Po porażce 1:5 w dwumeczu z mistrzem Norwegii Bodo/Glimt w eliminacjach Ligi Mistrzów Jagiellonia Białystok spadła z deszczu pod rynnę. Kolejnym rywalem "Żółto-Czerwonych", tyle że już w Lidze Europy, był bowiem legendarny Ajax Amsterdam. I choć można było się zastanawiać, czy to zespół silniejszy czy słabszy obecnie od Norwegów, to nie było wątpliwości, że dla kibiców Jagi to było wielkie wydarzenie, bo taka marka piłkarska jak Ajax jeszcze w Białymstoku nie gościła. Dlatego też bilety na pierwsze spotkanie na Podlasiu wyprzedały się błyskawicznie, a na trybunach zasiadło blisko 20 tysięcy osób.
A sam mecz zaczął się sensacyjnie i jednocześnie rewelacyjnie dla drużyny Adriana Siemieńca - w 5. minucie po świetnie rozegranym rzucie rożnym strzał Jesusa Imaza obronił doświadczony Remko Pasveer, ale przy dobitce Adriana Diegueza był bezradny. Kibice zgromadzeni na trybunach wręcz ryknęli z radości.
Tyle że szybko okazało się, że to tylko miłe złego początki. Ajax zareagował na to niepowodzenie, jak na klasowy zespół przystało. W 9. minucie Steven Berghuis wspaniałym podaniem obsłużył Chubę Akpoma, a ten - zanim obrońcy Jagiellonii zdążyli się zorientować - uderzeniem w krótki róg pokonał bramkarza mistrzów Polski.
Można się zastanawiać jeszcze, czy zdobywca bramki dla Ajaksu nie był na spalonym (oraz czy zaprezentowana w transmisji stopklatka jest odpowiednia), ale sędziowie ze Słowenii gola uznali i goście szybko doprowadzili do remisu.
Ajax przejął w ten sposób inicjatywę na boisku. Gościom z Amsterdamu przez kilkanaście minut brakowało jednak dokładności i Sławomir Abramowicza musiał jedynie obronić strzał z dystansu Kennetha Taylora. W 24. minucie przebudziła się ponownie Jagiellonia - Jesusowi Imazowi zabrakło wzrostu, by sięgnąć przed bramką ostre dośrodkowanie Adriana Diegueza, a w niezłej sytuacji zablokowany został Lamine Diaby-Fadiga.
W 28. minucie było już za to 2:1 dla zespołu z Holandii. Na prawym skrzydle Devyne Rensch minął Joao Moutinho i dośrodkował z ostatnich centymetrów boiska idealnie na głowę Miki Godtsa, któremu pozostało jedynie skierowanie piłki z bliska do bramki.
Od drugiej bramki dla gości, czyli w ostatnim kwadransie pierwszej połowy, Ajax w pełni zdominował mistrza Polski, który miał wielkie problemy z wyjściem z własnej strefy obronnej. Choć jeszcze w 34. minucie gospodarze domagali się jeszcze rzutu karnego za starcie Josipa Sutalo z Laminem Diabym-Fadigą, to w kolejnych minutach raz po raz pod bramką Sławomira Abramowicza było bardzo groźnie. Bramkarz Jagi dobrze obronił strzał Miki Godtsa, do tego dokładności brakowało przy strzałach Chubie Akpomowi czy Stevenowi Berghuisowi, dzięki czemu do przerwy było tylko 1:2.
Druga część spotkania rozpoczęła się od świetnej akcji Ajaksu - po płaskim dośrodkowaniu Miki Godtsa piłkę do pustej bramki skierowałby Carlos Forbs, gdyby nie to, że w ostatniej chwili zablokował go Aurelien Nguiamba, który w przerwie zastąpił na lewej obronie Joao Moutinho.
Wraz z upływem godziny gry było już 1:3. Po fatalnym podaniu Adriana Diegueza okazję do uderzenia z dystansu miał Kenneth Taylor i choć Sławomir Abramowicz odbił piłkę w bok, to najszybszy przy niej był Chuba Akpom, który skompletował w ten sposób dublet.
To nie był koniec koszmaru Diegueza w drugiej części spotkania, bo w 69. minucie Chuba Akpom skompletował hattricka, po tym jak Hiszpan bezsensownie sfaulował w polu karnym Kennetha Taylora, a Akpom z jedenastu metrów nie dał Abramowiczowi najmniejszych szans.
Co więcej, dziesięć minut później Sławomir Abramowicz znów stanął "oko w oko" z wykonującym rzut karny piłkarzem Ajaksu. Tym razem za sprawą dość przypadkowego faulu Darko Czurlinowa na rezerwowym Antonie Gaaei. Ale w tym przypadku górą był 20-letni bramkarz Jagiellonii, który obronił strzał Miki Godtsa.
W końcówce goście byli już pewni swego, a Jagiellonia dążyła do strzelenia drugiego gola. I dwukrotnie była tego celu bardzo bliska - najpierw uderzenie Jesusa Imaza po rykoszecie minęło bramkę Ajaksu o centymetry, podobnie jak niedługo później po akcji indywidualnej i strzale z ostrego kąta Darko Czurlinowa.
Jagiellonia Białystok odebrała kolejną solidną lekcję futbolu, bo trudno inaczej nazwać zasłużoną porażkę z Ajaksem Amsterdam aż 1:4. Rewanż za tydzień na stadionie im. Johana Cruyffa w Amsterdamie będzie już formalnością, ale przecież piłkarze Adriana Siemieńca zagrają w fazie ligowej Ligi Konferencji Europy, co samo w sobie będzie dla nich wielkim wydarzeniem.