W środę Stal Stalowa Wola przegrała kolejny mecz w I lidze. Tym razem lepsza była Odra Opole, która zwyciężyła 2:1. Podopieczni trenera Ireneusza Pietrzykowskiego do tej pory zdobyli tylko jeden punkt - w meczu z Chrobrym Głogów (1:1). Gorzej radzi sobie tylko Polonia Warszawa, która zajmuje ostatnie miejsce w tabeli.
Stal Stalowa Wola nie należy do najbogatszych klubów w I lidze - trener Ireneusz Pietrzykowski w trakcie rozmów z kibicami na Twitterze nie ukrywa, że jego piłkarze zarabiają najmniej w lidze. Wygląda jednak na to, że to wciąż kwoty, które przekraczają możliwości finansowe klubu. Doszło do tego, że zawodnicy poprosili o pomoc... kibiców.
W mediach społecznościowych pojawił się apel, który mieli wystosować właśnie zawodnicy pierwszoligowca. "Na prośbę piłkarzy Stalówki wrzucam przekazaną przez nich informację na temat obecnej sytuacji w klubie. Żarty już dawno się skończyły, pora działać! Żądamy od zarządu i właściciela klubu jasnego stanowiska na temat dalszych kroków, decyzji i przyszłości Stali" - pisze użytkownik Twittera i kibic Stali Stalowa Wola Tom Hagen.
"Piszemy jako zawodnicy Stali Stalowa Wola w celu uświadomienia społeczności, jak wyglądają realia finansowe oraz funkcjonowanie pierwszoligowego klubu od środka. Sami nie dajemy już sobie rady, więc postanowiliśmy napisać ten post. Co miesiąc są problemy z płynnością finansową, raz mniejsze, raz większe, ale ciągle jest to temat tabu. My jako zawodnicy chcielibyśmy się skupić tylko i wyłącznie na graniu w piłkę, a nie na rzeczach, która nas nie powinny interesować. Ale od początku... - zaczyna się tekst.
"Dostaliśmy informację, że miasto miało przelać kwotę zabezpieczającą płynność minimum do października, włącznie z obiecaną przez prezydenta miasta premią za awans do I ligi. Premia, która została nam obiecana do 30 czerwca, została przełożona na termin pierwszego meczu ligowego. Oczywiście po raz kolejny nie dotrzymano terminu. W sprawie premii za awans do I ligi poszliśmy na kompromis z klubem w taki sposób, że miała być ona wypłacona w trzech ratach. Już wiemy, że pierwszy i drugi termin nie został dotrzymany. Na ten moment o jakichkolwiek przelewach nie ma tematu. Przy jakiejkolwiek próbie kontaktu z osobami, które za to odpowiadają, jesteśmy spławiani zwrotami typu 'nie ma nic na koncie', 'musimy zapłacić ZUS'" - czytamy dalej.
Z apelu zawodników czuć frustrację spowodowaną obecną sytuacją. "Nie można co miesiąc żyć w takiej niewiadomej. Każdy z nas ma swoje wydatki i jest to nasz główny dochód. Gramy w profesjonalnej lidze i nazywamy się profesjonalnym klubem. Jednak to drugie to tylko z nazwy. Jeśli nie jesteśmy profesjonalnym klubem, to zróbmy treningi o 18:00, żeby każdy z nas miał możliwość zatrudnienia się w jakiejkolwiek innej pracy (...). Chcielibyśmy, żeby wszystkie zaległości zostały uregulowane i grać z czystą głową" - kończy się tekst.
Do apelu odniósł się już Lucjusz Nadbereżny, czyli prezydent Stalowej Woli. Miasto jest właścicielem pierwszoligowego klubu.
Polityk potraktował opublikowany tekst jak atak na miasto. "Klasyka gatunku. Jak piłkarze przegrywają kolejny mecz to wina moja i miasta. Nie ja odpowiadałem i odpowiadam za transfery. Budżet został określony. Najpierw zaczyna się od faktycznych wzmocnień a później od uzupełnień. Miasto kwotę dotacji uchwaloną przez Radę będzie przesyłać proporcjonalnie każdego miesiąca - jeśli ktoś myślał, że przelejemy całość z góry, nie patrząc na wyniki, to chyba zwariował. Dodatkowo wspieramy Klub poprzez stypendia. Wszystkich atakujących miasto zachęcam, aby może tak odważnie i bezpośrednio zwrócili się do tych, którzy polityczną decyzją odcięli finansowanie innych sponsorów. A nie, nie… przecież najlepiej uderzać w jedyną instytucję, która dzisiaj finansuje i będzie finansować klub" - napisał na Twitterze, nie odnosząc się do głównych zarzutów.
Dopiero w kolejnych komentarzach przyznał, że pretensje zawodników nie są bezzasadne, choć zaprzeczył, żeby sytuacja była aż tak zła, jak to wynika z apelu. "Wypłata jest opóźniona to fakt - 7 dni… ale nie kilka miesięcy. Proszę zapoznać się z problemami finansowymi w klubach piłkarskich i jakie są opóźnienia w wypłatach" - broni się w jednej z wiadomości. "Jeśli był taki problem, jeśli są takie problemy, to piłkarze mogli najpierw napisać takie pismo do miasta, a nie do netu" - dodał następnie.
To nie pierwszy raz, gdy w mediach pojawiają się doniesienia o zaległościach w Stali Stalowa Wola. Portal nowiny24.pl opublikował na początku lipca anonimową wiadomość, z której wynikało, że piłkarze czekają na wypłaty od trzech miesięcy. Wtedy prezes Wiesław Siembida komentował to tak. - Ktoś tu się podszywa za naszego piłkarza i próbuje siać ferment. Sytuacja wygląda tak, że do 15 czerwca zawodnicy powinni dostać ostatnią wypłatę. Jest poślizg, bo czekamy na przelew z miasta, ale mówimy tu o dwóch tygodniach, a nie trzech miesiącach - mówił wtedy.
- Wygląda, że ktoś próbuje zrobić niefajny klimat wokół Stali. Może chodzić na przykład o utrudnienie rozmów transferowych, przyklejenie łatki klubu, który ma problem z terminową płatnością. Łatwo jest kogoś obrzucić błotem, ale wierzę, że załatwimy sprawę jeszcze w tym tygodniu. Powiedziałem, że godzinę po otrzymaniu pieniędzy z miasta puścimy przelewy do piłkarzy - obiecywał.
Radni Stalowej Woli na początku czerwca zdecydowali o przekazaniu klubowi dotacji w wysokości dwóch milionów złotych. Kolejny mecz piłkarze Stali rozegrają w sobotę 24 sierpnia o 14:30. Ich przeciwnikiem będzie Pogoń Siedlce, która obecnie zajmuje 16. miejsce w I lidze.