• Link został skopiowany

Ograł bukmacherów i został milionerem. Jego klub zadziwia. Coś więcej niż "Moneyball"

Jeszcze kilka lat temu kibice Brentford mogli drżeć o przyszłość zadłużonego klubu. Dziś londyńczycy marzą o Premier League, o którą otarli się już w poprzednich rozgrywkach. Wszystko dzięki właścicielowi, który statystyką ograł bukmacherów, a teraz chce nią podbić świat futbolu.
Fot. Kirsty Wigglesworth / AP

Brentford jest w dołku, który zaczął się w kluczowym momencie poprzednich rozgrywek. Chociaż zespół Thomasa Franka miał za sobą serię ośmiu zwycięstw z rzędu, to porażki w dwóch ostatnich meczach sezonu zasadniczego sprawiły, że nie wywalczył on bezpośredniego awansu do Premier League. Nadzieją były jeszcze play-offy, ale i one nie przyniosły sukcesu. Chociaż w półfinale Brentford pokonało Swansea, to w finale przegrało po dogrywce z Fulham 1:2.

Zobacz wideo Startuje Premier League. "Chelsea nie zbliży się do Liverpoolu i City"

Obecny sezon też zaczął się źle, bo w sobotę drużyna Franka przegrała na wyjeździe z Birmingham 0:1. O zwolnieniu Duńczyka nikt jednak nie myśli. Tak samo było na początku jego kadencji, gdy z 10 meczów wygrał jeden, a kibice domagali się jego dymisji. W klubie bezgranicznie ufają modelowi, który pokazuje, że zespół gra lepiej niż punktuje. A jeśli on tak mówi, to tak naprawdę jest. I to jest właśnie Brentford, innowator stawiający na wyliczone fakty, a nie tylko liczby i subiektywne opinie.   

42,3 procent szans na awans

Za modelem pracy i sukcesami klubu stoi Matthew Benham. Milioner, który kibicuje Brentford od dziecka, a który fortunę zbił na zakładach bukmacherskich dzięki analitycznemu podejściu. Benham nie ufał na ślepo faworytom. Aby lepiej zrozumieć futbol, skonstruował modele statystyczne, które pozwoliły mu na wykorzystanie błędów w kursach bukmacherskich. Ogrywając innych, zarobił pierwsze poważne pieniądze, majątek zbudował na własnej firmie. 

Benham kupił Brentford w 2012 roku, ale jego sponsorem został znacznie wcześniej. Kibic-biznesmen spłacił dług klubu wynoszący aż 10 milionów funtów, postawił mu nowoczesną akademię. Nie byłoby jednak sukcesów Brentford, gdyby rok przed przejęciem klubu Benham nie poznał Rasmusa Ankersena. 37-letni dziś Duńczyk pisał książki o umiejętności zwyciężania i przywództwie, prowadząc wykłady w siedzibach największych firm i korporacji na świecie. To właśnie podczas jednego z wykładów zaczęła się jego znajomość z Benhamem.

Rozmowa duńskiego byłego piłkarza i biznesmena aktywnie angażującego się w życie Brentford musiała dotyczyć futbolu. - Zapytałem Benhama, czy klub awansuje z League One do Championship. Spodziewałem się prostej odpowiedzi. Tak lub nie. On powiedział jednak, że szanse awansu ocenia na 42,3 procent. Od razu zrozumiałem, że Matthew patrzy na piłkę zupełnie inaczej - opowiadał Ankersen w rozmowie z "Guardianem".

Kiedy w lipcu 2014 roku Benham kupił też duńskie Midtjylland FC od razu zaproponował Ankersenowi funkcję prezesa. - Nigdy nie zwolnimy trenera jedynie na podstawie ligowej pozycji. Dla nas ważniejsze są pewne kluczowe wskaźniki wydajności, które w długoterminowej perspektywie uważamy za drogę do sukcesu - zapowiadał Duńczyk. I to słowa, które definiują model pracy Benhama i Ankersena.

Coś więcej niż moneyball

To podejście przez wielu porównywane jest do historii z filmu "Moneyball" (film mówi o tym, jak menadżer postanowił zrezygnować z tradycyjnych metod prowadzenia drużyny i wykorzystać nowe analizy komputerowe - przyp. red), jednak Benham tych porównań nie cierpi. Twierdzi, że to nadużycie i niezrozumienie jego podejścia do pracy. Benham zapewnia też, że nie ma obsesji na punkcie liczb i statystyk, że są one tylko częścią czegoś znacznie większego.

