20 lat trwała kariera Mariusza Wlazłego w PlusLidze. Były atakujący reprezentacji Polski zaczynał w Skrze Bełchatów, której barw bronił przez 17 lat. Od 2020 r. był zawodnikiem Trefla Gdańsk. "To było dwadzieścia niesamowitych sezonów. Zaczynające się zaraz play-offy, będą moimi ostatnimi w karierze zawodnika" - przekazał 40-latek na Instagramie.
Pierwotnie mecze ćwierćfinałowe z Jastrzębskim Węglem miały być ostatnimi w karierze Wlazłego, ale Trefl jeszcze rywalizuje z Projektem o piąte miejsce w sezonie. Poniedziałkowe spotkanie było ostatnim dla 40-latka, które rozgrywał przed własną publicznością. Na początku meczu doszło do wielkiego momentu. Wlazłego seniora na jedną akcję zmienił jego 14-letni syn Arkadiusz.
Syn legendarnego atakującego wszedł na jedną zagrywkę. 14-latek przebił piłkę na stronę Projektu, a później do ataku wyskoczył Damian Wojtaszek. Libero Projektu Warszawa jednak nie trafił w boisko, a Trefl mógł cieszyć się z pierwszego punktu w meczu o trzecie miejsce. "Piękna chwila", "Serwis jak u Kochanowskiego, czy tylko ja to widzę?", "I to jest COŚ" - pisali internauci w mediach społecznościowych.
Mimo że Mariusz Wlazły kończy karierę, to wciąż będzie pracował w Treflu Gdańsk. Od teraz będzie koordynatorem przygotowania psychologicznego. - Podstawą moich obowiązków będzie organizowanie przestrzeni współpracy między zespołem a psychologiem. Mam ukończone studia podyplomowe z pedagogiki i psychologii sportu pozytywnego oraz jestem absolwentem jednolitych studiów magisterskich z psychologii na Uniwersytecie Gdańskim - wyjaśnił były reprezentant Polski.
"Teraz Wlazły zegna się już trochę po cichu, kilka lat po największych sukcesach. A jego odejście to wciąż wielkie wydarzenie i na myśl, że niedługo zabraknie go na boisku, robi się smutno. Jest jedyny w swoim rodzaju" - pisał Jakub Balcerski, dziennikarz Sport.pl.