Pomysłodawcą pozyskania byłego napastnika Sampdorii był wiceprezydent Milanu, Adriano Galliani. To on obdarzył go największym zaufaniem, wspierał w najtrudniejszych momentach. Pazzini miał mocne wejście. Gdy po raz pierwszy wyszedł na mecz od pierwszej minuty ustrzelił hat-tricka z Bologną. Pokazał wtedy wszystko, za co uwielbiano Filippo Inzaghiego - odrobinę szczęścia, spryt i cwaniactwo w polu karnym rywala. Były to jednak "miłe złego początki". Nastał cichy okres, gdy nie strzelał w ogóle, na boisku był niewidoczny. Na następne trafienie czekał aż 9 spotkań, gdy w ostatniej minucie dobił Chievo Veronę (5:1). Pierwszą część sezonu zakończył z 7 bramkami w 17 meczach.
2013 rok dla Pazziniego zanosił się jeszcze gorzej. Milan styczeń spędził na poszukiwaniu napastnika gwarantującego większą regularność. Wybór padł na Mario Balotellego. Galliani ostrzegł "Il Pazzo" o tym transferze wcześniej, by wiedział, iż przybędzie mu konkurent do gry w składzie. Zainteresowany przyjął tę wiadomość spokojnie. Zareagował w najlepszy możliwy sposób - przypomnieniem sobie, jak się regularnie strzela bramki. W 5 spotkaniach ligowych w tym roku do siatki rywali trafiał aż sześciokrotnie. Nie wiadomo, na ile jego odrodzenie zależało od transferu Balotellego. Zbieżność czasowa tych zdarzeń niekoniecznie musi być dziełem przypadku.
Świetną serię przerwał uraz odniesiony w piątkowym starciu w Genoą. Doznał mikropęknięcia kości łydki prawej nogi. Z boiska zszedł chwilę po tym, jak kontuzjowaną nogą strzelił wspaniałą bramkę. Poczynania swoich kolegów w rewanżowym meczu 1/8 finału Ligi Mistrzów z Barceloną będzie zmuszony oglądać w Mediolanie. Jeszcze kilka miesięcy temu nikt nie spodziewał się, iż strata Pazziniego będzie odczuwalna w jakikolwiek sposób. W meczu ligowym jego miejsce zajął Mario Balotelli, ten jednak nie może grać w europejskich pucharach. "Il Pazzo" w pierwszym pojedynku z "Dumą Katalonii" nie był zbyt efektowny, lecz swoją pracę wykonał w sposób nad wyraz efektywny, przyczyniając się do zwycięstwa 2:0. Jego dobra postawa ma zostać nagrodzona przedłużeniem kontraktu o kolejne 12 miesięcy, do czerwca 2016 roku. Jego celem jest powrót do kadry narodowej, w której ostatnią bramkę strzelił w 2011 roku przeciwko Polsce.
O ile Pazzini zaliczył słaby start i w miarę upływu czasu szło mu coraz lepiej, o tyle kariera Cassano w Interze układa się odwrotnie. "Fantantonio" już na pierwszej konferencji w nowym klubie zaatakował "osobę znajdującą się ponad trenerem" w Milanie, zarzucając jej złamanie wielu obietnic, przez co poprosił o odejście. Nietrudno domyślić się, iż chodziło o Gallianiego. Nowe barwy odpowiednio przysłużyły się Cassano. Do połowy października zdołał strzelić 5 bramek. Od tego czasu tylko dwukrotnie trafił do bramki rywala (jest trzecim strzelcem w zespole), lecz łącznie zaliczył aż 8 asyst. Ostatnio było głośno o nim z powodów mających niewiele wspólnego ze sportem. Wdał się w kłótnię z trenerem Andreą Stramaccionim, doszło wręcz do rękoczynów. Zdaniem włoskiej prasy konflikt narastał od jakiegoś czasu - Cassano ostatnio nieco przytył, a jego zachowanie względem młodszych piłkarzy pozostawiało wiele do życzenia. Już wcześniej potrafił wściec się, gdy był zdejmowany z boiska albo kłócił się z kolegami o to, kto ma wykonywać rzut karny w trakcie spotkania. Podłożem mają być problemy z żoną.
W Interze piłkarze i sztab bardziej skupiają się na tym, kto doniósł mediom o sprzeczce. Stramaccioni nie ma wątpliwości, iż tej osobie nie zależy na sukcesie Interu, który w tym sezonie potrafił odnieść 7 zwycięstw z rzędu. To miało miejsce na początku sezonu. Sytuacja teraz jest zgoła inna. "Nerazzurri" na wyjazdowe zwycięstwo czekali 4 miesiące - tyle czasu dzieliło spotkanie z Juventusem rozegrane 3 listopada (3:1) i Catanią (3:2). Ten mecz odbył się 3 marca, Inter wygrał po trafieniu w ostatniej minucie. W ostatnich 12 kolejkach mistrzowie Europy z 2010 roku triumfowali 3 razy, zremisowali 4-krotnie i przegrali aż 5 spotkań. Mimo to nadal mają szansę na 3. miejsce gwarantujące start w eliminacjach Ligi Mistrzów. Do Milanu tracą 4 oczka.
"Fantantonio" sprzymierzeńca odnajduje w osobie prezesa klubu Massimo Morattiego. - Jeśli nie będę go bronił, to kto to zrobi? Gazety powymyślały niedorzeczne historie, by podnieść sprzedaż. Od dnia, gdy pozyskaliśmy Cassano, wiedzieliśmy, że takie rzeczy mogą się zdarzyć, lecz zamierzam go bronić. Oczywiście, nie chcę, by ponownie robił głupie rzeczy. Musimy pracować razem - mówi, tłumacząc, iż Cassano jak każdy artysta jest wyjątkowy i musi zostać odpowiednio zrozumiany. W ramach kary nie został powołany na spotkanie z Catanią, choć oficjalnie ta decyzja motywowana była koniecznością odpoczynku reprezentanta Włoch.
Różnicę między oboma piłkarzami tłumaczył ostatnio legendarny trener Milanu Arrigo Sacchi. - Cassano to talent czystej wody, lecz nie jest zbyt solidny. Pazzini jest mniej utalentowany, lecz na niego można bardziej liczyć. Zawsze wyznawałem etos pracy i wybierałem przede wszystkim odpowiednio zmotywowanych profesjonalistów. Cassano ma sympatyczny charakter, lecz czasem zawór pęka i traci kontrolę nad sobą. Oby to już się więcej nie powtórzyło.
Dziś trudno jednoznacznie rozstrzygnąć, która część Mediolanu zrobiła lepszy interes. Kto zyskał więcej, Inter czy Milan?