- Idea moneyball nie polegała jedynie na wykorzystaniu starych statystyk, ale na statystyce w wydaniu naukowym. Miała ona pomóc zrozumieć, jakie dane pomogą przewidzieć pewne rzeczy. Przypięta nam łatka może być myląca. Ludzie mogą myśleć, że używamy suchych liczb, a nie próbujemy używać ich w naukowy sposób - tłumaczył Benham w "Guardianie".

Anglik miał na myśli kluczowe wskaźniki wydajności, o których w Midtjylland mówił Ankersen. Chociaż szczegóły działań w obu klubach pozostają tajemnicą, to wiadomo, że model pracy zakłada nacisk na tzw. "niebezpieczne sytuacje". Duńczycy współpracowali m.in. z firmą zajmującą się analizą strzałów z przestrzeni rozciągającej się od skraju pola karnego do początku pola bramkowego, z której pada zdecydowana większość goli.

Kluczowe były też stałe fragmenty gry, w których pięć lat temu w Europie skuteczniejsze od Midtjylland było jedynie Atletico Madryt. Model opierający się na kluczowych wskaźnikach wydajności w kilka miesięcy doprowadził Duńczyków do pierwszego mistrzostwa kraju, a w Europie pozwolił pokonać m.in. Manchester United, z którym Midtjylland grało w 1/16 finału Ligi Europy.

Brentford, czyli innowacje

Benham i Ankersen już w roli dyrektora futbolu w Brentford przekładają model na angielskie warunki. Idzie im bardzo dobrze, bo maleńki klub z zachodniego Londynu w kilka lat nie tylko awansował do Championship, ale urósł też do roli jednego z głównych faworytów do awansu do Premier League. 

Analiza, statystyka i innowacyjne podejście do futbolu są fundamentami klubu. To tutaj pracował Bartek Sylwestrzak, specjalista od techniki uderzeń piłki. To tutaj zatrudniona jest trenerka od snu. Analityczne i obiektywne spojrzenie ma też oczywiście kluczowy wpływ przy zatrudnianiu i zwalnianiu trenerów oraz piłkarzy.

To dlatego w maju 2015 roku pracę w Brentford stracił Mark Warburton. Chociaż klub jako beniaminek Championship skończył sezon zasadniczy na piątym miejscu, przegrywając z Middlesbrough w półfinale play-offów, to na Griffin Park czuli niedosyt. Czuli, bo ich model wskazywał, że z tymi piłkarzami, w takich okolicznościach Warburton powinien zdziałać więcej.

Właśnie, piłkarze. Praca, jaką nad transferami wykonuje w Brentford cały sztab ludzi, przynosi doskonałe efekty. Nie tylko sportowe, ale też finansowe. Neal Maupay oraz Ollie Watkins, za których klub zapłacił po dwa miliony euro, odeszli z niego odpowiednio za 22 i 31 milionów. 

- Kiedyś byłem sceptycznie nastawiony do indywidualnych statystyk zawodników. Teraz jestem trochę bardziej otwarty. Mają one swoje plusy i minusy. Na plus działa to, że piłkarz może być bardzo dobry w odbiorach i przechwytach, a ty nie będziesz zdawał sobie z tego sprawy, bo zawodnik na boisku działa tak szybko, że nie utkwi to w twojej pamięci. Z drugiej strony wciąż potrzebujemy kontekstu. Może te statystyki są tak dobre tylko dlatego, że ten piłkarz jest wiecznie spóźniony do piłki? - tłumaczył Benham w "Guardianie".

Model obrany przez Benhama i Ankersena sprawia, że w klubie nie zadowalają się szczęśliwymi wygranymi, bo wiedzą, że w dłuższej perspektywie nie przyniesie to nic dobrego. Z drugiej strony nikt nie panikuje, jeśli Brentford nie wygra kilku meczów, a model pokazuje, że do zwycięstwa zabrakło szczęścia, na które w sporcie nie ma się wpływu.

Nadmierna wiara w analizę i statystykę przy jednoczesnym odrzuceniu czynnika ludzkiego bywa jednak zgubna. Tak jak w przypadku następcy Warburtona, Marinusa Dijkhuizena, którego zwolniono z Brentford po zaledwie 119 dniach pracy i pięciu porażkach w pierwszych dziewięciu meczach.

- Przeprowadziliśmy wywiad środowiskowy, przyjrzeliśmy się jego statystykom, otrzymaliśmy mnóstwo referencji. Naszym największym błędem było jednak to, że mieliśmy zbyt wielką pewność, że znaleźliśmy odpowiedniego człowieka i zlekceważyliśmy bardzo ważną, negatywną opinię o nim. Doszliśmy, że pochodziła ona od jednego z agentów, którego piłkarz był rezerwowym w drużynie Dijkhuizena. Stwierdziliśmy, że w takich warunkach nie może być prawdziwa. Nie zgadzała się z naszą opinią, więc ją odrzuciliśmy. To był fatalny w skutkach błąd - przyznał Benham.

