Milan przegrał dwa ostatnie spotkania, dlatego Gattuso musi zacząć kombinować, by w następnych tygodniach drużyna nie spadła z czwartego miejsca, które gwarantuje grę w Lidze Mistrzów. Nawet gdy Milan zdobywał punkty, to jego styl nie zachwycał. Drużyna grała zbyt statycznie i schematycznie. Ich ślamazarny styl był do bólu przewidywalny. Wie coś o tym Krzysztof Piątek, który jest osamotniony w ataku.
Podawać mieli mu skrzydłowi, ale oni zawodzą. Suso ostatnią asystę zanotował w styczniu, a Samu Castillejo w lutym. Hakan Calhanoglu został niedawno przesunięty z lewego skrzydła do środa pola i choć wyraźnie odżył, to wciąż nie rozpieszcza Polaka dużą liczbą dokładnych podań. Natomiast środkowi pomocnicy: Franck Kessie i Tiemoue Bakayoko to piłkarze lepsi w destrukcji, niż w ofensywie.
Gattuso ma jednak pomysł, jak odmienić obliczę Milanu. Zrezygnuje z żelaznego ustawienia 1-4-3-3 i spróbuje formacji 1-4-3-1-2. Tam kluczową rolę - w budowaniu ataków - ma odgrywać Lucas Paqueta, który zamiast gry w środku pola, ma występować nieco wyżej, czyli na pozycji trequartisty (zawodnika operującego w tzw. trzeciej ćwiartce boiska, którego zadaniem jest szukanie miejsca między liniami przeciwnika). Brazylijczyka z zadań defensywnych zwolnią wtedy typowi środkowi pomocnicy, zapewne dwóch z trójki: Lucas Biglia, Kessie i Bakayoko. A obok nich wystąpi Calhanoglu.
Piątek ma także czerpać ze współpracy z Patrickiem Cutrone, który wskoczy do pierwszego składu. Obaj są klasycznymi "9", ale zarazem imponują walecznością i nieustępliwością. W fazie defensywnej często wpierają drugą linię. W pierwszej części sezonu Gattuso kilkukrotnie zmieścił Cutrone i Gonzalo Higuaina (dziś grającego dla Chelsea) w jedenastce. Eksperyment nie wypadł wcale źle, ale w styczniu Argentyńczyka zmienił Polak, więc Gattuso powtarzał, że nie ma czasu na eksperymenty i wolał grać już sprawdzonym ustawieniem. Ono jednak zawodzi, więc Włoch znowu musi kombinować. Milan już we wtorek zmierzy się z Udinese, czyli rywalem niezbyt wymagającym, dlatego to dobry czas na podjęcie ryzyka i spróbowania nowych rozwiązań. Wydaje się, że wreszcie zyska na tym Piątek, który powinien otrzymać większe wsparcie niż do tej pory. Polak statystycznie oddaje zaledwie dwa strzały na mecz. W tym kontekście, jego bilans 19 goli prezentuje się imponująco. Dla porównania: Cristiano Ronaldo kopie na bramę rywali ponad sześć razy na mecz, a Sami Khedira, defensywny pomocnik Juventusu, oddaje średnio 1.8 strzału na mecz, czyli tylko ciut mniej niż Piątek. Edin Dżeko z Romy i Lorenzo Insigne z Napoli też próbują częściej od Polaka, bo ponad cztery razy na mecz.
Piłkarze mają w rzeczywistości inne numery