Od pewnego czasu wszystko u Wojciecha Szczęsnego idzie nie tak. Na początku roku stracił miejsce w bramce Arsenalu - być może przez błędy w meczu z Southampton, być może dlatego, że - jak twierdzą angielskie brukowce - trener Arsene Wenger przyłapał go na paleniu pod prysznicem. W reprezentacji został zdegradowany do roli trzeciego golkipera. Sezon zakończył co prawda pierwszym prestiżowym trofeum w karierze (Pucharem Anglii), ale też publiczną awanturą z ojcem. "Nie rozmawiałem z nim od dwóch lat i, podobnie jak inni, mam dość jego idiotycznych komentarzy o klubie, w którym gram, i trenerze, któremu tyle zawdzięczam" - napisał na Facebooku 25-letni bramkarz. Niedługo później brukowce przyłapały go na paleniu podczas urlopu.
Transfer Czecha to kolejna fatalna wiadomość - Arsenal nie wydaje 10 mln funtów na golkipera, by posadzić go na ławce. 33-letni piłkarz po 11 latach odchodzi z Chelsea, by grać. Na Stamford Bridge nie miałby szans, bo José Mourinho stawia na Thibaut Courtois.
Przyjście Cecha oznacza, że Arsenal pewnie pozbędzie się sprowadzonego rok temu Davida Ospiny. Kolumbijczyk wiosną bronił nieźle, ale nie rewelacyjnie. Szczęsny na pewno jest od niego bardziej utalentowany, o dwa lata młodszy i w dodatku - według przepisów - to wychowanek Arsenalu. To ważne, bo w 25-osobowej kadrze zgłoszonej do Premier League musi być ośmiu takich zawodników (a od sezonu 2016-17 - dwunastu).
Wszystko wskazuje zatem na to, że Szczęsny zacznie sezon na ławce. Szanse dostanie w krajowych pucharach oraz mniej ważnych meczach fazy grupowej Ligi Mistrzów. Czyli zrobi krok w tył w porównaniu do sezonu 2013-14, kiedy zagrał 46 meczów i wspólnie z Czechem dostał Złotą Rękawicę dla najlepszego golkipera ligi angielskiej. Nie wspominając już o tym, że z ławki Arsenalu nie odzyska miejsca w podstawowej jedenastce reprezentacji.
Wiosną Polak i tak był jednak rezerwowym. A przyjście Czecha oznacza zmiany, które mogą wyjść mu na dobre.
Szczęsny nigdy nie walczył o miejsce w składzie z golkiperem światowej klasy. Od ligowego debiutu w 2010 r. jego rywalami w Arsenalu byli: Manuel Almunia, Vito Mannone, Łukasz Fabiański i Ospina. Tak naprawdę nie miał się od kogo uczyć. Teraz będzie trenował z jednym z najlepszych bramkarzy stulecia. Trzykrotnie wybieranym do jedenastki sezonu Champions League, triumfatorem Ligi Mistrzów i Ligi Europy. Gigantem, któremu zdarzało się nie puszczać goli przez 928 i 1025 minut z rzędu.
Szczęsny będzie też mógł skorzystać na pracy z mentorem Cecha Christophem Lollichonem (pracował z nim w Rennes, a później w Chelsea). Angielskie media spekulują, że francuski trener bramkarzy może przeprowadzić się na Emirates Stadium. Byłaby to ogromna zmiana, bo specjaliści od szkolenia golkiperów w Arsenalu przez lata mieli kiepską opinię. Łukasz Fabiański w Swansea zaczął trenować z Javim Garcią i w rok wyrósł na jednego z najbardziej cenionych specjalistów w Premier League. Gdy kilka tygodni temu pytałem go o trenerów bramkarzy Arsenalu, mówił, że "praca z Gerrym Peytonem była trwaniem, a z Garcią - rozwijaniem się". Fabiański za najlepszego fachowca w Arsenalu uważał pracującego z rezerwami Tony'ego Robertsa. I właśnie Walijczyk kilka dni temu zastąpił w Swansea Garcię, który z przyczyn rodzinnych musiał wracać do Hiszpanii.
Przy Lollichonie o stagnacji nie byłoby mowy. W Chelsea Francuz ustawiał zawodników przed maszyną, która służy do treningu tenisistom stołowym. Za jednym razem wypluwała ona trzy różnokolorowe piłeczki pingpongowe, które golkiper musiał złapać. Ćwiczenie miało poprawić zdolność przewidywania i czas reakcji.
Raz w tygodniu bramkarze Chelsea stawali też przed ścianą z 500 światełkami - to, które się zapaliło, trzeba było dotknąć ręką. Ćwiczą na niej kierowcy Formuły 1 i piloci samolotów. Czas reakcji Cecha wynosił 253 milisekundy (niegdyś rezerwowy Chelsea Hilário miał 275).
W dłuższym okresie same treningi to mało, wielomiesięczne przesiadywanie na ławce nic Polakowi nie da. Ale chyba dopiero po sezonie rywalizacji z Czechem Szczęsny będzie mógł zdecydować, co dalej.
Przyjście bramkarza Chelsea nie tylko zmienia sytuację Polaka, ale może też wpłynąć na walkę o mistrzostwo Anglii. Chelsea zgodziła się na odejście bramkarza do bezpośredniego rywala z szacunku dla tego, co zrobił dla klubu. Ale jednocześnie utrudniła sobie zadanie - z Cechem Arsenal będzie mocniejszy. - To jasne, Petr może im dać 12-15 punktów - mówił kapitan Chelsea John Terry. W poprzednim sezonie mistrzowie Anglii uzbierali 12 punktów więcej od trzeciego Arsenalu.