Nowy stadion i poszukiwanie własnego Vardy'ego

Innowacyjne podejście Brentford nie ogranicza się jednak tylko do analizy i statystyki. Trzy lata temu Benham zdecydował o zamknięciu zbudowanej przez siebie akademii. Na tak niespotykany w dzisiejszych czasach krok właściciel klubu zdecydował się, bo nie miał szans walczyć z większymi klubami. Benham nie chciał już szkolić dzieci i młodzieży, bo największe talenty odchodziły z Brentford, zanim jeszcze zdążyły zadebiutować w pierwszej drużynie. 

W klubie postanowiono na zespół rezerw. Nie składa się on jednak z nastolatków, a z piłkarzy odrzuconych przez większe kluby. Kiedy dziś wszyscy myślą i rozmawiają o szkoleniu, Benham stawia na tych, którzy zostali już skreśleni i mało kto daje im szansę zaistnienia w profesjonalnym futbolu. Mówiąc krótko, w zachodnim Londynie liczą na to, że znajdą drugiego Jamiego Vardy'ego, który w Premier League zadebiutował jako 27-latek.

Najnowsze zmiany w Brentford zaszły kilka dni temu. W niedzielę, 7 września, zespół Franka zadebiutował na nowym stadionie, który powstał kilka kilometrów od legendarnego Griffin Park. Legendarnego, bo wybudowanego 116 lat temu.

Kultowy obiekt, który w każdym narożniku posiadał bar i który jako jedyny na profesjonalnym poziomie w Anglii posiadał legalne, stojące miejsca, został zastąpiony przez nowoczesny Brentford Community Stadium. Dla klubu to ogromny krok wprzód chociażby ze względu na liczbę miejsc w lożach. Nowy stadion posiada ich dwa tysiące, poprzedni miał ich raptem 16. Community Stadium posiada też różnokolorowe krzesełka co, jak podkreślają angielskie media, sprawia, że oglądając mecz w telewizji, można odnieść wrażenie, iż zasiadają na nim kibice.

Na trybuny fani wejdą jednak najwcześniej w połowie października. W klubie z niecierpliwością czekają na pierwsze wpływy ze stadionu, którego budowa kosztowała około 80 milionów euro. Community Stadium ma być jednak tylko jednym z kroków ku upragnionej Premier League. Innego scenariusza niż awans statystyczno-analityczny model pracy nie zakłada.

Więcej o:

WynikiTabela

Komentarze (15)

Ograł bukmacherów i został milionerem. Jego klub zadziwia. Coś więcej niż "Moneyball"

ikebroflovski
5 lat temu
A napiszecie coś więcej jak on ograł tych bukmacherów?
grypser84
5 lat temu
tytuł sponsorowany przez firmy bukmacherskie(?) aby debile myślały że mogą coś ugrać bo wystarczy opracować lub korzystać z jakichś statystyk(?) ŚMIECH NA SALI HA HA HA HA HA...
defaultus3r
5 lat temu
"Ograć bukmacherów" można tylko w jeden sposób - przestać grać...
punter
5 lat temu
Nie pierniczcie głupot jak nie oglądaliście nawet filmu.
"Moneyball" przede wszystkim dotyczył ligi MLB i sportu bardziej "statycznego" jeżeli chodzi o kluczowy element - miotacza i pałkarza, gdzie same statystyki rzeczywiście mogą dobrze oddawać wpływy POJEDYNCZEGO gracza na wynik.
Po drugie w historii z "Moneyball" chodziło głównie o umiejętność zrelatywizowania potencjału pojedynczych zawodników do wysokości ich zarobków. Coś w stylu: jeżeli mogę mieć zawodnika, który zdobywa co mecz 2 pkt i kosztuje 10 mln za sezon to wolę dwóch co zdobywają średnio po 1,1 pkt na mecz a kosztują 4,9 mln każdy.
Zgłoś komentarz

Czy masz pewność, że ten post narusza regulamin?

Wystąpił błąd, spróbuj ponownie za chwilę
Dziękujemy za zgłoszenie

Komentarz został zgłoszony do moderacji

Nadaj nick

Nazwa użytkownika (nick) jest wymagana do oceniania, komentowania oraz korzystania z forum.

Wpisz swój nick
Wystąpił błąd, spróbuj ponownie za chwilę

Użyj od 3 do 30 znaków. Nie używaj polskich znaków, wielkich liter i spacji. Możesz użyć znaków - . _ (minus, kropka, podkreślenie).