Po tym, jak Krzysztof Piątek strzelił pierwszego gola z Atalantą (1:1), wszyscy zastanawiali się, jak zdołał uderzyć tę piłkę. Był to jednak najprostszy element tej akcji. Wszystko rozegrało się kilka sekund wcześniej. Będący przy piłce Ricardo Rodriguez rozejrzał się po boisku, a wtedy Piątek podniósł rękę. Szwajcar zagrał piłkę w tym kierunku, a Polak natychmiast do niej ruszył. W tym czasie obrońca Atalanty jeszcze nie zorientował się, co się święci i stał w miejscu. Te ułamki sekund pozwoliły Piątkowi na wyprzedzenie rywala, wygranie walki o pozycję i w efekcie zdobycie bramki słabszą, lewą nogą.
Podobna sytuacja miała miejsce na samym początku spotkania. Napastnik Milanu przy dośrodkowaniu z prawej strony boiska znajdował się w teoretycznie gorszej pozycji niż grający z numerem 19. Berat Djimsiti. Jednak Piątek znowu zareagował dużo szybciej od rywala, dzięki czemu przejął piłkę. W tej sytuacji odgwizdano spalonego, ale nie zmienia to wydźwięku tej sytuacji (pierwsze zdjęcie pokazuje sytuację wyjściową - moment, w którym piłkarz Milanu dośrodkowuje w pole karne).
W tym wszystkim kluczowy jest ruch bez piłki. Piątek opanował do perfekcji sztukę "tworzenia czegoś z niczego". Przez 67 minut miał zaledwie 26 kontaktów z piłką (o 11 więcej od Patricka Cutrone, który go zmienił). W polu karnym miał piłkę tylko trzy razy, ale za każdym razem oddawał strzał i dwa z nich znalazły drogę do bramki. W całym spotkaniu miał zaledwie 12 podań (11 celnych), ale jedno z nich było kluczowe (cały zespół miał ich tylko sześć). W ten sposób Piątek maksymalizuje korzyści z każdego kontaktu z piłką. Ma ją bardzo rzadko, to mu nie przeszkadza. Jego najgroźniejszą bronią jest to, co robi bez niej. Zdaje się przewidywać to, co jego rywale zobaczą dopiero po chwili, kiedy jest już za późno. - Na treningu ciężko pracujemy nad odpowiednim poruszaniem się na boisku, zrozumieniu tego, gdzie się znajduję - powiedział po meczu Piątek, a za ten element gry zachwalał go również Gennaro Gattuso. Znajdowanie minimalnych przewag jest kluczowe w Milanie, gdzie zespół czasem nie stwarza napastnikowi wystarczającej liczby okazji. Z takim problemem Piątek mierzył się zarówno w meczu z Atalantą, jak i Romą.
Piątek oprócz znakomitej umiejętności przewidywania ma jeszcze kapitalną technikę użytkową. Najlepszym jej przykładem jest jego pierwszy gol w Milanie. W spotkaniu z Napoli (2:0) dostał długą piłkę. Gdyby próbował ją przyjąć jak wielu innych piłkarzy, to straciłby cenne ułamki sekund i zostałby dogoniony przez goniących go dwóch obrońców. Piątek jednak tego nie zrobił. Zamiast tego wypuścił ją sobie w kierunku bramki i pokonał bezradnego Aleksa Mereta. Takie zagranie wymaga jednak znakomitej techniki.
W podobnej sytuacji Patrick Cutrone - jego rywal do gry w pierwszym składzie - przyjmował futbolówkę, przez co został dogoniony przez obrońców. Takie detale decydują o tym, że Krzysztof Piątek strzela jak najęty. To nie magia, tylko efekt ciężkiej pracy i zwracania uwagę na najmniejsze szczegóły.