Wielki trener siatkówki w Polsce: Igrzyska są jak turniej dla studentów

Jest jednym z najlepszych trenerów siatkówki na świecie, w ciągu 18 lat pracy zdobył osiem medali wielkich imprez, a teraz próbuje sprostać kolejnemu wyzwaniu. - Żyję sportem 24 godziny na dobę. Siatkówka jest moim życiem - mówi dla Sport.pl Zoran Terzić, który wraz ze swoim Fenerbahce Stambuł przyjechał do Polski zagrać przeciwko Grot Budowlanym Łódź w Lidze Mistrzyń. Jej wygranie jest celem doświadczonego szkoleniowca.

Igrzyska? Są jak turniej dla studentów

Trening siatkarek Fenerbahce Stambuł przed meczem fazy grupowej Ligi Mistrzyń z Grot Budowlanymi w Łodzi. Głośne okrzyki, śmiech i luźna atmosfera. Ale także obrony, silne ataki i podbijanie trudnych piłek, gdy dwie grupy utworzone z tureckiej drużyny imitują meczowe akcje. Spokój przerywa klaśnięcie w dłonie po jednej z nich. Zawodniczki zbierają się tuż przy siatce wokół mężczyzny w klubowym dresie, który zaczyna donośnym głosem coś im wyjaśniać. - Blok? Zero. Zagrywka? Zero. Obrona? Zero. Atak? Zero! Zmieńcie się! - wskazuje, żeby grupy zamieniły się stronami. - Nie zagrywajcie mi tylko gównianie! Zróbcie to dobrze. Nie wymagam perfekcji, ma być po prostu dobrze – rzuca jeszcze i odsuwa się poza boisko. Cały Zoran Terzić.

Zobacz wideo

Serb jest trenerem siatkówki od 1998 roku. Reprezentację Serbii, a w zasadzie Serbii i Czarnogóry objął już cztery lata później. Przeżył zmianę nazwy kraju i co najmniej dwa pokolenia zawodniczek wchodzących do składu. W ciągu 18 lat pracy zdobył osiem medali wielkich imprez. Na półce ma złoto mistrzostw świata, trzy krążki tego kruszcu z mistrzostw Europy i jedno srebro igrzysk olimpijskich.

Wydawaje się, że jeśli czegoś w karierze Terzicia brakuje, to właśnie zamienienia olimpijskiego srebra w złoto, czego mógłby dokonać już w tym roku w Tokio. Serbki awansowały na turniej, wygrywając w bezpośrednim meczu z Polkami podczas sierpniowych kwalifikacji we Wrocławiu. Szkoleniowiec podkreśla jednak, że nie ma nad sobą presji związanej ze zdobyciem tego medalu. - Wolę mistrzostwa świata, a nawet mistrzostwa Europy od igrzysk. Dla mnie one wyglądają, jak turniej dla studentów – przekonuje. - Śpimy w czymś w rodzaju akademiku, jemy, jak na stołówce i nie mamy czasu trenować. Dlatego nie odczuwam presji. To fajna impreza dla kibiców i turystów, bo najlepsi zawodnicy, trenerzy i najpopularniejsze dyscypliny są w jednym miejscu. Ale dla mnie one nie są kluczowe – zaznacza.

Szczebel po szczeblu

Terzić jako zawodnik niemalże całą karierę spędził w Crvenej Zvezdzie. Jako trener też zaczynał w klubie ze stolicy Serbii i pozostał tam siedem lat. - To bardzo wyrazisty klub, który kształtuje charakter. Miał na mnie ogromny wpływ i był jeden szczególny element, który ukształtował mnie jako trenera. To dążenie do celu - szczebel po szczeblu – opisywał. - Taka droga bardzo dobrze wpływa na szkoleniowców. Pozwala im się wiele nauczyć i utożsamić z klubem. Doradzam swoim kolegom, żeby zaczęli od podstaw. Trzeba dorastać wraz z zawodnikami. To pozwoliło mi wyjść poza Serbię i ułatwiło pracę w kolejnych klubach – zdradza.

