Malwina Smarzek przez lata stanowiła silny punkt siatkarskiej reprezentacji Polski. Po roku przerwy atakująca ponownie znalazła się w kadrze i została powołana przez Stefano Lavariniego. Brak gry w narodowych barwach nie był jedynym zmartwieniem zawodniczki w poprzednim roku. W najnowszym wywiadzie 26-latka wyjawiła, że w tym czasie musiała też zmierzyć się z falą hejtu ze strony kibiców.
Wszystko za sprawą wydarzeń z początku ubiegłego roku. Smarzek w sezonie 2021-2022 była zawodniczką Lokomotiwu Kaliningrad. Po wybuchu wojny w Ukrainie atakująca przez długi czas nie zabierała głosu w tej sprawie i nie zdecydowała się na rozwiązanie kontraktu. Ostatecznie opuściła Rosję i dokończyła sezon w barwach Developresu Rzeszów.
Polscy kibice dali jednak jasny wyraz niezadowolenia wobec postawy reprezentantki Polski. To spowodowało, że przez długi czas nie udzielała ona wywiadów. Teraz w programie "W cieniu sportu" atakująca zdradziła, z jak wielką falą hejtu się spotkała. - Doszło to tego, że bałam się wyjść z domu. Zdarzało się, że ludzie mnie popychali albo na mnie pluli - przyznała.
Więcej treści sportowych znajdziesz też na Gazeta.pl
Smarzek zdecydowała się również na odważne wyznanie. - Leczę depresję. Miałam ataki paniki, które czasem wracają. Wszystko zaczęło się w Rosji i to był moment, kiedy wszystko mnie przytłoczyło. To się we mnie gromadziło, ale ta sytuacja mnie dobiła. Czułam, że nie ma sensu grać w siatkówkę, brania prysznica, jedzenia, wychodzenia na dwór. Miałam takiego doła, że nie wiedziałam, co jest grane. Później się zdiagnozowałam i teraz się leczę - powiedziała siatkarka.
Atakująca zapewniła, że jest gotowa na ponowną grę w kadrze. W tym sezonie reprezentację czeka między innymi walka w Lidze Narodów. Zawodniczki Lavariniego rywalizację rozpoczną 30 maja od meczu z Kanadyjkami.