1), przez co później nie zagrał na zwycięskich dla Polski mistrzostwach Europy i kwalifikacjach olimpijskich.
Jeszcze bez Bieńka w składzie Warta Zawiercie zainauguruje sezon PlusLigi meczem z Bogdanką Lublin, zaplanowanym na 13 września.