Serb wspomina, że jego początki jako selekcjonera reprezentacji nie były łatwe. Wtedy jako główne cele stawiano awans na wielkie imprezy i w przypadku udziału we wszystkich, można było uznać, że zespół odniósł sukces. Te wymagania w stosunku do obecnej sytuacji serbskiej siatkówki zmieniły się nie do poznania. - Można o mnie mówić, że jestem mistrzem świata i Europy, ale tylko wicemistrzem olimpijskim. Kilkanaście, a nawet kilka lat wcześniej taka narracja byłaby nie do pomyślenia – śmieje się Terzić. - Wszystko się zmieniło i teraz wszyscy liczą, że Serbia pojedzie na mistrzostwa, zabierze złoto i wróci do kraju w chwale. A to oczywiście nie takie proste, jak sobie wyobrażają - ubolewa.

Takiego wyzwania jeszcze nie miał

Poza Serbią Terzić pracował już w pięciu krajach – Rumunii, Włoszech, Rosji, Szwajcarii i Turcji, gdzie teraz prowadzi Fenerbahce. To wyjątkowy przypadek w jego karierze. Dostał do trenowania duży klub, który musi rozwijać. Wcześniej wszystko sobie wypracowywał i starał się wykorzystać maksimum z możliwości, w których nie mógł przebierać. - To chyba pierwszy raz w mojej karierze, gdy jestem trenerem tak dużego klubu. Wcześniej myśli o wygraniu Ligi Mistrzyń były tylko marzeniem, a teraz to wszystko jest o wiele bliżej stania się rzeczywistością – mówił. - To coś zupełnie innego od moich poprzednich klubów, bo w Turcji mamy... 45 milionów fanów. Wszyscy mają karnety i są w fanklubach, a to pokazuje jak wielkim klubem jest Fenerbahce. Trenowanie tej drużyny to dla mnie spory zaszczyt i powód do dumy.

Serb, pracując w rosyjskim Dynamie Kazań, musiał szukać odpowiedniej siły zespołu opartej na świetnej Bułgarce Elicy Wasiljewej, ale ona była tak naprawdę jedyną wyróżniającą się zawodniczką tego zespołu. W Fenerbahce na boisku ma gwiazdy siatkówki kobiet – zarówno młode, jak i bardzo doświadczone. Gdyby wyliczyć ich osiągnięcia wyszłoby, że cały skład tureckiej drużyny ma na koncie dwadzieścia medali Ligi Mistrzyń, a rozgrywająca Naz Aydemir Akyol zdobywała je w dziewięciu edycjach z rzędu – od 2010 do 2018 roku.

Zatrzymała się rok temu, ale teraz wspomagana przez koleżanki z reprezentacji – Edę Dundar, Fatmę Yildirim, a także Kelsey Robinson, które dodają zespołowi jeszcze więcej doświadczenia, ma szansę znów stanąć na podium. Być może po raz piąty na jego najwyższym stopniu. Młodość zapewnia prosperująca Amerykanka Jordan Thompson, która dopiero pojawiła się w zespole, a także Melissa Vargas z Kuby, którą na razie zatrzymał uraz. Tak ułożony skład daje szansę na perspektywiczną przyszłość klubowi, a Terziciowi wyzwanie, jakiemu jeszcze nie stawił czoła.

Oddychać siatkówką

Terzić przez swój długi staż w reprezentacji Serbii stał się symbolem tamtejszej siatkówki kobiecej. Jest wymieniany przez ekspertów w gronie najlepszych trenerów tej dyscypliny. Ponad innych wybija się jego charakterystyczny styl pracy – surowy, ale dający sukcesy zawodniczkom, a także myśl, z którą organizuje każdy kolejny zespół. Wprowadza swoje pomysły fazowo, dyskutując o odmładzaniu składu, łącząc to z pozostawieniem doświadczonych podstaw klubu. Siatkarki się go nie boją i doskonale znają zalety ostrego podejścia do pracy i wytykania im błędów. - Jego zadanie to utrzymanie u nas pewnego standardu. Możemy się cieszyć, krzyczeć i wariować, ale na boisku mamy do zaprezentowania pewien poziom i niżej nie schodzimy. Zachowanie trenera nigdy nie jest dla nas niespodziewane – mówi przyjmująca Fenerbahce, Kelsey Robinson.

- Oddycham siatkówką 24 godziny na dobę. Może czasem mniej, bo potrzebuję chwili snu. Pracuję 365 dni, bo zarówno w klubie, jak i w reprezentacji. Nie mam wolnego czasu, ale nie narzekam, ten sport to po prostu moje życie – śmieje się Terzić. 

Więcej o:
Copyright © Agora SA